niedziela, 9 listopada 2014

Moja Mama właśnie odeszła na wieczną służbę Bogu

Moja Mama właśnie dziś, 9 listopada 2014 roku około godziny 1:15 w nocy odeszła na wieczną służbę Bogu.



Panie, Boże Wszechmogący, ufając Twemu wielkiemu Miłosierdziu zanoszę do Ciebie moją pokorną modlitwę: wyzwól duszę Twojej Służebnicy od wszystkich grzechów i kar za nie.

Niech święci Aniołowie jak najprędzej zaprowadzą ją z ciemności do wiekuistego światła, z karania do wiecznych radości.

Przez Chrystusa, Pana Naszego.

Amen.






Wieczny odpoczynek racz Jej dać, Panie, a światłość wiekuista niechaj Jej świeci.
Niech odpoczywa w pokoju.

Amen.

Moja śp. Mam bardzo lubiła oglądać tę fotografię wykonaną w roku 1968 w Pińsku, w którym mieszkała jej śp. Siostra, która pokochała Polesie i pińskie bagna i błota do tego stopnia, że nie chciała stamtąd wyjeżdżać do Polski, a właściwie PRL. Miała wówczas 40 lat.


Nasza śp. Mama z Moją Siostra i mną we własnej osobie pierwsza połowa lat 50. XX wieku. Stoimy po częściowo zniszczonej szkole, którą w okresie między dwiema wojnami światowymi wybudowała Nasza śp. Babcia, działaczka społeczna i gospodarcza, która miała jak to się mówi jaja, w przeciwieństwie do Naszego śp. Dziadka, który za to miał wenę i tworzył pieśni kościelne i psalmy, które są w użyciu po dzień dzisiejszy.


Niżej z całą rodzinką, w tym z siostrą i bratem, budowniczym gdańskiego pomnika Poległych Stoczniowców Gdańska w grudniu 1970 roku.


Brat (budowniczy pomnika) z siostrą przy budynku szkoły wybudowanej przez Naszą śp. Babcię.


 Nasza śp Mama z Moją Siostra i mną we własnej osobie pierwsza połowa lat 50. XX wieku.


Nasza Śp. Mama, Nasz śp, Brat, otruty w dniu 17.04.2012 r., którego trzymam na plecach i Moja Siostra, wiosna 1960 roku.

Posiadam fotografie z roku 1954 gdy Nasza śp. Mama klęczy przy grobie swojego Taty, a Naszego śp. Dziadka. Obok stoi Moja Siostra w stroju krakowskim, oraz Nasza śp. Babcia, działaczka społeczna w okresie budowy polskiej państwowości po 1918 roku, która trzymam mnie na rękach.
 Klęcząc zapewne nie przypuszczała, że klęczy przed swoim własnym grobem, w którym wkrótce spocznie.

Nasza śp. Mama będzie tam pochowana w Naszym grobie rodzinnym obok swoich Rodziców, Brata i syna, a Naszego śp. Brata, otrutego w dniu 17 kwietnia 2012 roku.


 Który napisał z Aresztu Śledczego w stanie wojennym do swojej i Naszej Matki tak jak wyżej.

W tym samym dniu mieliśmy z Moim śp. Bratem wykonane te dwie podkolorowane fotografie w szkole podstawowej w latach 60. XX wieku.





Moja śp. Mama w błogosławionym stanie ze mnę i z Moją Siostrą latem 1953 roku.

                                                                     R. I. P.


Grób Mojego śp. Dziadka - 1954 r.; grób Mojego śp. Wujka - 1966 r.; grób Mojej śp. Babci - 1980 r., grób Mojego śp. Brata - 2012; grób Mojej śp. Mamy - 2014 r.

Groby drugich dziadków i ich dzieci oraz bliskich jak i rodzeństwa są po sąsiedzku i zajmują spory obszar cmentarza, bo to na nim byli grzebani w większości członkowie mojej rodziny, która na cel utworzenia tego cmentarza przekazała nieodpłatnie na rzecz parafialnego cmentarza swoją prywatną ziemię z majątku.
Każdy spadkobierca donatorów ma prawo do bezpłatnego pochówku na tym cmentarzu oraz ich groby są zwolnione z wszelkich opłat na rzecz parafii, pod warunkiem mszy odprawionej w tamtejszym kościele parafialnym, lub innym, lecz obligatoryjnie przez tamtejszego proboszcza.
Uroczystości pogrzebowe Naszej śp. Mamy odbyły się w tamtejszym kościele parafialnym, co dopełniło rytuał zapisany w umowie darowizny gruntu pod utworzenie cmentarza parafialnego w XIX wieku.
Umowa jak widać obowiązuje i jest wykonywana w wieku XXI.
Pochówek Mojej śp. Mamy kończy pochówki z Jej linii spadkowej, bo ja z Moją Siostrą i naszymi rodzinami nie zamierzamy z przysługującego nam prawa skorzystać w przyszłości.
Prawo takie posiada rodzina Mojego śp. Wujka oraz dzieci i wnuki śp. Brata Mojej śp. Babci, ostatniej dziedziczki majątku, z którego wykrojono część gruntu na ten cmentarz parafialny.


