wtorek, 10 marca 2015

Komentarze, których nigdy nie powinienem napisać pod tekstem Lecha Zborowskiego

Warto przypomnieć coś, co już w dniu 4 i 5 stycznia 2015 roku okazało się niechcianą i rzekomo nachalną konwersacją, której autor tekstów Lech Zborowski sobie nie życzył.
Każdy może poznać prawdę i wychwycić dezinformację i kłamstwa w komentarzach Lecha Zborowskiego bez mojej pomocy i wskazówek oraz bez czytania korespondencji mailowej, lecz tylko przeglądając mój blog, dokonując prostych porównań dat moich publikacji oraz uważnego przeczytania ze zrozumieniem, lecz bez emocji mojego tekstu z dnia 7 listopada 2014 roku.
Każdy przyzna mi rację, że Lech Zborowski naruszył Wieczny Pokój Duszy Mojej zmarłej śp. Mamy, którą Lech Zborowski poważył się wyciągnąć z gronu by jej trumną okładać publicznie Jej syna, który śmiał przypomnieć historyczne fakty z przeszłości, które od lat są znane publicznie dla tych którzy chcą je poznać.
Okazuje się, że są święte krowy i święte legendy byłych konstruktywnych opozycjonistów strzegących przez lata całe tajemnicy o agenturalnej przeszłości ich kolegi TW Bolka, którego wspierali i wsadzali na coraz wyższe i bardziej znaczące stołki w hierarchii związkowej i państwowej.
Ba, o tej ich omercie dotyczącej ich TW Bolka nawet nie wspomniałem, bo dopiero byłby wrzask i tupanie.
Dziękuję dziś Bogu, że w stanie wojennym uchował mnie od kontaktów z Lechem Zborowskim i jego kolegami jak Borsuk, bracia Merkel itd. itp. gwiazdami solidarnościowego podziemia, które nie tylko było pod czujnym okiem bezpieki, to na dodatek kierowane przez różnych TW coś tam coś tam, którzy razem z bezpieką przytulali pieniądze i sprzęt poligraficzny przysyłany z zachodu dla podziemnej Solidarności kanałami bezpieki Czesława Kiszczaka.
Kto kradła to już wiem mniej więcej jak i kto został powieszony z powodu posiadania o tym wiedzę, lecz nie wiem kto brał udział w operacji bezpieki z maszyną poligraficzną, w której zamontowany był nadajnik radiowy.
Skoro "wybitny działacz WZZW" był za krytyczny mój tekst mnie zadenuncjować swoim klubowym łajdakom, to mogę się wiele domyślać ile mógł i potrafił kablować w ważniejszych sprawach.
 Żałosny konspirator, który nie pytany a jednak donosi i sprzedaje innego człowieka, który mu nieopatrznie zaufała, ba, nawet otaczał go nieuzasadniona tak do końca atencją, która dla łajdaków zawsze musiała się wydawać nieprawdziwą i fałszywą, co sam w swoim komentarzu własnoręcznie potwierdził.
Żałosny i zidiociały  pseudo bohater, który dał drapaka z PRL już w 1983 roku, który uważa, że ja pisze pod pseudonimem dla własnej wygody, bo nic mi w rzekomo tej rzekomej wolnej rzekomej Polsce już mi ani mojej rodzinie nic nie grozi.
Tymczasem kretyn nawet nie wie, że nie ma potrzeby mnie zamykać już w więzieniu, bo wystarczyło bandytom w tym ich po dziś dzień kolegom uczynić ze mnie nieistniejący byt, który po zamachu czerwcowym 1992 roku nie mógł znaleźć pracy w swoim wyuczonym zawodzie pomimo wieloletniej praktyki w zawodzie - z zakresu ekonomii, finansów i kredytów, rachunkowości budżetowa i podatków.
Ba, nawet potrafili umilić mi wykonywanie wolnego zawodu do tego stopnia, ze w końcu sam zrezygnowałem, bo miałem dość wciąż trwających i nie kończących się kontroli różnych urzędasów z nowej  ferajny, której zbyt dokładnie patrzyłem na ich łapki i przeszkadzałem w kradzieży mienia Polaków..
Sam wpis na listę wolnego zawodu trwał nie miesiąc lub trzy lecz ponad 27 miesięcy, bo o to postarała się nie tylko 3miejska banda aferałów z wojewodą od kominiarzy ale i kilku ministrów, którzy postanowili mi umilić życia za mój pomysł na utworzenie jednego z największych holdingów produkujących i sprzedających materiały budowlane w całej europie.
Stan wojenny, strajk okupacyjny i jego pacyfikacja, konspiracja, pisanie, drukowanie i kolportaż ulotek, a nawet pobyt w gdańskim więzieniu i ścieżki zdrowia były niczym w stosunku do tego co miła miejsce z moim osobistym udziałem już od 1989 roku i w latach następnych do dziś.
Trzeba być mega łajdakiem i mega kurwą by bratać się z pasożytami i beneficjentami w czasach PRL, a przy tym potomkami czerwonych budowniczych PRL i Ludowego Wojska Polskiego, które wiele razy strzelało do Polaków w czasach PRL, i nie był to tylko Poznań 1956, Wybrzeże 1970 i stan wojenny, lecz także okres od 1944 do 1956, gdy LWP wspierało Smiersz, NKWD, KBW, UB, MO w walce z drugim polskim podziemiem antykomunistycznym.
Dziś dzieci czerwonych skurwysynów śmią i mają czelność swoich rodziców dekowników i stroicieli PRL przedstawiać jako "Żołnierzy Wyklętych", którym klaszczą dzieci kolejnych czerwonych lokai i dekowników, bo oni nawet nie wiedzą kim byli ci "Żołnierze Wyklęci".
Wszak zięć dublowych UBeków i rezydent moskiewski w Belwederze, syn trepa z LWP, Bronisław Komorowski objawił osobiście w dniu 1 marca 2015 roku, że to komunistyczni zbrodniarze byli ofiarami "Żołnierzy Wyklętych".
Nikt nie zwraca uwagi, bo nie czyta tekstów ze zrozumieniem, w którym sam zainteresowany mitoman od pisania na zawołanie różnych historyjek martyrologicznych, w których raz jego dziadkowie zginęli, a to raz w tragicznym wypadku (według portalu Nasze Miasto i Dziennik Bałtycki z października 2010 r. wychodzi, że jego dziadkowie zginęli w 1930 roku), a to znów rzekomo zostali rozstrzelani na podstawie sowieckich list proskrypcyjnych w Grodnie we wrześniu 1939 roku.
Ba, ostatnio trafiłem na tekst komentarza, który zaprzecza innym komentarzom wcześniej już mi znanym.

Ad rem, bo nie o tym miałem pisać, a właściwie archiwizować by dowody kłamstwa nie znikły ot tak, "przypadkiem".

Cytuję:

Szanowny Panie
Witam w klubie. Wyglada na to, ze mamy tego samego "sympatyka". Jakis czas temu "obibok" zacząl wpisywac bardzo zyczliwe i wyjatkowo dlugie komentarze pod moimi tekstami. To przerodzilo sie z czasem w korespondencje emailową. Rowniez niezwykle zyczliwą do tego stopnia, ze niekonczące sie pochwaly dzialaczy WZZow powodowaly u nas spore zażenowanie. Z czasem w polaczeniu z innymi oznakami spowodowalo to uczucie niepewnosci co do intencji "obiboka". [...]


 Źródło, w które jest kopalnią kłamstw, manipulacji, dezinformacji, insynuacji, pomowień niegodnych istoty ludzkiej, bo zawierające tańce z trumną Mojej zmarłej śp. Mamy, która nie miała nic a nic wspólnego z moją publikacją przed Jej śmiercią, a nie jak śmiał insynuował łgarz po.

Cytuję dalej:

 Po rozmowie z WZZowskimi przyjaciolmi zdecydowalem sie na ograniczenie czestotliwosci kontaktow.[...]

Jest to kolejne kłamstwo, które w prosty sposób potrafię obalić publikacją maili kierowanych do mnie przez Lecha Zborowskiego po 5 styczniu 2014 roku (tego dnia wysłałem ostatni mój mail do Lecha Zborowskiego), na które to ja mu nie odpowiadałem po tym jak otrzymałem informację od jednego ze wspólnych znajomych informację o tym, że kierowana do jego korespondencja elektroniczna wraz z moimi danymi jest rozsyłana do nieznanych mi osób trzecich bez mojej wiedzy i zgody.

Właśnie w swoim komentarzu paszkwili tę okoliczność potwierdził sam zainteresowany.

