poniedziałek, 29 czerwca 2015

Czy zachowałem się jak trzeba biorąc udział w prezydenckiej ustawce wyborczej 2015 roku?

Jestem Polakiem – to słowo w głębszym rozumieniu wiele znaczy.
Jestem nim nie dlatego tylko, że mówię po polsku, że inni mówiący tym samym językiem są mi duchowo bliżsi i bardziej dla mnie zrozumiali, że pewne moje osobiste sprawy łączą mnie bliżej z nimi, niż z obcymi, ale także dlatego, że obok sfery życia osobistego, indywidualnego znam zbiorowe życie narodu, którego jestem cząstką, że obok swoich spraw i interesów osobistych znam sprawy narodowe, interesy Polski, jako całości, interesy najwyższe, dla których należy poświęcić to, czego dla osobistych spraw poświęcić nie wolno. 

W dniu 24 maja 2015 roku odbywała się II tura ustawki prezydenckiej, w której nie zamierzałem podobnie jak w pierwszym akcie brać udziału w głosowaniu na mniejsze zło z Moją Rodziną.
Po południu postanowiłem  odwiedzić miejsca pamięci narodowej w Gdańsku, a w tym kawterę Nr 14 na Cmentarzu Garnizonowym w Gdańsku, na której nie byłem od 17 kwietnia 2015 roku, na której miałem zamiar uzupełnić ukradzione flagi, posprzątać, zapalić znicze.
Byłem do tego stopnia zafrasowany odbywającą się farsą wyborczą, że wychodząc z mieszkania zapomniałem zabrać ze sobą mój plecak pielgrzymi, w którym posiadam niezbędne wyposażenie jak i narzędzia niezbędne do instalacji flag i materiały do oklejania wkładów do zniczy w kolorze biało czerwonym.
Po drodze zawiozłem produkty spożywcze mojemu podopiecznemu, którego chciałem namówić na wycieczkę, lecz ten był zajęty grami komputerowymi, tak więc ruszyłem dalej sam.
Pierwszym przystankiem był gdański Cmentarz Garnizonowy, na którym uporządkowałem resztkę ocalałych flag, bo zostało ich jedynie siedem sztuk z dotychczasowych kilkunastu - nie mniej od 14 do 15 sztuk.
Większość z ocalałych flag, a w tym ta poświęcona śp. Michałowi zainstalowana we wrześniu 2014 roku na drzewie obok symbolicznych grobów Inki i Zagończyka są już w złym stanie i należałoby je przy kolejnej mojej wizycie wymienić na nowe.
W złym stanie są też dwie flagi zamontowane na tablicach pamiątkowych u wejścia na kwaterę Nr 14, które również należałoby wymienić w najbliższym czasie.
Ktoś z uporem godnym maniaka usuwa flagę/-i z symbolicznego grobu por. mar. Adama Dedio, które tam instaluję jak i znicze, zapewne wypalone, w barwach biało-czerwonych. Jeśli robi to ktoś z rodziny lub bliskich, to bardzo bym pragnął się z nimi spotkać i to wyjaśnić, bo być może nie życzą sobie moich polskich "rekwizytów".
Dzięki konfidentom, którzy mnie zadenuncjowali do reżimu ograniczyłem (mam nadzieję czasowo) instalowanie flag na drzewach przy pomniku Polskich Harcerek i Harcerzy Wolnego Miasta Gdańska, PPP i AK na skwerze przy Hucisku i Targu Rakowym (stara przedwojenna nazwa to Małym Błędnik) oraz pomniku Obrońców Poczty Polskiej w WMG.
Konfidenci, którzy mnie zadenuncjowali przysłużyli się też i do tego, że pozbawili mnie niewielkich przychodów, które w całości przeznaczałem na zakup zniczy i kwiatów, bo jakoś nikt nie garnie sie by mnie wspomóc swoim prywatnym groszem.
Dwóch konfidentów, którzy ujawnili moje personalia (jeden z nich mógł tyć donosicielem bezpośrednim, bo zna się na tym jako były TW i członek PZPR) znam z imienia i nazwiska.
Nadal odrzucam od siebie myśl, że mógł donieść na mnie do prokuratury były działacz WZZW niejaki Lech Zborowski, który mnie zdradził co bym tu nie napisał jednak w perfidny i haniebny sposób mnie zdradził, bo przekazał moje dane personalne dla łajdaka i beneficjenta z czasów PRL, komuszego działacza młodzieżowego i studenckiego, członka PZPR oraz TW coś tam coś tam zarejestrowanego w 1974 roku.
Mogę oświadczyć jedno, że moje problemy zaczęły się wkrótce po zdradzie i ujawnieniu moich personalia łajdakowi, który nie poznał nawet prawdziwego swego nazwiska, bo jego ojciec, też wybitny "tytan pracy"  i budowniczy  PRL oraz LWP nie zaufał swojemu synowi, łajdakowi, który donosił na swoich kolegów z pracy.
Najwidoczniej ojciec łajdaka musiał mieć coś bardzo okropnego na sumieniu, że odszedł z tego świata nie wyjawiając swoich prawdziwych personali, bo przecież nie z powodu rzekomego uczestnictwa w AK, czy przebywania w więzieniu na Zamku Lubelskim w charakterze więźnia, bo o tym z całą pewnością ojciec swojemu dorosłemu podówczas synowi opowiedziałby z detalami.
Historia związana z niemieckim lub sowieckim więzieniem w Zamku Lubelskim musiała wiązać się jedynie ze zbrodniczą przeszłością, ba, być może nawet z historią żydowskiego lub ukraińskiego strażnika więziennego tego więzienia.
Historia rodzinna ojca łajdaka z Gdyni wydaje mnie się historią zmyśloną od podstaw w celu ukrycia swojej przeszłości, niechlubnej, a być może i zbrodniczej.
Łajdak z Gdyni w ogóle miał pechowych dziadków po ojcu jak i po swojej matce, o którym sam łajdak z własnej inicjatywy napisał na NE, że wyszedł z walizeczką i wieść o nim znikła jak kamfora.
Mitoman od martyrologii wymyślanej na poczekaniu powiela kłamstwa nie tylko swoich rodziców ale i tworzy własne, które mają się nijak do znanych faktów oraz wzajemnie się wprost wykluczają.
Łajdak z Gdyni dał też dowód na to, że jest przestępcą, bo złodziejem cudzej tożsamości internetowej -nicku, który jest pod taką samą ochroną jak inne dobra osobiste człowieka. Zakładając fałszywe konta, profile na forach społecznościowych lub blogi podszywając się pod cudzą tożsamość by zamieścić na nich treści zawierające paszkwile, obelgi, zniesławienia, pomówienia w celu podważenia lub utraty zaufania do osoby posługującej się skradzionym i zawłaszczonym nickiem podlega odpowiedzialności karnej z art. 190a, 212, 216  plus art. za groźby karalne oraz propagowanie nienawiści z powodów politycznych z wykorzystaniem środków do masowej komunikacji opisanych w Kodeksie karnym.
Zamierzam posadzić na ławie oskarżonych nie tylko sprawcę ale i jego podżegaczy oraz pomocników, który mu pomagali w ciągłym popełnianiu przestępstw, bo nie był to odosobniony i jedyni incydent, który był tolerowany i wspierany przez administracją forum społecznościowego umożliwiającej reklamowanie strony zawierającej oczywiste i bezsprzecznie czyny karalne.
Najczęściej ci wszyscy okazjonalni patrioci bywają  w miejscach pamięci narodowej wówczas gdy muszą, gdy jest oficjalna uroczystość - pompa i by się pokazać, a kwiaty czy znicze kupią za pieniądze organizacyjne, bo wszak nie własne.
Jak tylko odfajkują obecność znikają wraz z terrorystycznymi pseudo dziennikarzami i oficjelami, którym gotowi są lizać publicznie czarcie racice, które poza plecami są rzekomo im tak bardzo niesmaczne i odrażające. Ci cyniczni hipokryci gdy tylko zbliżą się do łajdaków na urzędzie, to pełzają jak jakieś obślizłe robactwo na gnijącej i śmierdzącej padlinie.

