wtorek, 11 marca 2014

Parę pamiątek po mojej działalności drukarskiej w stanie wojennym



Na tej maszynie powstawały teksty moich ulotek poczynając od stycznia 1982 roku.


Moją pierwszą maszyną do pisania była maszyna marki CONSUL, którą otrzymałem w prezencie, jako przewodniczący komisji wydziałowej i członek Komisji Zakładowej NSZZ Solidarność” GSR od kolegi Ryszarda, pracownika serwisu maszyn licząco-piszących, który znajdował się na terenie Gdańskiej Stoczni Remontowej im. Józefa Piłsudskiego, a którą On przywrócił do życia po tym jak w 1981 roku maszyna ta została przeznaczona do fizycznej likwidacji.

Podobnie wyglądała moja maszyna przed usunięciem numerów fabrycznego i ewidencyjnego i pomalowaniem:



Na tej maszynie do pisania po powrocie ze Stoczni do domu pisałem różne pisma związkowe, w tym setki protokołów z zebrań z Załogą GSR, które odbywały się prawie codziennie.

Zostały z niej w stanie wojennym usunięty trwale numer fabryczny oraz numery stoczniowej ewidencji oraz pomalowana farbą niebieską, bo taką miałem pod ręką.

Oryginalnym kolorem tej walizkowej maszyny do pisania był ciemno szary.

Ta wygląda dziś moja stara maszyna marki CONSUL:


https://lh3.googleusercontent.com/-YwD6i-J_Tl0/T4itn_B3UnI/AAAAAAAACSg/rCzEpUWdLMo/w525-h393-no/DSC01691.JPG



Na tej maszynie do pisania były sporządzane przeze mnie ulotki pisane w 6 lub 7 egzemplarzach na papierze maszynowym i papierze przebitkowym z wykorzystaniem kalki maszynowej (czarnej) lub ołówkowej (fioletowej), tak by za jednym pisaniem powstawało jak najwięcej czytelnych egzemplarzy.

Praca była bardzo czasochłonna i mało efektywna, bo żeby sporządzić 500 egzemplarzy ulotek musiałem pisać czasem i 100 razy ten sam tekst, ze człowiek dostawał kręćka, a wówczas popełniałem znaczące błędy, które dyskwalifikowały taką partię ulotek w ogóle.

Gdy na przełomie marca i kwietnia 1982 roku już w nowej pracy po tym jak za działalność związkową zostałem zwolniony z pracy w GSR nadarzyła mi się okazja wejścia w posiadanie likwidowanych maszyn do pisania, dwóch kserokopiarek oraz jednego powielacza ROTO w kolorze czarnym.

Aby je przejąć musiałem wpierw załatwić na skupie złomu papiery na ich oddanie i ich fizycznym złomowanie, a na okoliczność złomowania miał być sporządzony stosowny protokół, bo tego zażyczył dyrektor naczelny, który był też jednym z partyjnych sekretarzyków PZPR w dzielnicy Gdańsk Śródmieście.

Znalazłem taki skup złomu w Gdańsku przy ulicy Mostowej, który był po drodze do mojego miejsca zamieszkania na gdańskiej Oruni, gdzie w mojej komórce przygotowałem wcześniej skrytki na ukrycie tak dużej ilości sprzętu oraz likwidowanych materiałów eksploatacyjnych do kserokopiarek i powielacza ROTO.

https://lh6.googleusercontent.com/-Tx0Tu1XNkcA/Ux2rusdmd-I/AAAAAAAAUqU/RjGcko165DU/w525-h393-no/102_9666.JPG

Zapasowa automatyka oraz kompletny silnik z przekładnią:

https://lh6.googleusercontent.com/-5km5I161Vxw/Ux250H25D6I/AAAAAAAAUrU/52WUBCRSXFg/w456-h393-no/SAM_2301.jpg

https://lh6.googleusercontent.com/-ZwsWXilylLo/Ux251Hf1A7I/AAAAAAAAUrc/B6oxYCrhUms/w500-h393-no/SAM_2304.jpg

https://lh4.googleusercontent.com/-n9sR8eAtkos/Ux2511yLbLI/AAAAAAAAUrg/GRsR5ielLUY/w480-h393-no/SAM_2309.jpg