Ja nic nie ograniczałem, lecz po prostu zerwałem definitywnie kontakt z dwulicową i załganą osobą, która nie oparła się pokusie by użyć trumny Mojej śp. Mamy do okładania Jej syna, chociaż doskonale wiedział, ze Moja śp. mama nie miała nic a nic wspólnego z moją publikacją z dnia 7 listopada 2014 roku, bo Moja śp. Mama zmarła 9 listopada 2014 roku. 
To było łajdactwo niegodne istoty ludzkiej, bo ocierające się o cmentarne wynaturzenie.
Ba, posunął się jeszcze dalej twierdząc publicznie, że moją kolejną i rzekomą następną publikacją tuż po śmierci Mojej śp. Mamy była rzekomo ta moja publikacja sprzed śmierci Mojej śp. Mamy tj. z dnia 7 listopada 2014 roku.
Dziwne, że pisząc swój zakłamany paszkwil nie zauważył  tej faktycznie i kolejnej mojej publikacji, która ukazała się po 40 dniach mojej żałoby w dniu 21 grudnia 2014 roku, a nie w rzekomo kolejnym czy następnym dniu po śmierci (czy jak on napisał po pogrzebie, o terminie którego nikomu i nigdzie nie pisałem) Mojej śp. Mamy.
W związku z tym, że w tym samym komentarzu raczył kłamać m.in. co do treści wysłanego do mnie w dniu 15 listopada 2014 roku maila dotyczącego mojej krytycznej i polemicznej publikacji, którą upubliczniłem na dwa dni przed śmiercią Mojej śp. Mamy, a nie po, czuję się zwolniony z tajemnicy korespondencji otrzymanej od Lecha Zborowskiego, który raczył kłamać także co do jej treści i przedstawiając siebie jako jakiegoś herosa, gdy tymczasem rzeczywistość była i jest zgoła całkiem inna i stawiająca w bardzo wątpliwym świetle kłamcę, który publicznie chciałby uchodzić za prawego i prawdomównego człowieka, którym niestety nie jest..
Zdziwiłem się gdy późną nocą w dniu 5 lutego 2015 roku przeczytałem dwa komentarze, paszkwile pełne kłamstw, manipulacji, dezinformacji, pomówień, insynuacji oraz publiczną deklarację Lecha Zborowskiego o jego przystąpieniu do klubu łajdaczych spadów internetowych, pasożytów, beneficjentów i rodzinnych budowniczych PRL.
Wkrótce był donos, policja, zatrzymanie sprzętu komputerowego i znów nici prowadza do "wybitnego działacza z WZZW", który jako jedyny byt nieznany mi w realu otrzymał ode mnie wiele dokumentów, które nigdy do jego nie winne trafić.
Nie przypuszczam, że donos popełnił "Docent", Wincenty Koman, Prezes J. Kaczyński, A. Macierewicz, P.Naimski, Sł. Cenckiewicz, Piotr Gontarczyk czy jeden z wiceministrów w rządzie PiS, którzy posiadali podobne informacje jak Lech Zborowski.
Tym bardziej sprawa stała się jasną, gdy inny konfident zadenuncjował publicznie Lecha Zborowskiego jako tego, który lubi strzelać z mailowego ucha łajdakom bez pytania go o to, co on sam raczy donieść w zębach.

Bardzo mnie zdziwiło mnie to, że Lech Zborowski czynił mi zarzut o moje komentarze, które według jego opinii były zbyt obszerna i za przydługa, co zakłóciło zapewne przyjętą narrację autora, lecz o dziwo mnie wówczas nie powstrzymał i nie poinformował o tym, że on nie życzy sobie bym komentował jego teksty, co bym natychmiast uczynił, a tak mam wyrzuty sumienia, że nagabywałem i go molestowałem moimi komentarzami.
Po jaką cholerę komentowałem u tej legendującej się gwiazdy z WZZW, któremu jak i innym najlepiej wyszła w życiu omerta i opalanie się w blasku TW Bolka z wiedzą o jego konfidenckiej współpracy od grudnia 1970 roku z bezpieką, którą oni poznali już w 1979 roku i to w liczbie około 40 uczestniczących wówczas w spotkaniu członków WZZW.
Ich wieloletnią omertę o TW Bolku po dziś dzień uważam za zdradę, z której mieli szansę wiele razy wyplątać lecz oni trwali i przez wiele lat TW Bolka wspierali grzejąc się w jego blasku, aż do jego prezydentury, przy której też wili swoje małe szczęśliwe gniazdka.
Będą to aż trzy teksty autorstwa Lecha Zborowskiego, pod którymi poważyłem się bez jego zgody nieopatrznie komentować.

Jak widać było to o trzy mosty" za daleko.

Niżej upublicznione komentarze dotyczą tekstu Lecha Zborowskiego opublikowanego w dniu 10 czerwca 2013 roku na byłych niepoprawni.pl

Lech Zborowski


Będąc na w pierwszym terminie pogrzebu rzekomo śp. Anny Walentynowicz, którego udziału broń Panie Boże nie żałuję, podczas którego poznałem przypadkowo sąsiadki św. Pamięci Anny Walentynowicz z mieszkania przy ul. Grunwaldzkiej, dla trolli i Tomaszków zaręczam, ze bardzo małego, w przeciwieństwie do Bolków, Borsuków, Borowczaków i inszych wymownych i niewymownych zaprzańców, rzekomych wytrwałych i heroicznych bojowników, chyba, że o własne, to i tak, to i owszem.
Gdy te panie, sąsiadce stojące obok mnie z kolegą zobaczyły szklące się moje oczy spytały czy znałem śp. Annę Walentynowicz, odrzekłem, że tak a pierwszy takie większy kontakt z Nią miałem w dniu 16 sierpnia 1980 roku, gdy przekrzykiwałem się z Nią ponad zaspawaną bramą między naszymi stoczniami, Gdańską Stocznią Remontową, a Stocznią Gdańską im. Lenina (celowo piszę o jej imieniu, bo nią dowodzili wówczas bojówkarze Bolka i Borowczako-podobnych z wyłączeniem niektórych tylko nazwisk spośród tego grona).
Wówczas te panie tak skomentowały obecność na pogrzebie śp. Anny Walentynowicz, co po niektórych zaprzańców i śmiertelnych wrogów przybyłych na uroczystości pogrzebowe do kościoła.
Podczas mszy pogrzebowej w kościele poznałem też koleżankę śp. Anny Walentynowicz, która była internowana z Śp. Anną Solidarność w Gołdapi.
Opowiadania przeciągnęły się aż na cmentarz podczas ostatniej drogi z kaplicy cmentarnej aż do samego grobu rodzinnego. Szliśmy razem z kolegą, który tak jak i ja pomagał iść tym starszym paniom, które nam przedstawiły się już w kolegiacie jako sąsiadki śp. Anny Walentynowicz.
Idąc pod rękę z tymi sąsiadkami za trumną śp. Anny Walentynowicz z cmentarnej kaplicy Cmentarzu Srebrzysko ich opowiadania o swojej zmarłej sąsiadce nie miały końca przez dość długą drogę od kaplicy do miejsca Jej spoczynku.
Obie sąsiadki oświadczyły, że Borowczak łże jak bura suka w wywiadzie telewizyjnym udzielonym telewizorowniom przez kościołem Św. Brygidy po lub przed mszą świętą w intencji tragicznie zmarłem śp. Anny Walentynowicz (widziałem i słyszałem ten wywiad na własne oczy i uszy).
W tym wywiadzie Borowczak przedstawiał siebie jako wielkiego przyjaciela śp. Anny Walentynowicz, że u niej bywał w jej mieszkaniu przy Grunwaldzkiej na proszonych herbatkach i domowego wypieku ciasteczkach.
Sąsiadki tym kłamstwom zaprzeczyły i oświadczyły mi jak i dla mojego kolegi Artura, że śp. Anna Walentynowicz mogła go przyjąć tylko przed progiem i ze szmatą w dłoni by tego gnojka nią obłożyć, a nie wpuszczać czy zapraszać na herbatkę czy ciasteczka.
Niestety nie pamiętam ani imion ani nazwisk tych sąsiadek, do której w drodze z kaplicy nad grób dołączyła jej córka i inni członkowie rodziny, którzy mogą zaświadczyć temu, co piszę wyżej.
Zresztą sama śp. Anna Walentynowicz w czasie naszych licznych i długich rozmów telefonicznych mówiła o tych szmatach, na które w jej domu zawsze czeka szmata na przywitanie.
Było to podczas naszych licznych telefonicznych rozmów (nawet w tym celu zaordynowałem sobie pakiet gratisowych minut na te nasze długie rozmowy, bo Anna czuła się w tamtym okresie bardzo osamotniona ) gdy wspominaliśmy nasze wspólne przeżycia jak i nasze spotkania w tym w areszcie Śledczym w Gdańsku jakie mieliśmy przypadkowo przy okienku w administracji, w którym śp. Anna Walentynowicz zdawała do depozytu złoty medalik na łańcuszku, o którym to fakcie opowiedziałem jej synowi Januszowi Walentynowicz po pogrzebowej mszy świętej podczas Jej drugiego pogrzebu w dniu 28.09.2012 roku.
Tak więc zarówno sama śp. Anna Walentynowicz jak i jej sąsiadki zaświadczyły o tym, że Borowczak był osobą niepożądaną w jej środowisku, a tym bardziej w jej mieszkanku przy ulicy Grunwaldzkiej w Gdańsku Wrzeszczu.
Jak przystało na porządnego chomika, posiadam do dziś w swoich zbiorach archiwalnych rachunki telefoniczne z tamtego okres.
Tyle co mogę napisać o tej łajzie stoczniowej.
No i nie tak dawno pisałem w jednym ze swoich komentarzy o tym bolkowym bufonie, w tym o tym jak się on zachowała w stosunku do Pani Olszewskiej z kiosku z pamiątkami, która zwróciła się do jego w wsparcie finansowe na zakup kwiatów i zniczy pod pomnik Poległych Stoczniowców w Gdańsku, gdy ten jako jeden z dyrektorów stoczni wypłacał pieniądze z bankomatu przy historycznej stoczniowej bramie Nr 2.
Pozdrawiam serdecznie.
Obibok na własny koszt
PS
Chociaż moje informacje nie są istotnymi, to jednak warto przekazać innym moje świadectwo o tym co mówiła śp. Anna Walentynowicz jak i jej sąsiadki, co niniejszym uczyniłem.
Onwk.
PPS
W chwili wolnego czasu napisze kolejny komentarz i w nim ustosunkowuje się już i li tylko do treści samej notki Autora.
Onwk.