                                                                R. I. P.

Panie, Boże Wszechmogący, ufając Twemu wielkiemu Miłosierdziu zanoszę do Ciebie moją pokorną modlitwę o wyzwolenie duszy Twojej Służebnicy od wszystkich grzechów i kar za nie.

Niech święci Aniołowie jak najprędzej zaprowadzą ją z ciemności do wiekuistego światła, z karania do wiecznych radości.

Przez Chrystusa, Pana Naszego.


Amen.




@Obibok na własny koszt


===============================

Aktualizacja po ataku na mój blog i usunięciu wszystkich fotografii.
Dziękuję kanalii lub kanaliom, którzy przesłali mi życzenia bym zdechła tak jak Mój śp. Brat otruty w kwietniu 2012 roku oraz bym się śpieszył i zdążył na ciepłe nóżki Mojej śp. Mamy.
Kim trzeba być by w tak nieludzki sposób się zachowywać w obliczu śmierci innych ludzi?
Onwk.

piątek, 7 listopada 2014

W Gdańsku w dniu 1 listopada 2014 roku


Późnym wieczorem, a właściwie już w nocy, bo o godz. 21: 50 w dniu 1 listopada 2014 roku wracając z gdańskich Stogów zajechałem z żoną na Cmentarz Garnizonowy w Gdańsku, tak by zobaczyć, co się zmieniło na kwaterze nr 14. „Kwatera Weteranów Walki o Wolną Polskę po zaplanowanych na ten dzień uroczystościach, jakie się tam odbyły tego dnia.

Dnia 1 listopada 2014 (sobota) i godzinie:18:00
adres: Gdańsk, gen. Henryka Dąbrowskiego 2
Okręg Pomorski Związku Żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych zaprasza na Zaduszki partyzanckie, które, jak co roku odbędą się 1 listopada o godz. 18 na Cmentarzu Garnizonowym w Gdańsku.
Podczas Zaduszek nastąpi także otwarcie wystawy poświęconej ekshumacjom i poszukiwaniu szczątków ofiar komunistycznego terroru, przygotowanej IPN.

Pojechałem nieco dalej pod bramę cmentarza sowieckich sołdatów, a tam pełno palących się zniczy, tak jakby to było jakieś komunistyczne lub krasno armijne święto, a do Gdańska przybyli mongolskie hordy, które w marcu i kwietniu 1945 roku wydali wyrok śmierci Miastu Gdańsk.

Ciekaw byłem, kto tyle zniczy tam postawił w czasie katolickiego święta Wszystkich Świętych, które uznaje kościół luterański i anglikański, lecz nie wszelakie odmiany cerkwi i kościołów prawosławnych.

Dziś, dnia 2.11.2014 r. już wiem, kto za tym stał, bratnie WSI i jego agentura z nEonu24.ru i imiennie maskirowicz & bolszewik @zygmunt białas, od FYMa.
„Zapalmy świeczki za ofiary w Noworosji”:
To on i jego towarzysze nawoływali do zapalenia zniczy dla rosyjskich terrorystów i zbrodniarzy wojennych, którzy mordowali ludzi w Czeczenii, Gruzji, a dziś mordują na Ukrainie.
Będąc już na kwaterze nr 14. zostałem i miło i nie miło zaskoczony.

Mio, że przybyło bardzo dużo kwiatów i zniczy, a i byli obecni tam liczni spóźnieni ludzie, którzy przybyli by zapalić znicze i postawić kwiaty na grobach i okalającym pomnik murku z tablicami upamiętniającymi polskich patriotów zamordowanych przez dwóch okupantów Polaki, niemieckiego i rosyjskiego.

Zaskoczony niemile, bo okazało się, że są też pośród tych, co tam przybywają także hieny cmentarne, które kradną kwiaty i flagi, które do nich nie należały i nie należą.
Tak było m.in. z doniczką żółtych kwiatów w doniczce z moją flagą narodową, którą ktoś zdjął z murku po prawej stronie pomnika i postawiła wedle swego widzi mi się na indywidualnym grobie śp. Teresy Janickiej, bo te kwiaty, czerwony znicz i flaga narodowa wetknięta w doniczkę były poświęcone pamięci ludzi wymienionych na tabliczkach przytwierdzonych na murze oporowym po prawej stronie pomnika.