Ad rem

Tak wiec będąc na cmentarzu i pochylając się nad symbolicznym grobem Inki oraz miejscem odnalezienia jej szczątków we wrześniu 2014 roku przeprowadziłem z Nią pozaziemska konwersację pytając przy tym, co mam począć, iść na głosowanie czy je zbojkotować tak jak to uczyniłem podczas pierwszego głosowania.
Usłyszałem jakby z Góry Gradowej jej głos bym tam wszedł i zastanowił się tam nad tym dylematem sam patrząc na Moje Ukochane Miasto Gdańsk, które mi podpowie jak powinienem, mam zachować się bym zachował się jak należy odrzucając swoje osobiste uprzedzenia do obu kandydatów w kolejnej ustawce i hucpie wyborczej.
Tak też uczyniłem.
Wszedłem na Górę Gradową i mój wzrok przykuł teren po stoczniowy oraz dźwigi stoczniowe wołające o pomoc prawie ludzkim głosem.
Patrząc na gdańską Starówkę, piękną taką, że moje myśli w mgnieniu oka poleciały ponad nią i ogarnęły widokiem całą Moją umęczoną przez wieki całe Polskę, która przez wieki całe była i jest pod obcą okupacją.
I tylko jedna myśl powróciła z tej mojej ziemskiej myślowej polskiej wędrówki powróciła do mnie i rzekła:

IDŹ I ZAGŁOSUJ, BO TAK ZACHOWAĆ SIĘ DZIŚ POWINIENEŚ JAKO POLAK!

TYLKO WÓWCZAS ZACHOWASZ SIĘ JAK TRZEBA, BO TYLKO TAK PODEJMUJESZ PRÓBĘ RATOWANIA NASZEJ POLSKI, TAK JAK UCZYNILIŚMY MY MIMO KOLOSALNEJ PRZEWAGI WROGA ZEWNĘTRZNEGO I WEWNĘTRZNEGO!

Tak też postąpiłem słuchając głosu wewnętrznego i zewnętrznego, a przy tym nie dochowując mojego wcześniejszego postanowienie o bojkocie kolejnej hucpy wyborczej polegającej na wyborze między Dżumą, a cholerą lub innym niepolskim paskudztwem.

Tak przedstawiał się mój gdański dzień w klipach filmowych i fotografiach zakończony wizytą z Moją Żoną komisji wyborczej, w której stwierdziliśmy, iż Nasz Syn z Naszą Wnuczką już był przed nami, bo widniał już jego podpis na liście wyborczej.
Usłuchał Naszej prośby by się jednak wbrew wcześniejszym ustaleniom udał się i wziął udział w głosowaniu.


Klip z gdańskiego Cmentarza Garnizonowego z dnia 24 maja 2015 roku:


Klip z gdańskiej Góry Gradowej z dnia 24 maja 2015 roku:


Kocham Moje Miasto Gdańsk, w którym pozostawię mój trwały ślad nawet wówczas, gdy już z Niego odejdę na wieczną pozaziemską służbę Bogu.


Obibok na własny koszt

Gdańsk AD 2015, 25 maja

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.