portret użytkownika WZZW

obiboknawlasnykoszt

wzzw.wordpress.com
Dziekuje za to swiadectwo. Zdecydowanie nie zgadzam sie z Panskim okresleniem przytaczanych przez Pana informacji jako nieistotne. To wlasnie takie relacje daja mozliwosc porownania z innymi i ulozenia wszystkich czesci opisywanej prawdy w skladna calosc. Wielu ludzi przekazuje informacje w rozmowach tak jak to uczynily wlasnie sasiadki Anny Walentynowicz w rozmowie z Panem. Takie relacje jesli nie sa spisane i przekazane dalej po prostu gina. Bardzo prosze opowiadac. Mial Pan stycznosc z roznymi wydarzeniami. Nawet jezeli wydaja sie czasem malo istotne to trzeba je notowac bo ich wartosc moze okazac sie bardzo duza w polaczeniu z relacjami innych swiadkow.
Pozdrawiam
Lech Zborowski

Lech Zborowski

Czytam a to Pana artykuł, a to przeglądam otrzymane jak i posiadane materiały o strajku drukarzy w MKZ w Gdańsku i znam osoby w nim uczestniczące w tym delegata z Naszej Gdańskiej Stoczni Remontowej, o który nie miałem i nie mam najlepszego zdana.
Taki piskorz.
Gdy przeczytałem o pamiętnym najściu stoczniowej bojówki Bolka na drukarnię tj ten fragment postanowiłem dalej nie zwlekać.
Cytat:
„Dużo mniej zabawnym szczytem bezczelności jest wyznanie Borowczaka odnoszące się do budynku MKZ Solidarność, o którym mówi: „Zajęliśmy 3cie piętro byłego hotelu przy ul. Grunwaldzkiej 103, w pomieszczeniach po klubie - Ster - zrobiliśmy drukarnię”.
Nie wiem kogo Borowczak ma na myśli mówiąc „my”, bo jakby nie było nie miał z MKZem nic wspólnego. Jednak ohyda tego wynurzenia leży w tym, że jedyny związek jaki Borowczak miał później ze wspomnianą drukarnią był fakt, że współorganizował bojówkę by na nią napaść(!) W tym momencie ironicznego znaczenia nabiera określenie „zajęliśmy”. Opisuję to wydarzenie w szczegółach w dalszej części mojej książki.”
Faktycznie Borowczak należał do fanatycznej bojówki Stoczni Gdańskiej im. Lenina.
Nie wiem czy wiadome jest Panu to, że ta sama bojówka, chciała wymusić na niektórych członkach Komisji Zakładowej NSZZ Solidarność GSR rezygnację albo i ich odwołanie za to że śmiali organizować spotkania z załogą Naszej Stoczni z śp. Anną Walentynowicz, Joanną i Andrzejem Gwiazdą i innymi banitami Solidarności?
Jedno z takich największych spotkań przez nas zorganizowanych, pomimo licznych wcześniejszych gróźb pod adresem niepokornych działaczy z GSR w tym ze strony Bolka i jego fanatycznych bojówek to było spotkania na największej stoczniowej stołówce przy wydziale Z-2 jesienią 1981 roku.
Mam więc do Pana pytania, które już od dłuższego czasu chciałem Panu zadać.
Jak ocenia Pan Zdzisława Złotkowskiego, tak w czasie strajku drukarzy MKZ jak później, gdy po raz wtóry był etatowym pracownikiem ZR Gdańskiego pod kierownictwem mianowanego do tej roli przez Kiszczaka i Bolka?
Czy gdyby udało się dla nas w dniu 19.12.1980 roku odwołać go z delegata GSR do MKZ , to była by to dla dobra czy na szkodę ówczesnego strajku drukarzy w MKZ?
Z satysfakcją przeczytałem w Pana artykule o moim koledze, radnym Ryszardzie Śnieżko, którego przy okazji razem z Panem serdecznie pozdrawiam.
Obibok na własny koszt


portret użytkownika WZZW

obibonawlasnykoszt

wzzw.wordpress.com
Nie pamietam kto mi to opowiadal, ale historie naciskow na GSR ze strony walesowych bojowek slyszalem. Jezeli przypmnimy, ze liderzy stoczniowej komisji Solidarnosci prosili bezpieke aby nie dala Annie Walentynowicz paszportu aby ta nie mogla jezdzic i mowic prawdy o Walesie, to wszystko jest raczej jasne.
Jesli chodzi o Zdzislawa Zlotkowskiego to musze byc sprawiedliwy. Jeszcze w czasie jego oddelegowania do MKZ nie mielismy watpliwosci, ze on nie wiedzial dokladnie co sie wokol naprawde dzialo. Mielismy w tym wzgledzie przewage bo znalismy Bolka i ludzi wokol niego. Zdzislaw Zlotkowski znalazl sie w samej bliskosci Walesy i nie mial zielonego pojecia kim my jestesmy. Jego wiadomosci o nas pochodzily od Walesy tak wiec byly jednoznaczne. On nie mial w tym maglu manipulacji zadnych szans. Walesa klamal i manipulowal. Zdzislaw Zlotkowski podpisal sie pod wieloma rzeczami, ktore bardzo nam zaszkodzily, ale wierze szczerze, ze nigdy nie spodziewal sie, ze skonczy sie to napadem bojowki. Potem juz pewnie z obawy o siebie podpisal sie pod nieprawdziwym raportem, ale przyznam, ze odnosilismy wrazenie, ze on nie majac innych informacji wierzyl w to co mowili ludzie Walesy.
Najwazniejsze jest jednak to, ze on jako jedyny mial odwage przyznac, ze popelnil blad i przeprosic za to, ze pozwolil sie zmanipulowac. Uczynil to kiedy podczas internowania znalazl sie w szpitalu w Wejcherowie. Pojechalismy tam slyszac, ze jest tam ktos z internowanych. On widzac nas na korytarzu nie unikal nas tylko podszedl i powiedzial, ze zrozumial, ze byl oszukiwany przez Walese szczerze nas przeprosil. Tylko on mial tyle odwagi i zasad.
Wiem, ze dzis jest zdecydowanym przeciwnikiem Bolka i reszty.
Jesli chodzi o pytanie czy zmiana delegata GSR w MKZcie cos by dala? - Absolutnie nie. Z tamta szajka walesowo esbecka nikt nie mial szans!
Pozdrawiam serdecznie i przylaczam sie do pozdrowien dla pana Sniezko
Lech Zborowski