Tak było przez ingerencją hieny cmentarnej w dniu 31.10.2014 roku:


Widoczne na fotografii kwiaty z flagą po prawej stronie pomnika zostały z murku przestawione na grób widoczny poniżej murku.

Cały album z fotografiami z dnia 31 października 2014 roku:


Tak było w nocy w dniu 1 listopada 2014 roku:


Cały album z fotografiami z dnia 1 listopada 2014 roku:


Nie życzę sobie by ktokolwiek był dysponentem nie swoich zniczy, kwiatów czy flag narodowych, bo te, które tam pozostawiam lub instaluję mają swoje głęboko przemyślane przeze mnie uzasadnienie i wara każdemu od moich zniczy, kwiatów czy flag narodowych.
Niech każda z hien sama sobie kupi znicze, kwiaty oraz flagi i wówczas dysponuje nimi według swego widzi mi się.
Podobnie jak zrywanie lub odłamywanie flagi z drzewa obok symbolicznych grobów Inki i Zagończyka, która został poświęcona pamięci śp. Michała Stanisława de Zieleśkiewicz, a którą ktoś notorycznie odłamuje i wtyka według swojego uznania w wazony z kwiatami na indywidualnych grobach zmarłych w „wolnej” III RP.
Polskie flagi narodowe poza jedynym przypadkiem śp. Michała Stanisława de Zieleśkiewicz są instalowane na/przy pomnikach lub tablicach, miejscach oporu zbrojnego jak fortyfikacje na Westerplatte, grobach zbiorowych obrońców Polski lub grobach symbolicznych osób zamordowanych przez komunistów, i których miejsca pochówków nie są po dziś dzień znane, jak Inki czy Zagończyka.
Bardzo marny to „Polak”, a tym bardziej marny „patriota” i „partyzant” NSZ, który przychodzi na cmentarz, a szczególnie na tą szczególną kwaterę z rzekomo patriotycznych pobudek by jak hiena zawłaszczać nie swoje mienie by udekorować być może grób swojej bliskiej osoby.

Hańba po trzy kroć hańba!


PS

Poczta wewnętrzna wysłana do znajomej Blogerki: o moich gdańskich pielgrzymkach
w dniu 31 października i 1 listopada 2014 roku:



31 października wymieniłem flagi na symbolicznych grobach Inki i Zagończyka na nowe, bo te które zainstalowałem w dniu 29 sierpnia 2014 roku były nieco przybrudzone i zainstalowałem je na murku oporowym z tablicami pamiątkowymi, w tym jedna w wazonie z żółtymi kwiatami widocznymi na fotografii wyżej, które to kwiaty wraz z flagą ktoś raczył przestawić na grób poniżej, co stwierdziłem będąc na Cmentarzu Garnizonowym o godz. 21:50 w dniu 1 listopada 2014 r.



Takie podkradanie i nieuprawnione przenoszenie kwiatów i flag na inne groby jest z wszech miar zachowaniem uwłaczającym i haniebnym, bo tak zachowują się hieny cmentarne, a ta/te były rzekomo "nasze".

Album z 31.10.2014 r.:

Tak zastałem kwiaty z flagą wieczorem 1 listopada 2014 roku - na murku ostał się jedynie czerwony znicz:



Przyszło młode małżeństwo z kwiatami, które postawili w miejsce zabranych żółtych kwiatów, do których tak jak wcześniej wetknięta została flaga narodowa i kwiaty postawione na murku z tablicami pamiątkowymi.



Mam nadzieję, że nie znalazła się kolejny pseudo patriota i nie podprowadził na grób kolejnych kwiatów - tym razem białych - z flagą narodową.
Podobnie jak ma się to z flagą przytwierdzoną do drzewa, która jest ułamywana przez innych zainteresowanych przystrajaniem grobów wedle swego widzi mi się, a tym bardziej flagą nie będącą ich własnością, bo ta została poświęcona pamięci śp. Michałowi Stanisławowi de Zieleśkiewicz.<br><br><br>

Cały album z dnia 1.11.2014 r. jest TU:


Zaklinanie rzeczywistości i historii

Działacze WZZW i Solidarności będący na emigracji są całkowicie niezorientowani w tym wszystkim, co było i jest z PRL Bis.
Jak wracają, to pierwsze kroki kierują do byłych swoich rzekomych kolegów, którzy okazali się zdrajcami i zaprzańcami, a przy tym wyświadczając nieświadomie lub z premedytacją usługi – vide Andrzej Rozpłochowski czy Lech Zborowski, który przez całe lata był lokajem Borsuka, który lokował go w kolejnych trzech melinach eSBeczych u TW coś tam coś tam.
Poczynając od pierwszej meliny drukarzy przy ulicy Rzeźnickiej w Gdańsku w mieszkaniu służbowym przy Muzeum Narodowym i kolejnym na starówce chyba przy ulicy Szerokiej lub Św. Ducha.
Andrzej Rozpłochowski, tak jak Michnik wybaczył Kiszczakowi, Jaruzelskiemu, tak on wybaczył swojemu ojcu z UB i swojej żonie TW coś tam coś tam, która donosiła nie tylko na jego, jako męża, ale i na wszystkich, z którymi się zetknęła będąc żoną prominentnego działacza I Solidarności – KK i Regionu śląskiego.
Tadeusz Jedynak, o którym w Magdalence tak ciepło i życzliwie wypowiadał się Kiszczak, można to zobaczyć i usłyszeć na filmie nagranym przez SB w Magdalence, który tak jak TW Znak, Michał Boni znalazł się w Komitecie Strajkowym w kopalni ot tak rzekomo bez przyczyny i bez skierowania na ten sam front walki bezpieki Kiszczaka.
Tadeusz Jedynak został nawet wezwany będąc już w połowie drogi na emigrację do Australii.
Na rozkaz Kiszczaka wróciła do PRL, przedostał się jak i kurdupel TW Znak niezauważenie przez płot, niczym TW Bolek i zagnieździć się, jako rzekomy działacz solidarności i antykomunista w tamtejszym komitecie kopalnianym w sierpniu 1988 roku, by zakończyć strajk na wezwanie TW Bolka w dniu 3 września 1988 roku w tym samy miejscu i w tym samym miesiącu jak w roku 1980.
Mało, kto wie o tym, że strajki w sierpniu i wrześniu 1988 roku miały miejsce w tych samych miejscach jak w roku 1980 i zakończone w tych samych dniach.
Nie chce mi się pisać o sprawach oczywistych dla każdego, kto potrafi sam czytać ze zrozumieniem i wyciągać z tego, co przeczyta, zobaczy, usłyszy logiczne i celne wnioski.

Weźmy trzy panie z Solidarności, a w tym dwie, które rzekomo by się dziś bezgranicznie wspierały.

Gdy tymczasem prawda jest brutalna i zgoła całkiem inna, bo Alina Pienkowska (tak Pienkowska, bo tak brzmi prawidłowo nazwisko Aliny, a nie jak się utarło dotychczas Pieńkowska, jak choćby czyni to niedoinformowani redaktorzy Encyklopedii Solidarności (ES) – dowód w linku: http://www.encyklopedia-solidarnosci.pl/wiki/index.php?title=Alina_Pie%C5%84kowska ), to choć rzekomo była przeciwna udziałowi w OS, to jednak wraz ze swoim mężem Borsukiem, którego Kiszczak i TW Bolek namaścili na szefa TZR Gdańskiego w 1989 roku rozpoczęła mord na Pierwszej Solidarności tworząc nową namiastkę Solidarności tworzonej przez Kiszczaka i aparat bezpieczeństwa PRL.

Laurkę do ES napisała sam o sobie zainteresowania, czyli Alina Pienkowska, w której czytamy takie oto niedorzeczności o tej rzekomej przeciwniczce Magdalenki i OS oraz osobie, która dziś rzekomo wspierałaby śp. Annę Walentynowicz.

Żal, że nie czyniła tego jak mogła za życia, bo teraz to można gdybać także i to, że dziś Alina Pienkowska byłaby członkiem lub i znanym działaczem Platformy Obywatelskiej, tak jak wcześniej była prominentnym członkiem Unii Demokratycznej i Unii Wolności aż do swojej śmierci. Bo nie słyszałem by się z UW kiedykolwiek pożegnała za swojego życia.
Czyli była członkiem dwóch partii zawzięcie zwalczających Solidarność – w tym szczególnie działaczy Pierwszej Solidarności, do których należeli, jako małżonkowie, rzekomo działacze Solidarności.
Mogła pomóc za życia śp. Annie Walentynowicz, lecz Alina Pienkowska była całkowicie uległa mężowi i wolała trzymać z łachudrami i łobuzami poczynając od 1989 roku i trwając przy nich do ostatniego swojego tchnienia.
Tak, więc to, co napisał Lech Zborowski jest jego domniemaniem nieopartym na żadnych zaistniałych czy istniejących faktach w przeszłości.
Są to jedynie pobożne życzenia i pomysły samego Lecha Zborowskiego, który nie wiedzieć, czemu pomija tak znaczące fakty z życia Aliny Pieńkowskiej, jakie były z jej osobistym udziałem poczynając od roku 1989 oraz tego, że była żoną Borsuka i przynależała do dwóch antypolskich partii UD i UW oraz to, że razem z TW Bolkiem i swoim mężem Borsukiem będąc we władza nowej Solidarności wzięła udział w zamordowaniu Pierwszej Solidarności w ramach tworzonej nowej, lecz z gruntu fałszywą jej ikony, falsyfikatu i to pod auspicjami i patronatem samego Czesława Kiszczaka.
Dziwi, lecz nie za bardzo taki ogląd wydarzeń minionych przez Lecha Zborowskiego, a za razem nie dziwi, skoro Lech Zborowski w dalszym ciągu łobuzów, zdrajców, zaprzańców i pospolitych złodziei z sitwy III RP ma za solidnych i uczciwych - według jego mniemania - przyjaciół z dawnych lat opozycji, bo jakoś umknęły w tych opiniach fakty jak i to, że ci ludzie dziś są całkiem innymi osobowościami od tych, jakie poznał ponad ćwierć wieku wstecz.