Za wystawienie papierów likwidacyjnych na skupie złomu zapłaciłem półlitrową butelką wódki oraz fikcyjnym pokwitowaniem otrzymania za oddany złom gotówki, którą musiałem z własnej kieszeni wpłacić w kasie mojego nowego zakładu pracy, co też uczyniłem niezwłocznie, tak by temat zamknąć jak najszybciej.
Żeby wykonać skrytki wyrzucić musiałem wszystko, co posiadałem w komórce z drewnem i węglem, jaki nam został po zimie 1981/1982 oraz w ramach tych prac doprowadziłem konieczne zasilanie energetyczne, które było niezbędna do kserokopiarek i takiej suszark0-utrwalarki do jednej z kserokopiarek, którą nazwałem wiatrakiem z racji stosowanej techniki sporządzania na niej kserokopii.
Powielacz ROTO pomalowany czarną błyszczącą emalią posiadał na wysokości górnego wałka duże okrągłe logo w kolorze czerwonym na złotym tle nie potrzebował zasilania, bo był powielaczem mechanicznym napędzanym na korbę.
Poza dwiema kserokopiarkami i powielaczem przygarnąłem jeszcze dwie maszyny walizkowe, które posiadam do dziś.

Jedną z maszyn była marki OLIMPIA, a druga marki RHEINMETALL.

Ta wygląda dziś moja stara maszyna marki OLIMPIA:




Ta wygląda dziś moja stara maszyna marki RHEINMETALL:


Tak ta maszyna wyglądałaby gdyby była kompletna z przednią pokrywą czcionek:

http://img11.tablica.pl/images_tablicapl/91829795_2_644x461_maszyna-do-pisania-walizkowa-dodaj-zdjecia.jpg



Po raz pierwszy wykonałem jej fotografię w dniu 9 marca 2014 roku, po tym jak do niej w końcu dotarłem przeglądając bardzo liczne kartony z dokumentami i eksponatami.

Tu na tylnej części obudowy walizkowej maszyny do pisania widoczny jest numer ewidencyjny, który został kiedyś nadany przez zakład pracy zanim maszyna trafiła w moje łapki.


W komórce wykonałem potężną zagrodę na węgiel, od którą  była wykonana z tego samego materiału - desek - szuflada na kółkach od dziecięcych rowerków i z przykryciem na zawiasach, którą można było nawet po dużym obciążeniem swobodnie wyciągać jak i wsuwać. 

Była też szczelna tak by nie dostawał się do niej kurz czy miał z węgla, który była nad tą szufladą - skrytką.

Pierwszy raz na duża skalę tak zdobyte przeze mnie maszyny - ksera i powielacz - były wykorzystane już w kwietniu oraz w maju 1982 roku aż do 31 sierpnia 1982 roku, gdy w tym dniu zostałem zatrzymany podczas manifestacji, gdy wykonywałem dokumentację fotograficzną z zajść i przygotowywania kol taili Mołotowa przy ówczesnej ulicy Leningradzkiej.

Drukarnia została bezpiecznie ewakuowana w czasie mojego pobytu w areszcie śledczym przez mojego kolegę Krzysztofa, który wywiózł kserokopiarki, powielacz Roto, szuszarko-utrwalarkę oraz materiały eksploatacyjne jak farbę drukarską, tuner, matryce papierowe do powielacza ROTO oraz matryce aluminiowe do kserokopiarki.

W czasie ewakuacji nie znaleziono trzech walizkowych maszyn do pisania schowanych w szufladzie, których fotografie zaprezentowałem wyżej oraz części zamiennych do kserokopiarek, które znalazłem w moim zakładzie dokonując porządków w magazynie administracyjnym przy okazji wywożenia różnych maszyn biurowych i księgowych do złomowania.

Maszyny są sprawne technicznie po dziś dzień.

Niebieską maszynę do pisania wykorzystywałem do pisania apeli, odezw i innych pism do połowy 1991 roku w ramach prowadzonej działalności politycznej w mojej gdańskiej dzielnicy.

Jedyną maszynę do pisania, na której nic nie napisałem jest ta, którą przechwyciłem od trepa z wojskowej kancelarii tajnej, dla którego musiałem napisać odręcznie oświadczenie, ze maszynę osobiście zniszczyłem czyniąc ją niezdolną do pisania, co jak widać na załączonych jej fotografiach nie było prawdą.

Papier przyjął moje nieprawdziwe oświadczenie o jej zniszczeniu jak i sam trep bez sprzeciwu.