portret użytkownika obiboknawlasnykoszt@tlen.pl

Hola hola - to dla rozluźnienia atmosfery

A to mnie całkiem nie zaskoczyło takie a nie inne zachowania ZZ.
Podobne zachował się w dniu 19.12.1980 roku, gdy za wszelką cenę wręcz pełzając i przepraszają pozostania na stołku sypał dotychczasowych swoich kolegów i przyłączając w dniu nadzwyczajnego zebrania stoczniowych delegatów w sprawie odwołania całego prezydium TKZ.
Mam za tamto jego zachowani do dziś uzasadnioną według mnie pretensję, bo wiedział wcześniej ode mnie o wybrykach Andrzeja Machalińskiego i pozostałych członków prezydium w tym Henryka Matysiaka, Hanysa, pierwszego przywódcy strajkowego, który na wiecu przed budynkiem dyrekcją GSR przemawiał na "ślepych" środkowych schodach w dniu 15.08.1980 roku. "Ślepe", bo prowadziły do okna, a nie drzwi.
Wiedział o sprawie, którą ja podnosiłem tuż po ich hucznych i solidnie zakrapianych andrzejkach o jazdach w pianym widzie samochodem służbowym, o zatrzymani ich prze straż przemysłową, z jednak wówczas trzymał sztamę.
Dowiedziałem się o ich wybrykach i "zwrotach" pijackich od członka związku z koła, która poskarżyła się na ich burdę w małej sali naszego stoczniowego klubu "Akwen" - dzisiejsza siedziba Solidarności i sala pod tą samą nazwa.
Dopiero gdy przy następnej imprezce, do której okazją było odsłonięcie pomnika Poległych Stoczniowców w Gdańsku, które miało miejsce w dniu 16 grudnia 1980 r. wyszła hańbiąca całe prezydium sprawa nie uczestniczenia z powodu nieważkości po nadmiarze alkoholu, jak i nie złożenia wieńca od Załogi GSR pod odsłoniętym w dniu 17 grudnia w Gdyni wieńca, którego nawet nie mieli, bo zapomnieli zamówili chociaż takie mieli od członków TKZ dyspozycje, to wówczas ZZ a jakże była za a nawet przeciw, oby tylko samemu ocaleć.
Ot taka przypadłość tradycji alkoholowych, które są męską sprawą Polaków, za którą ni jak było wcześniej karać, prawda?
A więc już kilka dni po tym jak darowaniu burdy andrzejkowej, odpłacili się jeszcze większym haniebnym wyczynem, przynosząc hańbę i upokorzenia tak Naszej Stocznie i Jej Całej Załodze.
Niestety tak wówczas jak i dziś uważam, że powinni być odwołani za oba te zajścia wszyscy co do nogi.
Faktem jest, ze później nie było choćby najmniejszej wpadki czy nagannego zachowania kogokolwiek z działaczy Związku w GSR.
Po wywaleniu sekretarzyków i figurantów wespół kuliśmy wspólnie solidna damasceńską stal, która dała owoce jak:
- przywrócenie wszystkich do pracy w GSR, tych których tylko odnaleźliśmy spośród zwolnionych w latach 70 za protesty i strajki.
- nadaliśmy godne imię Naszej Stoczni, jako przeciwwagę Lenina zza płotu,
- przeprowadziliśmy wybory do pierwszej rady pracowniczej,
- przeprowadziliśmy od 13 grudnia do 28 grudnia dwa strajki, pierwszy przeciwko stanowi wojennemu, który został brutalnie spacyfikowany w dniu 16.12.1981 r. i drugi w obronie imienia Naszej Stoczni w dniu 28.12.1981 roku.
Żaden zakład w PRL w stanie wojennym nie strajkował chyba dwukrotnie tak jak Nasz Stocznia, a tym bardziej stocznia, która była zakładem zmilitaryzowanym, a dowodził nią po pacyfikacji trep z LWP.
W przeciwieństwie do Stoczni Północnej im. Bohaterów Westerplatte, która jak wiemy imię miała nadane wyrost, a właściwie na wieczne nigdy, bo jak wiemy w stanie wojennym nawet nie podjęła strajku, bo nie było tam ani dobrego gospodarza, ani dobrego siewcy, ani jak widać dobrego ziarna na siew, a i teren był jakby skażony od produkcji sowieckich trawlerów rybackich, które tak po prawdzie były stawiaczami min głębinowych, bo każdy miął na stałe zamontowane prowadnice - szyny.
Tłukliśmy o nie butelki z alkoholem upijając te ruskie sowieckie świnie, na każdą zmianę wart na moście pontonowym w ciągu ulicy Na Ostrów.
---------
Nie wiedziałem o tym, że Jerzy Borowczak podarował muzeum ECS blachy do powielania ulotek.
Hola, hola, a może te blachy aluminiowe pokryte czarnym światłoczułym materiałem, to są blachy z mojej drukarni oruńskiej, które podczas mojego przebywania w gdańskim areszcie, jesienią 1982 roku wywiózł samochodem Mini Morris Krzysztof K. zam. przy Jedn. Robotniczej?
Koniecznie muszę sprawdzić to, czy Krzysztof K. nie miał jakiś powiązań z Borsukiem i Borowczakiem.
Może wyjdzie po ponad 30 latach, że moje ewakuowane z komórki maszyny poligraficzne trafiły do Borsuka i Borowczaka, a oni obaj, tak jak było z tablicą dla KWK „Wujek”, wykonaną na zlecenie i ze środków m.in. śp. Anny Walentynowicz, którą Borsuk zamontował jako własną, a przy tym nie udzielając śp. Annie Walentynowicz odpowiedzi na jej pytanie skąd ją otrzymał, i od kogo, skoro zabezpieczono ją jako dowód w sprawie i przejęto na rzecz skarbu państwa – czytaj SB.
Miałem kolka takich blach do kserokopiarki, która ja nazywałem wiatrakiem, bo należało obracać taką szufladą z proszkiem, tunerem, a później tak uzyskane odbitki utrwalać w specjalnej suszarce z żarówką halogenową wytwarzająca dużą temperaturę.
Do dziś gdzieś w swoich szpargałach posiadam części zamienne do niej. Ta kserokopiarka to była ogromną landarą i miała symbol KF-1 lub KF-3 – miałem obie oraz czarny emaliowany powielacz ROTO z okrągłym logo w części górnego wałka w kolorze złoto-czerwonym.
Nie dociekałem po wyjściu z więzienia komu Krzysztof K. przekazał moje maszyny, bo wystarczyło dla mnie wówczas jego zapewnienie, że moje maszyny przekazał podziemnej Solidarności.
A tymczasem, maszyny moje mogły trafić do Borsuka lub Borowczaka lub inszych ludzi, co do których nie zawsze miałem i mam zaufanie.
Dlatego moje maszyny walizkowe do pisania w liczbie trzy nie przekazuje ECS ani do Sali BHP, by ktoś się nimi nie uwiarygodnił i nie ukradł mojej tożsamości ze stanu wojennego, bo te maszyny są twardym dowodem i moim paszportem.
Pozdrawiam.
Obibok na własny koszt
PS
Przesłałem mailem to, co posiadam o strajku drukarzy w MKZ.
Onwk.


portret użytkownika WZZW

obiboknawlasnykoszt

wzzw.wordpress.com
Gdyby Panskie powielacze trafily do Borowczaka to moze nie byloby tak zle, bo on prawdopodobnioe nie wiedzialby co to jest i pewnie oddalby na zlom. I kto wie byc moze ktos by je uzyl. Z Borsukiem to juz sprawa gorsza gdyz ponad 70 kopiarek z Norwegii przepadlo za jego sprawa w stanie wojennym podczas gdy glod na kazda drukarke byl olbrzymi.
Do listy dokonan Stoczni Remontowej nalezy dorzucic fakt, ze kiedy stocznie gdanska za sprawa zdrady Walesy opuscila wiekszosc stoczniowcow to dla ratowania ducha zorganizowano (z pewnymi klopotami) msze w niedziele rano. I wowczas na tej mszy wiekszosc stanowili pracownicy wlasnie Stoczni Remontowej. O tym sie nie mowi, a przeciez to byl przelomowy moment.
Pozdrawiam
Lech Zborowski


portret użytkownika obiboknawlasnykoszt@tlen.pl

Och, co za ulga, że mam naocznego świadka takż moich wybryków.