Nie było obu paniom po drodze poczynając od 1989 roku i nie zmienią już tego jakiekolwiek życzeniowe wywody czynione publiczne przez Lecha Zborowskiego ani nikogo innego.
To, co napisał Lech Zborowski w swoim artykule, nie ma nic wspólnego z faktami i zaistniałymi w przeszłości relacjami wzajemnymi między oby tymi paniami po roku 1989.
Według mnie zarówno Borsuk jak i jego żona unikali i wyrzekali się zażyłości i bliskiej znajomości z „oszołomką” i „prostaczką”, na której temat razem z TW Bolkiem i fanatycznymi lokajami typu Borowczak rozsiewali plotki o „alkoholiczce” i „stoczniowej meliniarze” handlującej alkoholem na terenie SG im. Lenina, która rzekomo melinę miała w kabinie stoczniowej suwnicy.
Borsuk i Alina Pienkowska i Anna Walentynowicz, t były dwa całkiem inne i nieprzystające do siebie światy i nie ma, co zaklinać tej brutalnej prawdy.
No chyba, ze przez ocean wzrok się i słuch, co po niektórym poprawia, ze to zauważają, czego ja i mi podobni nie zauważali z całkiem bliska.
Ponadto, Borsuk, znaczy Bogdan Borusewicz i mąż Aliny Pienkowskiej nie miał formalnego prawa zostać nawet szeregowym członkiem jakiegokolwiek związku zawodowego w myśl obowiązującej ustawy o związkach zawodowych czy też Statutu Solidarności tak tej pierwszej jak i tek eSBeczej, Kiszczaka i TW Bolka.

Ba, nawet do OPZZ by nie został przyjęty, bo nie był pracownikiem, rencistą czy emerytem.
Co Alina Pienkowska sama o sobie napisała w Encyklopedii Solidarności?

A no coś takiego, cytują:
14 VIII 1980 przekazała do Radia Wolna Europa postulaty strajkujących stoczniowców i apel o pomoc żywnościową, przewodnicząca KS w stoczniowej przychodni, członek Prezydium MKS w SG, 16 VIII 1980 po podpisaniu przez Lecha Wałęsę porozumienia z dyrekcją Stoczni i ogłoszeniu zakończenia strajku zatrzymywała przy bramie nr 3 (z Anną Walentynowicz) wychodzących ze Stoczni robotników, aby kontynuowali strajk solidarnościowy z innymi zakładami Trójmiasta, w wyniku, czego część załogi SG pozostała na terenie Stoczni. 16/17 VIII 1980 współredagowała 21 postulatów, autorka postulatu 16. dot. służby zdrowia, sygnatariuszka Porozumień Sierpniowych; od IX 1980 w „S”; przewodnicząca KZ w stoczniowej przychodni, członek Prezydium MKZ Gdańsk; w XI 1980 przewodnicząca KS Służby Zdrowia podczas strajku w Urzędzie Wojewódzkim w Gdańsku, od jesieni przewodnicząca Krajowej Sekcji Służby Zdrowia „S”. W VII 1981 delegat na WZD Regionu Gdańskiego, członek PPrezydium, ZR 29 XI 1981 w proteście przeciw metodom kierowania Związkiem przez L. Wałęsę odeszła z ZR.
13 XII 1981 internowana w Ośr. Odosobnienia w Strzebielinku, następnie w Gdańsku, Bydgoszczy-Fordonie i Gołdapi, zwolniona w VII 1982. Od VIII współpracowniczka RKK Gdańsk, organizowała mieszkania dla działaczy podziemia (z Haliną Szumiało i Romaną Zawitkowską). W 1986 współorganizatorka Fundacji Społecznej „S”. Od XII 1986 w składzie Komisji Interwencji i Praworządności „S” (kierowanej przez Zofię i Zbigniewa Romaszewskich). W V 1988 wspomagała strajk w SG, w VIII 1988 uczestniczka strajku w SG, członek Prezydium MKS.
W 1989 odmówiła udziału w obradach Okrągłego Stołu. 1989-1990 członek TZR „S” Gdańsk, 1990-1992 delegat na WZD Regionu Gdańskiego, członek ZR, do 1991 w Prezydium ZR, delegat na KZD, członek KK. 1991-1993 senator RP z listy „S”. Od 1993 w UD, UW. 1998-2002 radna Miasta Gdańsk z listy UW.
Honorowy Obywatel Miasta Gdańska (2000), odznaczona pośmiertnie Krzyżem Wielkim Orderu Odrodzenia Polski (2006).
18 VIII 1978 – 5 VIII 1982 rozpracowywana przez Wydz. IIIA KW MO w Gdańsku w ramach SOR krypt. Pielęgniarka.”
Koniec cytatu za:



I jak to z tym nie chceniem brania udziału w OS było z Aliną Pienkowską?
Wypadałoby dociec, od kiedy była przeciwnikiem a od kiedy była jego gorącym zwolennikiem i orędowniczką.
Inną ciekawostką są takie oto znane już publicznie fakty jak to, że w Strzebielinu ponad 20% tam internowanych poszło na współpracę z bezpieką PRL w różnych charakterze.

Skoro ktoś wychodzi z internowania na wolność w dniu 22 lipca 1982 roku, a już w miesiącu sierpniu 1982 roku przestaje być rzekomo w kręgu osób zainteresowanych bezpieki, to musi być coś na rzeczy, a przynajmniej jak tak uważałem i uważam.
Tym bardziej, że rozpracowywanie w ramach SOR krypt. „Pielęgniarka” zakończono w dniu 5 sierpnia 1982 roku.
Czyż to nie jest i ciekawe, a zarazem wymowne, żeby nie rzec podejrzane i bardzo wątpliwe?


Np. Witold Merkel dla Lecha Zborowskiego „serdeczny i sympatyczny kolega Witek” jawi się, jako fajny i solidny kolega, którego on bardzo dobrze znał i zna po dziś dzień i nie dał mi wiary moim relacjom o jego wyczynach, jako likwidatora polskich przedsiębiorstw państwowych w woj. gdańskim i pomorskim, gdy był człowiekiem trójmiejskiej mafii, bandy rozkradającej dorobek wielu pokoleń Polaków.
Tak jak jego brat Jacek i wielu innych rzekomo „naszych” prywatyzatorów oraz hersztów trójmiejskich na urzędach wojewodów, prezydentów i burmistrzów miast pod wodzą Maćka Pierwszego Przerwy rozgrabili mienie ogólnonarodowe.
Jest to dowód na to, że ci będący na emigracji nie potrafią prawidłowo ocenić ludzi tu i teraz żyjących, jak i nie potrafią prawidłowo ocenić wydarzeń tak z przeszłości jak i bieżących, bo są oderwani od rzeczywistości i żyją medialną papką podaną im na odległość przez media jak i przez załganych ich kolegów, którzy się tu uświnili po sam świński ryj.
Oburzeni i akademicy, tak z jednej i z drugiej strony zawiśli w czasach Pierwszej Solidarności i najwyżej kilka pierwszych lat po wprowadzeniu stanu wojennego, a ich walka i udział w życiu społecznym polega od roku 1989 na braniu udziału w akademiach rocznicowych i opowiadaniu tego samego w kółko niczym zdarte płyty winylowe, które skrzeczą i szumią niestrawną treścią.
Wszyscy oni już się wypalili i wystrzelali z tego wszystkiego, co wiedzieli lub zasłyszeli od innych i dziś poszukują by przeżyć każdego, kto by im przekazał nowe nieznane publicznie fakty z przeszłości.
M.in., dlatego otrzymałem kilka propozycji od byłych działaczy do wzięcia udziału w wydaniu wspólnych książek, w których byłby cały rozdział do mojej wyłącznej dyspozycji.
Ba, nawet są gotowi pokryć wszelkie koszty wydawnicze wynikłe z ich druku i dystrybucji.
Ala cóż począć, skoro niektórzy z nich potrafią na akademiach opowiadać o strajku w grudniu 1981 roku w gdańskich stoczniach, jako rzekomo jego uczestnicy, w strajkach, w którym oni w ogóle nie uczestniczyli choćby przez jedną sekundę, bo od północy lub przed ich wybuchł w dniu 14.12.1981 r. w gdańskich stoczniach oni już byli internowani, a więc z oczywistych względów nie mogli być uczestnikami strajku ani tym bardzie brutalnej pacyfikacji, jaka miała miejsce w dniu 16 grudnia 1981 roku.
Mogę zaś z całą powagą i stanowczością potwierdzić, że w strajku brał udział Antoni Macierewicz, z którym pod konwojem oddziału ZOMO w jednej dwójce zostaliśmy doprowadzeni z terenu Naszej GSR do Sali BHP Stoczni Gdańskiej im. Lenina, gdzie został w mojej obecności zatrzymany i wyprowadzony z dużej sali do mniejszego pomieszczenia obok.
Antoni szedł w mojej czapce futrzanej, którą posiadam, jako eksponat do dziś w moich zbiorach archiwalnych ze stanu wojennego pierwszej Solidarności oraz periodyki sprzed sierpnia 1980 roku jak np. wydawnictwa KOR.