Kłamałem ku Chwale Mojej Ojczyzny, Polsce.

Tak jak i łaskawy Bóg zapewne mi też to moje kłamstwo popełnione w dobrej wierze też wybaczył lub wybaczy.

Dwie moje ulotki  w oryginalnych maszynopisach sporządzonych na mojej walizkowej maszynie do pisania marki CONSUL, tj. tej w kolorze niebieskim, znajdują się w archiwum IPN, a zostały znalezione po moim mojego aresztowaniu w moim ówczesnym zakładzie pracy, z którego pochodzą dwie maszyny czarna marki OLIMPIA oraz kremowo-beżowa-brązowa marki RHEINMETALL tj. ta z wojskowej kancelarii tajnej.


Bielizna więzienna:



Gdy siedziałem w Areszcie Śledczym w Gdańsku przy ulicy Kurkowej na Oddziale Centralnym w tej bieliźnie więziennej, którą widać wyżej bardzo martwiłem się szczególnie o maszynę z wojskowej tajnej kancelarii, z której nie usunąłem numerów fabrycznych ani inwentarzowych (z innych wszystkie numery usunąłem), które widać na wyżej zamieszczonej fotografii.
Obawiałem się, że gdyby ona wpadła w łapy bezpieki to mogę być oskarżony nie tylko o jej kradzież, ale i o szpiegostwo na rzecz imperialistów amerykańskich lub niemieckich rewizjonistów, tak jak próbowano mnie oskarżyć w związku z moim udziałem w paleniem dokumentów zakładowej Solidarności w czasie strajku okupacyjnego w GSR w grudniu 1981 roku.

Tym bardziej, że po moim zatrzymaniu w dniu 31,08.1982 roku i tymczasowym aresztowaniu oraz po oskarżeniu mnie w trybie doraźnym (co się równało z minimum 3 lata więzienie po wejściu na salę sądową) i wysłaniu grypsu za pośrednictwem skazanego Ryszarda Frydrychowskiego z Gdyni Chyloni przez jego adwokata czy tez jego żonę oraz moich listów do dnia 17 października 1982 roku nie otrzymałem od mojej żony żadnej wiadomości, na co dowodem jest ten mój list, na którym u dołu pod kwiatem róży widnieje fragment pieczątka o treści "CENZUROWANO Data Prokurator".


Tak więc data jest pewna, ze list pisałem w dniu 17.10.1982 roku.

Próbowałem też kontaktu przez księdza w ramach posługi duchownej lecz otrzymałem negatywną odpowiedź od wychowawcy oddziałowego, która brzmiała tak:

Moje fotografie wykonane w dniu 13 sierpnia 1982 roku spod budynku LOT w Gdańsku.
Widoczny jest węzeł Hucisko na którym widać wozy pancernreoraz budynek KW PZPR.

https://lh6.googleusercontent.com/-ys5LJ-IubqU/UvORaw5n_qI/AAAAAAAAP3U/P37ZXjrWqFI/w594-h393-no/Gda%25C5%2584sk+13.08.1982+r.+-+W%25C4%2599ze%25C5%2582+Hucisko+1.JPG



Pozostałe fotografie z tego dnia posiadam w postaci wywołanych i niewywołanych negatywów.

W dniu 31 sierpnia 1982 roku  straciłem nie tylko już wykonane negatywy ale i cały sprzęt fotograficzny, w tym m.in. aparat ZENIT TTL o nr Body i obiektywu widocznych na paragonie i gwarancji:



Moje zatrzymanie miało miejsc w mieszkaniu na pierwszym piętrze pod nr 39 przy ulicy Kocurki 1 w Gdańsku, o TU:

Tu złodziej ukradł pozostawiony wówczas w skórzanej torbie mój sprzęt fotograficzny wraz z negatywami filmów z zajść ulicznych w Gdańsku (OKOŁO 10 ROLEK PO 36 UJĘCIA KAŻDA), które prawdopodobnie wyrzucił, bo bał się z nimi wracać z gdańskiego Śródmieścia do gdańskiej Oliwy.
Pod tym adresem mieszkała wówczas Pani Marianna Jaśkiewicz, która udzieliła schronienia ośmiu mężczyznom ściganym przez ZOMO, w której grupie znalazł się złodziej mojego sprzętu fotograficznego, który jakimś cudem uniknął zatrzymania i zobowiązał się odnieść mój sprzęt do mojego mieszkania pod wskazany adres, który przed wyłamaniem drzwi zdążyłem napisać i przekazać Pani Mariannie Jaśkiewicz.
Pani Jaśkiewicz dla pewności spisała dane personalne tego złodzieja, który mieszkał w Gdańsku Oliwie przy ulicy Westerplatte 11 i nazywała się Ryszard Barański i był szatniarzem i szaletowym w kawiarni w Gdańsku Oliwie.
Natomiast wśród uciekających był też milicyjny konfident, który razem z nami biegł by następnie wrócić i wskazać mieszkanie w którym znaleźliśmy schronienia, którym okazał się znany mi z imienia i nazwiska konfident Marek Szczepański.
W czasie jednej z późniejszych rewizji być może koledzy złodzieja ukradli mi jego oświadczenie i zobowiązanie do zwrotu równowartości skradzionego sprzętu fotograficznego i pozostałej zawartości z mojej torby skórzanej w tym 19 paczek papierosów Ekstra Mocne bez filtra, które tego dnia kupiłem bez kartek w ilości 20 paczek w Salonie Prasy przy Długim Targu w Gdańsku, a których mi najbardziej brakowało gdy trafiłem do areszty, w którym na dzień dobry byłem pozbawiony prawa do wypisek.
Tak to jakoś leciało.....

Obibok na własny koszt

PS
Dziś, 10 marca 2014 roku po raz pierwszy na własne oczy maszynę trepa zobaczyła Moja Wnuczka, która po raz pierwszy napisał na niej trochę literek, lecz nie zostało to uwiecznione przeze mnie na fotografiach, którą wykonam przy następnych odwiedzinach już w środę 12 marca 2014 roku i dopiero wówczas odbędzie się sesja fotograficzna Mojej Wnuczki z maszyną, tak jak to było wykonana z dwiema wcześniejszymi maszynami do pisania.
Onwk.

UWAGA!
Poza dwiema fotografiami, które zostały zamieszczone przeze mnie jako fotografie poglądowe, pozostałe fotografie wykorzystane we wpisie są autorstwa i wyłączną własnością @Obiboka na własny koszt i pochodzą z albumu wujka Google: 

https://plus.google.com/photos/108910137865025242278/albums/5726543570989931809

=========================================================

Uaktualnienie w dniu 22.03.2014 roku polegające na dodaniu obiecanych fotografii maszyny do pisania z moją wnuczką, która wystąpi podczas nauki pisania na trzeciej z kolei mojej maszynie do pisania jakie pozostały po mojej drukarni ze stanu wojennego.



https://lh4.googleusercontent.com/-sqDsKeELGZo/Uy3RpZY9tNI/AAAAAAAAVHI/h_cONsi7gXA/w525-h393-no/SAM_4119.JPG

https://lh3.googleusercontent.com/-EvqJHpZxSIM/Uy3Ros2LTCI/AAAAAAAAVHM/Wjz3REjl-Ko/w525-h393-no/SAM_4120.JPG


Oraz zamieszam specjalną fotografię z uśmiechem mojej wnuczki, którą dedykuję @Gościowi w drodze, z pozdrowieniami od niej i jej dziadka.


https://lh4.googleusercontent.com/-Rs66K1mGixs/Uy3RtX7tNEI/AAAAAAAAVHc/K1k_lhKtENU/w525-h393-no/SAM_4127.JPG

W tej komórce która jest widoczna w środku fotografii była od stycznia do września 1982 roku moja prywatna drukarnia.
Ten widoczny betonowy słup po byłym trzepaka był przedłużony stalową rurą, która służyła za mój prywatny słup elektryczny  do doprowadzenia linii energetycznej do tej komórki z mojego mieszkania.
Na słupie tym była też zamykana moja skrzynka energetyczna, która była wykorzystywana przy naprawach samochodu jak i do podłączania zegarem sterującym ogrzewania silnika w samochodzie zimą, tak że nie miałem nawet w największe mrozy problemu z uruchomieniem silnika czy ze skrobaniem szyb z lodu, którego po prosty nie było.



https://lh6.googleusercontent.com/-Zc1L1M4naoY/Uy3XU1oNXDI/AAAAAAAAVIE/S8kZ-sNxmnM/w525-h393-no/SAM_4022.JPG

Obibok na własny koszt

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.