Ten marsz by się nie udał, gdyby nie mija m.in. bezwzględna i terrorystyczna akcja z wrzucaniem przepustek stałych na oczach łamistrajków do kanału.
Spora część wcześniej zdecydowanych na opuszczenie naszej Stoczni widząc jak przepustki lądują bezdyskusyjnie do kanału wróciła do stoczni.
Cieszę się jak dzieciak i jestem dziś z tego rad, że powstrzymano mnie i innych radykałów z komitetu strajkowego GSR przez rozczepianiem mostów pontonowych by móc zatopić nacierające na wyspę Ostrów czołgów, skotów i innego sprzętu przez dwa mosty oraz przed zaminowaniem ich przyczółków, bram naszej stoczni oraz ogrodzeń, bo mógłbym być odpowiedzialny za masakrę moich Kolegów Stoczniowców o dużo większej skali niż ta jaka miała miejsce w KWK Wujek.
Uniknęliśmy wówczas zbędnego rozlewu krwi, bo co mogło zrobić tylko około 100 tysięcy desperatów strajkujących w około 199 zakładach w tym 40 zmilitaryzowanych, prawda?
Ciągle pytam, gdzie podziało się nie mniej niż 9.900.000 rzekomo członków Solidarności.
Ponadto mogę poświadczyć, że w Naszej Stoczni remontowej w czasie strajku w dniach od 13 do 16 grudnia 1980 roku brali udział także stoczniowcy niezrzeszeni w żadnych związkach.
Było ich paru lecz to i tak bardzo dużo, prawda?
Pozdrawiam i znikam życząc jednym miłego dnia, a innym spokojnej nocy i miłego przebudzenia.
Obibok na własny koszt

portret użytkownika obiboknawlasnykoszt@tlen.pl

AD Encyklopedii Wikipedii oraz Encyklopedii Solidarności

Zarówno jedna jak i druga zawiera hasła i opisy podane przez zainteresowanych użytkowników.
W pierwszej trudno przebić się z pewnymi faktami.
Przerabiałem to z hasłem dotyczącym Mojej Stoczni remontowej, w których po wielkich bojach znalazły się niektóre z moich wpisów - edycji dotyczących wydarzeń związanych z tym w cztm Bralem aktywny udział.
Nie udało się m.in. zamieścić w niej informacji o pewnym wydarzeniu znanym przez najstarszych żyjących jeszcze dziś pracowników wydziałów wokół wydziały Z-1.
Chodzi o tych pracowników GSR, którzy w grudniu 1970 roku byli świadkami ostrzelania terenu koło tego wydziału z pokładowej broni maszynowej helikoptera, który latającego nad gdańskimi stoczniami.
Mój śp. kolega, a wcześniej instruktor zajęć praktycznych podczas kursu spawaczy w lipcu i sierpniu 1975 roku Jerzy K. (nie chcę przekręcić nazwiska) opowiadał o tym wydarzeniu, a nawet pokazał przestrzelone wówczas blachy, które leżały przy wykrajarce/wypalarce elementów z grubych blach, która była zlokalizowana przy ówczesnym Zakładzie Budowy Doków - Wydziału Z-1.
Podobnie było z napisem „ŚMIERĆ KOMUNIE” wyciętym szlifierką przez mojego brata, pracownika Mostostalu Gdańsk na jednym z ramion gdańskich krzyży – Pomnika Poległych Stoczniowców w grudniu 1970 roku.
Natomiast hasła zamieszczone w Encyklopedii Solidarności sprawa wygląda jeszcze bardziej dziwacznie, bo tam każdy pisze po uważania, później następuje pobieżna weryfikacja przez ludzi często też uwikłanych w różne ciemne sprawki, a następnie upubliczniana.
W taki sposób do Encyklopedii Solidarności trafili turystyczni turyści, agentura TW coś tam coś tam, KO coś tam coś tam, a nawet niedoszli sekretarze i alkoholicy, jak jeden taki z GSR, który okrył się hańbą nie tylko sam we własnym imieniu ale i zhańbił organizację związkową Solidarność GSR w dniu 17 grudnia 1980 roku.
Dlatego nie ma tam imion ani nazwisk mojego brata budowniczego pomnika ani mojego, bo nie chcemy być w takim jakie tam jest towarzystwie.
Podobnie sprawa się ma z moją niechęcią przynależności do innych tzw. kombatanckich stowarzyszeń, w których ludzie rzekomo uczciwi są z najgorsza i ostatnią szumowiną oraz z wszelakiej maści agenturą bolszewicką za pan brat.
Podobnie jak obaj z bratem nie wypełnialiśmy otrzymanych wniosków o odznaczenia państwowe, bo o Naszą Wolną Polskę walka jeszcze wciąż i nieprzerwanie trwa, wręcz jesteśmy dziś w odwrocie i w poszukiwaniu solidnej opoki do jej obrony.
Obibok na własny koszt
PS
Zamieszczę kolejne komentarze w pewnych sprawach widzianych i zapamiętanych przez człowieka nie będącego działaczem ani WZZW, ani KOR, ani ROPCiO, ani RMP, o których działalności, poza rzecz jasna WZZW, brak jest mi czasem słów by niektórym z nich wyrazić moją słowa ogromnej pogardy.W czasie strajku 1980 roku tylko z działaczami WZZW szło się dogadać i współpracować bez zbędnych ceregieli i bez zbędnego w tamtym czasie blichtru. Warszawkę to bym popędził i rozpędzając na siedem stron świata.Zresztą byłem przeciwko ich obecności w ogóle.Najchętniej zaspawałbym bramę przed nimi tak jak bramą między stoczniami w dniu 16 sierpnia 1980 roku.
Onwk.


portret użytkownika WZZW

obiboknawlasnykoszt

wzzw.wordpress.com
Co do Wikipedii to mielismy te same przejscia. Wykasowywano nas jednego po drugim. W koncu doszlo do sporu i po wymianie argumentow doszlismy do wniosku, ze nie ma sensu prowadzic rozmow. Powiedzialem wiec, ze maja nas wykreslic, ale do sporu przylaczyli sie inni i zostawiono nasze nazwiska. Nie wiem czy tam jeszcze sa bo nie zagladam.
Natomiast kiedy zglaszalismy, ze Donald Tusk nigdy nie byl dzialaczem WZZW i prawdopodobnie nawet nie wiedzial o ich istnieniu to nikt nie reagowal i fukcjonowal tam jako dzialacz. Tak wlasnie dzial machina propagandy wymieniajaca fakty i swiadkow na ludzi "wlasciwych".
Jesli chodzi o takie grupy jak KOR ROPCIO czy RMP w strajku to jestesmy zgodni co do KORu. Z RMP to sprawa jest zlozona. Wiemy, ze jej przywodcy Hall i Rybicki przekazywali bezpiece, ze ze strajkiem nie maja nic wspolnego i zeby ich nie represjonowac. Az do chwili kiedy wszystko sie rozwinelo i zrobilo sie w miare bezpiecznie w tlumie. Wowczas nagle stali sie bohaterami. Jednak w tej grupie bylo wielu ludzi na tzw. zapleczu, ktorzy nie pchali sie nigdy do slawy, a w przeciwienstwie do liderow robili wiele dobrej roboty. Moim zdaniem Hall jest czarna plama na tej organizacji.
O warszawce na strajku szkoda dyskutowac bo jestem przed obiadem i nie chce stracic apetytu.
Lech Zborowski