Kolejna pani, która po naszej rozmowie przeprowadzonej w dniu 17 października 2014 roku objawiła się nadętą i zadufaną w sonie i swojej wyjątkowości osobą jest Joanna Duda-Gwiazda, z którą w przyszłości nie chcę mieć już cokolwiek wspólnego, bo straciła w moich oczach dotychczasową atencję i uszanowanie.




Od 1962 do 1968 należała do Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej.

Wynika z tego, że należała do opcji żydowskiej w PZPR, która przegrała walkę o przywództwo w partii i PRL po zajściach marcowych w 1968 roku.
Czerpała profity przynależności do PZPR tuż po ukończeniu studiów, bo w 1963 ukończyła studia na Wydziale Budowy Okrętów Politechniki Gdańskiej – specjalność maszyny i siłownie okrętowe.
Od tego też roku 1963 i po rocznym stażu w PZPR do roku 1965 była głównym technologiem, a nie szeregowym pracownikiem w Stoczni Jachtowej w Gdańsk.
Tym bardziej, że nie miała żadnej praktyki zawodowej, bo najwidoczniej była bardzo aktywną towarzyską w PZPR już na Politechnice Gdańskiej.

W VIII 1980 uczestniczka strajku w Stoczni Gdańskiej im. Lenina, członek Prezydium MKS, współautorka 21 postulatów strajkowych; od IX 1980 w „S” w CTO, członek Prezydium MKZ Gdańsk, rzecznik prasowy; redaktor niezależnego tygodnika „Solidarność”, pisma MKZ Gdańsk, następnie Regionu Gdańskiego; w VII 1981 delegat na I WZD Regionu Gdańskiego, członek ZR, 29 XI 1981 odwołana z ZR.
13 XII 1981 internowana w Ośr. Odosobnienia w Strzebielinku, AŚ w Gdańsku, Bydgoszczy-Fordonie, Gołdapi i Darłówku, zwolniona w VII 1982. Po wyjściu ponownie zatrudniona w CTO.
Nie każdego taki przywilej kopnął spośród tych działaczy stoczniowych, którzy byli członkami komitetów strajkowych tak w sierpniu 1980 r. czy w grudniu 1981 r. oraz tych, którzy pełnili funkcje związkowe w Solidarności.
Mi na ten przykład nie było dane już po rzekomym obaleniu komunizmu w 1989 roku wrócić do Gdańskiej Stoczni Remontowej im. Józefa Piłsudskiego, z której zostałem zwolniony po brutalnej pacyfikacji w dniu 16 grudnia 1981 roku i po drugim strajku w dniu 28 grudnia 1981 roku.
Decyzja negatywna tzw. Komisji Pojednawczej była uzasadniona m.in. tym, że moja osoba zagrażałaby zawartym porozumieniom przy okrągłym kanciastym stole.
Tymczasem posiadam pisemną opinię o przebiegu pracy w Stoczni remontowej, w której jak wół jest napisane, że zostałem zwolniony z pracy za działalność w okresie legalnej działalności Solidarności pełniąc funkcje członka Komisji Zakładowej oraz przewodniczącego Komisji Wydziałowej w Gdańskiej Stoczni Remontowej im. Józefa Piłsudskiego.
To było nieistotne dla także solidarnościowych przedstawicieli w tzw. Komisji Pojednawczej, która mój wniosek o przywrócenie do pracy zaopiniowała negatywne, bo byłem przeciwnikiem Magdalenki i OS.
Gdybym był żydkiem to z całą pewnością nie spotkały mnie te wszelkie represje i szykany, jakie mnie spotkały w rzekomo wolnej i rzekomo niepodległej Polsce pod mianem III RP, czyli PRL kontynuacja, która była i jest jak niczym filmowy matriks.

I jeszcze jedna uwaga świadcząca, że Joanna Duda-Gwiazda należy do nacji wy.ranej, to to, że od razu po urodzeniu kończyła studia, tak jakby nie chodziła, do jakiejkolwiek szkoły w PRL-owskim kibucu.
Dowód:
Proszę prześledzić życiorysy Michników, Kuroni, Geremków, Smolarów, Wielowieyskich i inszych żydowskich patriotów, rzekomo polskich, a okaże się, że te jabłka spadły z tej samej żydowskiej korzennej dzikiej jabłonki.

