poniedziałek, 29 czerwca 2015

Parę uwag do ksiązki pt. "Anna Solidarność" - autorstwa Sławomira Cenckiewicza

 Wiele razy opisywałem wydarzenia z sierpnia1980 roku posiłkując się moimi zapiskami jak i posiadaną dokumentacją archiwalną oraz informacją zawartą z gazet w tym stoczniowej gazecie przemysłu okrętowego "Ostrowia".

Teraz zacytuję obszerny fragment z książki Sławomira Cenckiewicza pt. "Anna Solidarność", do którego sukcesywnie będę dodawał moje uwagi coś w rodzaju suplementu dotyczącego fragmentów w których stwierdzę przekłamania, uproszczenia lub zwyczajne legendowanie się oparte na bujnej wyobraźni, które ni jak miały się do faktów.
Przypomnę, że poddanie strajku i zdrada TW Bolków ze Stoczni Gdańskiej im. Lenina miała miejsce kilkanaście godzin po podpisaniu w nocy z 15 na 16 sierpnia trójstronnego porozumienia trzech największych gdańskich stoczni w przedmiocie strajku (kontynuowania i zakończenia strajku) oraz w przedmiocie prowadzenia wspólnych, a nie w pojedynkę rozmów z rządem.
Komitet Strajkowy Stoczni Gdańskiej im. Lenina pod przywództwem Lecha Wałęsy i zgromadzonych przy nim działaczy WZZW, których nazwisk nawet nie chce mi się wymieniać, bo noszą miano zdrajców i zaprzańców.
Tym bardziej że trwali w swojej omercie wiedząc już w 1979 roku, że ich ówczesny guru był konfidentem bezpieki już od grudnia 1970 roku, a mimo to po jego zdradzie w dniu 16 sierpnia 1980 roku po raz kolejny uczynili z konfidenta bezpieki przewodniczącego, lecz tym razem już Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego.
Później był przez nich wyniesiony na funkcję przewodniczącego MKZ, KKP i KK Solidarności.
Spora ich grupa przyczyniła się do zainstalowania tego konfidenta bezpieki w Belwederze, przy którym wili swoje gniazdka i żyli w blasku i ciepełku TW Bolka przez wiele lat w nagrodę za ich omertę trwająca od 1979 roku.
Nie dziwie się dzisiejszym konfidentom, którzy w minionych latach poprzysięgli omertę na temat ichniego konfidenta bezpieki, którego spowiedź w tym względzie rzekomo nagrali na taśmę magnetofonową.
Ich ówczesną omerta trwająca wiele lat była i jest postrzegana przeze mnie jako ich zdrada Polski i Polaków, która ciąży na nich po dziś dzień pod postacią obecnego reżimu III RP, też po części ich dzieła czy to bezpośredniego czy pośredniego, a także przez zaniechanie..
Najzabawniejsze jest w tym to, że ci dzisiejsi oburzeni z taką łatwością chwalą się zasługami w Magdalence, przy okrągłym stole zdrady narodowej oraz blaszkami i świecidełkami, które przyjęli bez mrugnięcia okiem i wyrzutów sumienia od reżimu PRL Bis.
Komuniści sypnęli przed wieprzami sztucznymi perłami błyskotkami, a wieprze te perełki i błyskotki do piersi sobie przyszpilili i po saŁonach III RP poczęli biegać od koryta do koryta, oby za darmo, to i ocet był dla nich słodki jak miód.
By się dziś legendować i robić z siebie podrzędnego członka tej czy innej konstruktywnej opozycji PRL dziś są w stanie zostać nawet publicznym konfidentem i związać się z najbardziej ohydną kanalią i beneficjentem z czasów PRL, któremu z własnej inicjatywy denuncjują nie pytani i o to nie proszeni.
Cóż kurwą i cwelem wystarczy raz zostać, a w tym klinicznym przypadku najwidoczniej jest to już rutyna.

Moje uwagi będą pisane w innym kolorze by łatwo było je zauważyć.

Początek cytowanego fragmentu: Cdn.