 
portret użytkownika obiboknawlasnykoszt@tlen.pl

Wracając do samochodowych lotników warszawskkich

jak dziś pamiętam bo te ich bajki jakoś się wryły w moją pamięć.
Byłem akurat przy portierni przy bramie nr 2 przy której spotkali się ludzie z trzech stoczni odpowiedzialni za nadzór porządku i ruchu w celu jego ujednolicenia na wszystkich bramach gdańskich stoczni, i o ile dobrze pamiętam to Stocznie Północną reprezentowała Zając.
Ale nie o to chcę zapytać.
Otóż będąc tam słyszałem na własne uszy jak i widziałem na własne oczy przybyłych warszawskich łgarzy i kłamców, nasłanych na Nas przez bezpiekę.
Pamiętam też z innego okresu PAŃCIĘ Staniszkis, która chodziła i rozmawiała ze stoczniowcami koło sali BHP, robiąc według mnie badania a nawet zniechęcając stoczniowców do uporu przy postulatach politycznych.
Takie odniosłem wrażenie nie tylko ja lecz stoczniowcy, których spytałem o co ta kobieta ich pytała i co mówiła.
Poza tym, to od samego początku byłem przeciwnikiem dopuszczenia ich do MKS i do uczestniczenia w jakichkolwiek rozmowach z władzami, bo im od samego początku nie ufałem.
A szczególnie po tym, jak usłyszałem ich brednie o ich podróży starymi zdezelowanymi samochodami bocznymi drogami w celu uniknięcia kontroli, blokad czy też ich zatrzymania przez bezpiekę lun milicję.
Czy i Pan to też wówczas słyszał?
Mam nagrane taśmy magnetofonowe z naszego stoczniowego radiowęzła, który nagrywały dla mnie panie z naszego wydziału na magnetofon marki Grundig ZK-120, który przywiozła dla mnie do stoczni moja rodzina.
Wszystkie kawałki z muzyką zostały zastąpione nagraniami z przebiegu strajku sierpniowego.
Nie wiem czy gdziekolwiek takie nagrania w ogóle są dziś dostępne,
Może to są moje unikatowe kruki zapisów dźwiękowych, tak rozmów jak i komunikatów nadawanych przez sprzężone radiowęzły gdańskich stoczni?
Nie maiłem ot tak po prostu czasu na ciągłe przebywanie na sali BHP, bo miałem inne bardziej odpowiedzialne obowiązki w swojej stoczni, których się podjąłem i zamierzałem solidnie się z nich wywiązać do samego końca.
Musiałem m.in. sprawować ciągły nadzór nad dostawami do zlokalizowanych na wyspie Ostrów elewatorów zboża należących do PZZ, bo nie mogłem ot tak samowolnie wstrzymać ich ruchu na moście pontonowym, bo mogło by to wywołać interwencję nawet siłową policji politycznej jak i ZOMO.
Nawet opaski dla straży porządkowej dla bezpieczeństwa były wydawanie w różnych kolorach dla każdej ze zmian, po to by nikt nie podszywał się pod straż porządkową.
Szyły je panie z mojego wydziały, a każda ich partia była innego koloru.
Z dnia 16.08.1980 roku, gdy bolek zakończył strajk w SG nie miałem całej planowanej obsługi i stąd mam do dziś 7 czy 8 błękitnych opasek z pieczątkami Komitetu Strajkowego GSR.
Łamistrajki unikali wyjścia przez most pontonowy, bo wyjście mostem bez zgody komitetu strajkowego (mego także) kończyło się wrzuceniem przepustki stałej do kanału każdego łamistrajka opuszczającego stocznię mostem pontonowym.
Sekretarze i działacze CRZZ mieli tą przyjemność bez względu na czas i porę, bo ich przepustka obowiązkowo i obligatoryjnie leciała do wody.
Dalego uciekać zaczęli przez płoty na teren Stoczni Gdańskiej, bo brama łącząca nasze stocznie została wkrótce po ogłoszeniu komunikatu o zakończeniu strajku zaspawana.
W stanie wojennym dostałem za to odpowiedni omłot, solidny zapewniam. ;-)
Pa około dwóch godzinach nadleciał helikopter, który dokonywał zrzutu ulotek nawołujących do zakończenia strajku i informujących o warunkach zakończenia strajku w Stoczni Gdańskiej im. Lenina.
Ulotki te w większej części zostały zebrane przez straż porządkowe i zniszczone.
Spora ich część wylądowała w stoczniowych kanałach.
Z tymi ulotkami które zrzucali z helikoptera było i jest dla mnie do dziś i zagadką i uzasadnionym podejrzeniem co do czasu ich pojawieniem się nad stoczniami gdańskimi.
Bo upłynęło zbyt mało jak na moją wiedzę i praktykę czasu od podpisania przez TW Bolka porozumienia z dyrektorem stoczni Gniechem a ich zrzutem nad stoczniami.
Nawet teraz uważam, że te ulotki były być może wcześniej przygotowane na tę okoliczność, a przynajmniej tak się dla mnie zdaje do dziś.
------
Obawiałem się też prowokacji, bo nawet dyrektor GSR Zawadzki mnie o tym przestrzegał bym nie ważył wstrzymywać lub zakłócać transport zboża, tak więc musiałem wykorzystać swoją wiedzę w tej dziedzinie.
W związku z tym, że wcześniej przed pracą w GSR parałem się klasyfikowaniem zbóż i nasion siewnych na rzecz PZZ i GSów oraz właśnie takimi bezpośrednimi dostawami od rolników lub od innych producentów zbóż, które nazywały się potocznie 3,5 tonówkami, to natychmiast kazałem przygotować takie szperacze z cienkich lecz sztywnych prętów, którymi strajkowa straż porządkowa pełniąca wartę na moście pontonowym przeczesywała każdy samochód i przyczepę.
--------
I jeszcze jedna informacja w przedmiocie wstrzymania sprzedaży alkoholu w dniu 15 sierpnia 1980 r. wokół gdańskich stoczni.
W czasie trwania wiecu przed dyrekcja zapadła decyzja, ze pojadę do okolicznych sklepów sprzedających jakikolwiek alkohol z prośbą do sprzedawców by ci wstrzymali sprzedaż wszelkiego alkoholu.
Okazało się, że nie musiałem dwa razy prosić, bo panie błyskawiczne zaczęły chować na zaplecze sklepowe wszelkie alkoholowe trunki.
Sprzedaż alkoholu wokół stoczni gdańskich ustała w rannych godzinach 15.08.1980 r.
MKS podjął decyzję o wstrzymaniu sprzedaży alkoholu dopiero w dniu 18.08.1980 r. występując oficjalnie do wojewody gdańskiego Jerzego Kołodziejskiego, który wydał zarządzenie wstrzymujące sprzedaż alkoholu chyba na terenie całego woj. gdańskiego.
I nie pisałbym o tym, gdyby nie to, że kierowca który wówczas ze mną jeździł od sklepu do sklepu by wstrzymać sprzedaż alkoholu (Darek mia na imię)został po strajkach jesienią 1980 roku zwolniony dyscyplinarnie właśnie za alkohol.
Naciąłem sieczki, prawda?
Pozdrawiam.
Obibok na własny koszt

portret użytkownika obiboknawlasnykoszt@tlen.pl

Re: JERZY BOROWCZAK – FUNKCJONARIUSZ KŁAMSTWA

Borowczak kłamie jeśli idzie o 11 listopada 1979 roku, bo wówczas mieszkałem jeszcze jedną nogą na gdańskich Stogach, wcześniej mieszkałem na wynajmowanym z bratem pokoju, tym który budował gdański Pomnik Poległych Stoczniowców, który wyciął szlifierką napis na jednym z ramion krzyża „Śmierć komunie” u gdańskiej kwiaciarki Kazimiery Kołodzińskiej, która miała budę z kwiatami przy gdańskiej hali targowej.
Ta kwiaciarka, dla której w latach 1975-1979 pomagałem wykonywać wieńce przed 1 listopada każdego roku, z innymi kwiaciarkami spod hali co roku wykonywała wieńce tak na Jana jak i na 11 listopada, które po poświęceniu w kościele były składanie pod pomnikiem Jana III Sobieskiego w Gdańsku.
Nie pamiętam już w którym roku doszło do małych przepychanek i starć z MO w okolicy tego gdańskiego pomnika, do jakiego doszło miedzy oficjalną delegacją kwiaciarek, a pachołkami ruskiego sowieckiego okupanta w mundurkach i po cywilnemu.
Pomnikiem opiekował się mój znajomy i stary Lwowiak Andrzej Machniewicz, pracowałem z nim w jednej firmie, a który był jednym z tych, którzy przyczynili się do tego, ze ten lwowski pomnik Jana III Sobieskiego trafił do Gdańska.
Nie przypominam tego, wówczas dla mnie młokosa, a tym bardziej rozrzucanych ulotek, których o ile dobrze przypominam nie było zbyt wiele, a przynajmniej nie w takich ilościach jak opisuje to Borowczak.
------
Inny epizod z Borowczakiem, to był taki, że o mało nie doszło między nami do mordobicia, po tym gdy zwróciłem się do kilku stoczniowców protestujących w Gdańsku, raz przy Urzędzie Wojewódzkim w Gdańsku przy Okopowej jak palili opony w obronie rzekomo „naszego” odwołanego wojewody gdańskiego, a drugi raz na Długim Targu koło fontanny Neptuna i Dworu Artusa, gdy starałem się dotrzeć do omotanych przez agenturę stoczniowców, którzy uczestniczyli w wiecu obrony człowieka, który jako pełnomocnik rządowy był odpowiedzialny za upadek przedsiębiorstw pomorskich, dla których był organem założycielskim i właścicielskim w tym i przyczynienia się i do upadku ich Stoczni Gdańskiej im. Lenina, tym, ze nie przeciwstawiła się mafii która opanowała dwie 3miejskie stocznie w Gdańsku i Gdyni, a imię jej bosa było Janusz, wyciągniętego przez WSI z radomskiego kapelusza.
Bojówkarze nie dopuszczali mnie do stoczniowców krzycząc ze jestem komunistycznym prowokatorem, esbekiem itp. epitetami. Gdy powiedziałem, że to obrońcy z bronionym na czele są największymi kanciarzami i złodziejami w III RP, to natychmiast zostałem zaatakowany przez ludzi ze służby porządkowej w stoczniowych kamizelkach.
Musiałem odstąpić tak jak i w styczniu i w lutym 1990 roku przed plebanią i kościołem Św. Brygidy, po tym jak Bolek judził i napuszczał na nas broniących akt w KW PZPR, którzy przyszli prosić o pomoc do rzekomych obrońców i bojowników o wolną i niepodległa Polskę.
Dziś każdy kto nie jest ślepcem, to to widzi na własne oczy, a kto nie jest Głuch to słyszy na własne uszy, że była to taka esbecko-wsiowa gra z Polakami, taka zabawa w chowanego i taka zwyczajna farsa.
Obibok na własny koszt