Trzecią z pań była śp. Anna Walentynowicz, która też ma, co by nie napisać zszargany wcześniejszy życiorys, co, do którego jakoś nikt się nie czepia, a przecież też należała do sitwy herszta o kryptonimie TW Bolek.



Spośród pań, które wymieniam, miałem i mam uszanowanie tylko dla jednej z nich, a tą panią była i jest śp. Anna Walentynowicz, która czasami niepotrzebnie dawała się wpuszczać w pokrzywy i osty fałszywym podpowiadaczo-doradzaczom, którzy przy okazji chcieli coś dla siebie przy okazji ugrać o ile było to im wygodne.
By po cynicznym wykorzystaniu tej starszej pani opluć ją i pomówić o najprzeróżniejsze niedorzeczności i bezeceństwa.
Ba, była dworką w dworze TW Bolka jak i chrzestną potomka tegoż samego TW Bolka, z czego wówczas była bardzo bardzo dumna.
Dopiero w późniejszym okresie się z TW Bolkiem poprztykali i pożarli, a wówczas stali się ogniem i wodą.
Podobnie była z Krzysztofem Wyszkowskim i wieloma innymi, którzy aportowali i chadzali w procesjach z darami na urodzinki TW Bolka.

Dla których TW Bolek stał się wrogiem i niewdzięcznikiem dopiero wówczas, gdy furtka wejściowa do rezydencji TW Bolka przy ulicy Polanki w Gdańsku okazała się zamknięta.
Tak to leciało z większością dzisiejszych jego najzajadlejszych wrogów, którzy dziś grają kolejną rolę swojego życia pod mianem rzekomo „oburzonych” - o dziwo oburzonych na to, co sami poczynając od Magdalenki i OS wystroili Nam Polakom wespół z komunistycznymi zbrodniarzami i zdrajcami, nad którymi w wielomilionowej liczbie trzymali swoje parasolki ochronne, a przy tym niszcząc, szykanując i poddając różnym represjom przeciwnikom Magdalenki, OS i TW Bolków, Borsuków, Borowczaków, Lewandowskich, Merkli, Strzyżewiczów, Bogdanów Olszewskich, Płażyńskich, Tusków, mnogich Rybickich z Aramami i Ickami włącznie.
Taj już jest, że pejsate nie zauważają u swoich obrzezanych pobratymców z pejsami i pochwami w poprzek tego, co z taką lubością i łatwością dostrzegają u innych nacji.
Dal nich to pejsaty złodziej i oszust, który okrada i oszukuje gojów to jest najuczciwszy i najbardziej prawy pejsaty godny uszanowania i nagród wszelakich, bo okradał i oszukiwał prawie zwierzęta, gojów.

Pomijam dwie inne znane panie jak Alinę Kowalczyk czy Henrykę Krzywonos, bo jedna i druga były naiwnymi i fanatycznymi służkami TW Bolka, z tym, że pierwsza dziś jest w tzw. „oburzonych” a druga w kamaryli TW Bolka, Bolków i Borsuków.
Alina Kowalczyk, to nawet widziała w czasie grudniowego strajku w stanie wojennym widziała minimum siedem, a nawet osiem razy więcej strajkujących gdańskich stoczniowców w Stoczni Gdańskiej im. Lenina nić widzieli ich liczbę członkowie komitetu strajkowego GSR, którego miałem przyjemność być jednym z jego członków.
Cóż począć, skoro 25 lat z okładem organizowali sami dla siebie akademie i spędy solidarnościowych rocznic.
Ba, brali, jako autorytety w nich osobisty udziału.
I po coraz liczniejszych akademiach rocznicowych nakręcili swoją spiralę wyobraźni chcąc zaistnienie i zaimponować ciągle nowymi rewelacjami, to nic, że oderwanymi do rzeczywistości. Lecz kto by dociekał tak nieistotnych faktów, które wygłaszają wszak „niekwestionowane autorytety” solidarnościowe i przeciwnicy TW Bolka.

Każdą taką papkę lemingi łykną bez popijania choćby wodą źródlaną, choć w między casze zostali napojeni pomyjami i gnojówką lub breją z kałuży.

Wszak oni już sobie ugruntowali pozycję rzekomych nieomylnych i jedynych autorytetów od historii solidarnościowej niczym TW Bolek i jego koteria.

Każdy kto zabiegał o odznaczenie jak i ten co je odebrał nie jest żadnym dla mnie autorytetem, bo przyjął odznaczenie w uznaniu swoich zasług w przegraniu walki Pierwszej Solidarności o Wolną Suwerenną i Niepodległa Polskę.
Tym bardziej, że walka o Wolną Polskę nie jest zakończona po dzień dzisiejszy, a więc za co te odznaczenia, za ustanowienie i kontynuację PRL Bis pod nazwą III RP?