2 komentarze:

  1. Anna Walentynowicz była Ukrainką. „Poznaliśmy historię, której zupełnie nie znaliśmy”
    "– Poznaliśmy historię, której zupełnie nie znaliśmy. Przyjechał człowiek z Kijowa z książką, którą sam napisał o pani Ani Walentynowicz, z której wynika, że nie tylko była Ukrainką, ale była z rodziny bardzo możnego Kozaka – mówił w audycji „Pod prąd” Jerzy Zalewski.
    Pomysł wspólnej podróży Jerzego Zalewskiego z synem i wnukiem Anny Walentynowicz na Ukrainę zrodził się, ponieważ powstała koncepcja stworzenia filmu o Walentynowicz. – Pojechaliśmy odwiedzić miejsce urodzenia babci, znaleźć jakieś wpisy w księgach, być może groby rodzinne, kościół, w którym ochrzczona – opowiadał w RDC Piotr Walentynowicz. – Jeszcze przed katastrofą smoleńską babcia prosiła, żebyśmy po jej powrocie pojechali na Ukrainę, żebym poznał jej rodzinę – dodał.
    „Sugerował coś, czego nie rozumieliśmy”
    Jak mówił Zalewski, na Ukrainę pojechał także dziennikarz z Równego. – W czasie podróży sugerował coś, czego nie rozumieliśmy. Jechaliśmy tam, żeby odkryć początek pani Ani, jej dom rodzinny, groby przodków, korzenie. A dziennikarz sugerował, że pani Ania była Ukrainką. My to uważaliśmy za nieporozumienie – powiedział.
    – Już po tych sugestiach, trochę zaniepokojeni, zadzwoniliśmy do naszych znajomych, m.in. do pani Ewy Siemaszko i poprosiliśmy ją o materiały, które podobno kiedyś były, o narodowości pani Ani. Przysłała nam artykuł i powiedzieliśmy, że to zupełna bzdura – opowiadał Zalewski.
    Jak wspomniał, później miał przyjechać ktoś z rodziny Anny Walentynowicz. – W progu staje pani łudząco podobna do babci. Wpatrujemy się w tę kobietę, ona na początku była bardzo nerwowa. Opowiada nam więcej o nas, niż my wiemy o niej. Jest pierwsze wzruszenie, siadamy w samochody. Jedziemy do miejscowości Sadowa, podjeżdżamy pod jakiś dom. Siostra babci, Katia wchodzi do tego domu i po chwili wychodzi druga siostra. Te siostry i kuzyn opowiadają kompletnie zszokowanym Walentynowiczom (synowi i wnukowi – red.) opowieść o ich własnej mamie i babci – relacjonował Piotr Walentynowicz.
    Historia, której nikt nie znał
    W RDC przyznał, że Walentynowicz od 1998 regularnie jeździła na Ukrainę, raz do roku. – Byłem przekonany, że do swojej siostry, ale nie wiedziałem, że tam jest więcej osób – zaznaczył. – Poznaliśmy historię, której zupełnie nie znaliśmy. Później przyjechał człowiek z Kijowa z książką, którą sam napisał o Annie Walentynowicz, z której wynika, że nie tylko była Ukrainką, ale była z rodziny bardzo możnego Kozaka. To zrobiło na nas takie wrażenie, że nie wiedzieliśmy o co chodziło. A on zaczął pokazywać źródła – opowiadał."

    http://www.rdc.pl/informacje/anna-walentynowicz-byla-ukrainka-poznalismy-historie-ktorej-zupelnie-nie-znalismy-posluchaj/

    Warto wysłuchać rozmowy pod w/w linkiem.

    Co w biografii A.Walentynowicz z książce Sł. Cenckiewicza jest prawdą?

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepraszam zainteresowanych, których wprowadziłem w błąd odnośnie otrzymanych przez Annę Walentynowicz ilości otrzymanych przez Nią odznaczeń "Krzyż Zasługi PRL".
    Napisałem że były to 3 Krzyże Zasługi, gdy tymczasem było to 4 Krzyże zasługi. Tymczasem były to dwa brązowe, srebrny i złoty.

    W roku 1953 została odznaczona Brązowym Krzyżem Zasługi przez prezydenta Bolesława Bieruta.

    W roku 1957 ponownie odznaczona Brązowym Krzyżem Zasługi przez Radę Państwa PRL.