portret użytkownika WZZW

obbibonawlasnykoszt

wzzw.wordpress.com

Klamstwo Borowczaka odnosnie rzucania ulotek na 11 listopada jest tak oczywiste jak tylko moze byc. My doskonale wiemy kto tam byl. Zaden obcy Borowczak nie mogl tego robic. On sam przyznaje, ze zaledwie kilka dni wczesniej poznal Borusewicza. Nawet gdyby na chwile zalozyc, ze potrzebowal by on do rozdawania ulotek swiezo poznanego Borowczaka to nigdy nie kazal by mu tego robic w pojedynke. A przeciez Borowczak nie znal nikogo innego. Ponadto Borowczak sam przyznaje, ze szedl pochod. W takich sytuacjach nie rzucalismy ulotek bo bylo to marnotrawstwo. Po prostu dawalismy ludziom do reki. Bezpieka nie atakowala kilkutysiecznego tlumu. Od tego bylo zomo.
Jedyne ulotki, z ktorymi Borowczak mial cokolwiek wspolnego rozdawal z Felskim I Pradzynskim w Slupsku zaledwie kilka tygodni przed sierpniem!
Borowczak jest prymitywnym i glupim klamca, bo nigdy nie staral sie nawet zebrac podstawowych faktow aby chociaz udawac wiarygodnego. To wynika z medialnej ochrony i poczucia, ze nikt nie bedzie ich klamstw kwestionowal.
Dziekuje za wazne swiadectwa.
Pozdrawiam
Lech Zborowski

Koniec moich komentarzy pod tekstem Lecha Zborowskiego: KLIK!


Kolejny drugim według kolejności tekst, pod którym poważyłem się nieopatrznie komentować był z 14 lipca 2013 roku: KLIK! 

@Szary Kot @ WZZW Lech Zborowski 
Obrazek użytkownika obiboknawlasnykoszt@tlen.pl 
obiboknawlasnyk... - 15 Lipca, 2013 - 22:16 
Powstała kolejna załgana praca encyklopedyczna pod patronatem TW coś tam coś tam. Tu TW Bolek, Borsuk Borowczak itd. itp. ssąco-skaczące to nawet są wymieniani jako założyciele WZZW, chociaż Borsuk tak nigdy nawet nie należał do WZZW, tak jak nigdy nie był formalnie przyjęty do NSZZ Solidarności jako członka i dlatego nigdy nie zapłacił ani jednej składki członkowskiej za to przez dziesięciolecia ssał i wysysał cała gębą pieniądze ze składek płaconych przez członków Solidarności. Panie Lechu, nie zawracałbym Panu głowy gdybym nie taki kwiatek jak ten zamieszczony tak w formie papierowej jak i elektronicznej takich bredni. Nm Pan wejdzie na stronę podaną w linku, niech Pan wygodnie usiądzie nabierze parę haustów świeżego i rześkiego powietrze policzy do dziesięciu, zamknie oczy trzymając myszkę na linku i wykona klik, a później wolno wolniutko podnosi powieki i czyta przez szczelinki. http://www.encyklopediagdanska.pl/index.php?title=WOLNE_ZWI%C4%84ZKI_ZAW... (link is external) Sprawdzę w formie papierowej by porównać oba teksty, a gdy je stwierdzę to wykonam fotografię i tu ją zamieszczę. Pozdrawiam serdecznie. Obibok na własny koszt Podoba mi się! 0 Nie podoba mi się! -1 Obibok na własny koszt Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz #370239 Re: @Szary Kot @ WZZW Lech Zborowski Obrazek użytkownika 
obiboknawlasnykoszt@tlen.pl o
biboknawlasnyk... - 15 Lipca, 2013 - 23:18 
Wykonałem fotki i wczytałem tekst z encyklopedii gdańskiej Tak to wygląda w wersji papierowej: [quote]WOLNE ZWIĄZKI ZAWODOWE WYBRZEŻA (WZZ), opozycyjna organizacja antykomunistyczna; niezależna organizacja pracownicza; założona w Gd. w kwietniu 1978 przez Andrzeja Gwiazdę, Krzysztofa Wyszkowskiego i Antoniego Sokołowskiego. Organizacja powstała jako alternatywa dla zdominowanych przez PZPR oficjalnych związków zawodowych, skupionych w Centralnej Radzie Związków Zawodowych (CRZZ). Zasadniczym celem WZZ była walka o podstawowe prawa pracownicze. Wg wspo¬mnień A. Gwiazdy: „Startowaliśmy z parteru na spotkaniach nie mówiło się o patriotyzmie ale o braku rękawic roboczych, o tym, czy ka¬szanka jest w bufecie, o sytuacji ekonomicznej poszczególnych zakładów". Dzięki takiemu po¬dejściu program WZZ trafiał do zwykłych ludzi skuteczniej niż przesłanie intelektualistów z Ko¬mitetu Obrony Robotników (kor). Związkowcy odwoływali się też do tradycji przedwojennej Polskiej Partii Socjalistycznej (PPS), WZZ Wy¬brzeża wzorowane były na - założonych z mie¬siące wcześniej przez Kazimierza Świtonia - Wolnych Związkach Zawodowych Górnego Śląska. W przeciwieństwie do organizacji ka¬towickiej WZZ Wybrzeża - choć inwigilowa¬ne - nie zostały rozbite przez Służbę Bezpieczeń¬stwa. Oprócz wspomnianych założycieli, do gd. WZZ należeli m.in. » Jerzy Borowczak, Andrzej Bulc, Andrzej Butkiewicz, Bogdan Borusewicz, Bogdan Felski, Joanna Duda-Gwiazda, Antoni Mężydło, Róża i Janusz Jancowie, Władysław Buszkiewicz, Lech Kaczyński, Mieczysław Kamrowski, Jan Karandziej, Andrzej Kołodziej, Bogdan Lis, Mariusz Muskat, - Alina Pieńkowska, Maryla Płońska, Tadeusz Szczepański, Ka¬zimierz Szołoch, Jacek Taylor, Lech Wałęsa, Anna Walentynowicz, Błażej Wyszkowski i Jan Zapolnik. WZZ Wybrzeża blisko współpracowa¬ły z kor oraz - Ruchem Młodej Polski (RMP). Organizowały też uliczne manifestacje. Jedna z największych miała miejsce 18 XII 1979. Pod historyczną bramą nr 2 Stoczni Gd. im. Lenina zebrało się wówczas kilka tysięcy ludzi, by uczcie Pamięć ofiar masakry robotników z - grudnia 1970. WZZ Wybrzeża wydawały pismo „Robotnik Wybrzeża" oraz ulotki. W 1980 w niewyjaśnionych okolicznościach zginął dwudziestoletni działacz WZZ Tadeusz Szczepański. Wg oficjalnego komunikatu utopił się w Motławie, istnieje podejrzenie, że za jego śmierć odpowiadają funkcjonariusze SB. Powstanie w sierpniu Solidarność oraz, jej późniejszy program były w dużej mierze inspirowane programem wypracowanym przez WZZW. We władzach związku znalazło się też wielu czołowych działaczy WZZ. PB[/quote] Tą załganą gdańską encyklopedię wydano pod auspicjami komitetu honorowego w skład którego weszli: Bronisław Komorowski, Bogdan Borusewicz, Ewa Kopacz, Donald Tusk. Celowo nie wymieniłem ich funkcji, bo one mnie nie dotyczą, bo nie ja ich wybierałem, a ponadto nimi gardzę. Nie zdziwiłbym się gdyby wśród założycieli WZZW znaleźli się i pozostałe trzy bezhonorowe i załgane kreatury. Borusewicz podpisując się pod tym załganym wydawnictwem w tym w części poświęconej tak WZZW jak i samej Solidarności jak i różnych lisich, borsuczych i bolkowych TW coś tam coś tam, dał świadectwo swojego bezgranicznego zakłamania. Jeśli pojawiły się jakiekolwiek błędy w cytowanym wyżej tekście, to poproszę o ich wskazanie i dokonanie korekty. 
pozdrawiam. 
Obibok na własny koszt

Źródło: http://niepoprawni.pl/blog/4822/bij-cenckiewicza
 Koniec moich komentarzy pod kolejnym tekstem Lecha Zborowskiego.