    W roku 1961 odznaczona Srebrnym Krzyżem Zasługi przez Radę Państwa PRL.

    W roku 1966 odznaczona Złotym Krzyżem Zasługi przez Radę Państwa PRL.

    Uściślam informacje o Jej przynależności do stalinowskiego komunistycznego ZMP oraz delegacji na stalinowski zlot komunistycznej młodzieży w Berlinie oraz o jej liście w sprawie przydziału jej poza kolejnością mieszkania z puli Stoczni Gdańskiej im. Lenina.
    Podobnie mieszkanie poza kolejnością z puli Stoczni Gdańskiej im. Lenina w gdańskich Stogach przy ul. Wrzosy 26C otrzymał Lech Wałęsa, TW o ps. "Bolek".

    W 1951 wstępuje do komunistycznego Związku Młodzieży Polskiej.

    W 1951 jako delegatka wyjeżdża na zjazd stalinowskiej młodzieży z całego świata w Berlinie.

    W roku 1953 pisze list do Bolesława Bieruta i decyzją stoczniowej Rady Zakładowej otrzymuje mieszkanie w centrum Gdańska-Wrzeszcza.

    Poza tym, okazało się, że była też kłamczuchą o mitomańsko-martyrologicznym spaczeniu, bo pogrzebała za życia członków swojej rodziny, a w tym uśmierciła ojca na szańcach kampanii wrześniowej w 1939 r., który zmarł we własnym łóżku, dorabiając w międzyczasie z drugą żoną 5-kę dzieci.
    Uśmierciła za życia brata banderowca, który był skazany na 15. letni gułag za udział w bandach UPA, który przeżył i wróciła na Ukrainę.
    Uśmierciła siostrę Olgę, sympatyzującą i miło wspominającą ukraińskich "chłopców z lasu", którzy przyszli i nastraszyli Lachów tak, że ci porzucając cały dobytek uciekli przed mordem ukraińskich sąsiadów.
    Uśmierciła siostrę Olgę, która Ją odwiedziła w Gdańsku Wrzeszczu i u której co roku była na Ukrainie.
    Mimo to. opowiadała autorowi książki Sławomirowi Cenckiewicz swoje mitomańsko-martyrologiczne bajki o swoim sierocym losie, której rodzina nie ocalała podczas II WŚ.
    Wybitny historyk z Gdańska, każde jej słowo brała za dokument o wartości dowodowej i wysmażył poczytną książkę pt. "Anna Solidarność".
    Dziś mimo posiadanej wiedzy o tym, że w swojej książce napisał stek mitomańskich nie wydał do niej suplementu z erratami do mnogich kłamstw i po dziś dzień milczy. Być moze czeka na, że kłamstwa rozejdą się po kościach, a ludzie zapomną kłamstwa A. Walentynowicz, które on jako "wybitny historyk" opisał i zalegendował wykorzystując swoją popularność wśród wrogów Lecha Wałęsy znanego też jako TW Bolek, bo niestety TW Bolkiem był już od grudnia 1970 r.
    Jego koledzy z WZZW w liczbie 30-40 osób miało sposobność zwierzeń TW bolka usłyszeć już w grudnia 1979 r. podczas spotkania w mieszkaniu małżonków Gwiazdów.
    Ba, rzekomo zwierzenia kolegi konfidenta nagrali na kasetę magnetofonową, którą rzekomo przekazali Bogdanowi Borusewicz, u którego ta zniknęła.
    O kant dupy należy rozbić te wszelkie Wikipedie czy Encyklopedie Solidarności, edytowane na bieżące potrzeby polityczne.
    https://pl.wikipedia.org/wiki/Anna_Walentynowicz
    http://www.encysol.pl/wiki/Anna_Walentynowicz
    Czytałem akta osoby rozpracowywanej.
    Nawet natknąłem się na datę 3 IX 1982 r., gdy spotkaliśmy się z Anną Walentynowicz w pomieszczeniu administracyjnym w gdańskim więzieniu, gdy ona zdawała złoty medalik a ja zegarek i jedyne 112 zł., na które posiadam oryginalne pokwitowania do dziś.
    Brak słów, gdy czytam te mnogie wydrukowane kłamstwa nazywane faktami historycznymi przez takich samych "wybitnych historyków".

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.