 Kolejnym trzecim tekstem był tekst dotyczący TW Bolka z dnia 8 września 2013 roku: KLIK!


Mamy tu kawałek periodyku o Obrazek użytkownika obiboknawlasnykoszt@tlen.pl obiboknawlasnyk... - 9 Września, 2013 - 02:04 Mamy tu kawałek periodyku o nazwie „Gazeta Krakowska” z roku 1983. W nim zaś artykuł zatytułowany „Nie jesteśmy i nie chcemy być gorsi od pokoleń, które Polskę budowały i odbudowały”. Na samym środku strony to jest jeśli ktoś nie dostrzega. W prawym dolnym rogu tego tekstu znajduje się wypowiedź ucznia XIV liceum im. Mikołaja Kopernika. Uczeń ten mówi o konieczności rozumienia członkostwa w PZPR i ZSMP w kategoriach obowiązku. Mówi też o konieczności poznania marksizmu-leninizmu. I co z tego? Ano to, że uczeń ten nazywa się Antoni Dudek. 

 Rok 1983, „Gazeta Krakowska”, czerwona gadzinówka. Kogo tam zapraszali, żeby mówił? Swoich. Czyż nie? No, dobra, miał 17 lat, był młody i głupi. O nie. W 1983 nie było w Polszcze młodych i głupich proszę Państwa. [...] Nienawiść, a w najlepszym razie niechęć do komuny była w roku 1983 powszechna. Trwał stan wojenny. Po co było dawać nazwisko do tej gazety? Polecam też komentarze. 
coryllus.salon24.pl/365750,17-letni-antoni-dudek-budowal-socjalizm (link is external) 
Obibok na własny koszt 
 PS Czytając komentarze znalazłem innych członków ZSMP, którzy rzekomo sie nie zapisywali lecz ktoś ich rzekomo zapisał, zapewne jak TW Bolka na konfidenta też bez jego wiedzy i zgody, prawd?. 
 Onwk.


obiboknawlasnykoszt 
Obrazek użytkownika 
WZZW WZZW - 9 Września, 2013 - 03:40 wzzw.wordpress.com 
Bardzo dziekuje za to ciekawe swiadectwo. Nie znalem tego wczesniej. Przyznam szczerze, ze w przypadkach oceny ludzi mlodych staram sie pamietac swoje wlasne mlode lata. Kazdy ma pewnie w pamieci liste pomylek ze swoich mlodych lat. Niemniej jak Pan slusznie zauwaza byl to rok '83 i okolicznosci bardzo szczegolne. Pamietam wielu mlodych ludzi, ktorym wytaczano procesy. Chlopak, ktory probowal dostarczyc nam w umowione miejsce zywnosc z kosciola zostal bestialsko pobity. Mial zaledwie 14 lat! W szkolach zakladano grupy uczniowskie. Ludzie mlodsi od pana Dudka wydawali podziemna prase. Przyklady mozna by mnozyc w nieskonczonosc. Tak wiec, sa okolicznosci kiedy mlody wiek nie jest tak jednoznaczna okolicznoscia lagodzaca. 
Pozdrawiam serdecznie 
Lech Zborowski

@Dixi 
Obrazek użytkownika obiboknawlasnykoszt@tlen.pl 
obiboknawlasnyk... - 9 Września, 2013 - 18:07 
No i za młody by wydrukować taką czerwoną propagandową bibułę w Krakowie, prawda? Akurat Coryllus nie ma tu nic, a nic do rzeczy, w tym i jego galaktyczna nad przeciętna genialność gatunku ssąco-skaczących turystów. Chodziło mi jedynie o grafikę z gazetą i co jest napisane w niej na temat młodzieńca z ZSMP z krakowskiego liceum. 
Pozdrawiam. 
Obibok na własny koszt


Kto trzęsie drzewem prawdy, na tego spadają obelgi i nienawiść.
Obibok na własny koszt


Z tego dnia jest bardzo dużo fotografii 
Obrazek użytkownika obiboknawlasnykoszt@tlen.pl 
obiboknawlasnyk... - 9 Września, 2013 - 21:29 
Te jest akurat niezbyt wyraźne lecz na innych jest siwy wąs tylko nieco krótszy od midi. A tak w ogóle to nie są to wąsy lecz grzywka łonowa nad ci... konfidenta, która śliniła się na widok eSBeckich srebrników. Pozdrawiam 
Obibok na własny koszt

@Kuki 
Obrazek użytkownika obiboknawlasnykoszt@tlen.pl 
obiboknawlasnyk... - 9 Września, 2013 - 17:59 
Podjęto też próbę skompromitowania Lecha Wałęsy, poprzez spreparowanie nagranej rozmowy z bratem, który odwiedził go w Arłamowie. Rozmawiali o pieniądzach otrzymanych podczas licznych delegacji działaczy związkowych do państw europy zachodniej, o która już przed stanem wojennym dochodziło do licznych awantur awanturników łasych na nie swoją kasę, bo nie prowadzono w tej materii jakiejkolwiek rachunkowości. Chociaż mam dowód na to, że o to zabiegałem w moim piśmie skierowanym do MKZ w Gdańsku już w dniu 10.09.1980 roku, gdy zobaczyłem jak odbywa się obrót dużymi pieniędzmi z ręki do ręki, daj, masz, dzięki - jako pokwitowanie. Oto jego odręcznie napisany brudnopis, który po przepisaniu na maszynie do pisania tego samego dnia trafił do sekretariatu MKZ w Gdańsku. https://picasaweb.google.com/lh/photo/6FGnRP3sb6TnJMEkPUxuk5BgYCe8m9RApA... (link is external) Tak więc rozmowę braci była jakby co o kasie z delegacji poukrywaną w skarpetach chodziło. Dziwne,z ę tak łatwo odpuścili kasę pobraną w przeddzień stanu wojennego przez Władzia Intelektualistę, o której rozliczenie podobnie jak o tą od agenta Milewskiego z Brukseli, którą się działkowali z Kiszczakiem i jego podwładnymi. Dlatego być może i sam Pinior musiał pojawić się na imprezce urodzinowej ŚlepoWRONa, prawda? Coś za coś. W końcu skądś i u kierowcy wrocławskiego miejskiego autobusu musiała się wziąć kasa na tiry, prawda? Podkreślam w ARŁAMOWIE Wałęsa przebywała od maja 1982 roku, bo wcześniej był goszczony w rezydencjach rządowych w tym w willi w Chylicach pod Warszawą, a następnie w rządowych ośrodkach w Starym Otwocku. Natomiast "nUbla" TW Bolek dostał w roku 1983 rok, którą odebrała towarzyszka od obalania komuny rondlem Danuśka, Tłumaczka towarzysząca odebraniu nagrody długo po tym już nie pożyła, biedna naiwna musiała umrzeć przedwcześnie, bo coś za bardzo wścibiała noska. Tak więc Lecha Wałęsy nie mógł rozmawiać z bratem w Arłamowie o nagrodzie "nUbla". Pozdrawiam. 
Obibok na własny koszt

Hotel w Arłamowie, były 
Obrazek użytkownika obiboknawlasnykoszt@tlen.pl 
obiboknawlasnyk... - 9 Września, 2013 - 19:25 
Hotel w Arłamowie, były ośrodek wypoczynkowy Urzędu Rady Ministrów przed laty był dostępny tylko dla elity partyjno-rządowej PRL i gości z “bratnich krajów”. Po wprowadzeniu stanu wojennego osadzono w nim przywódcę Solidarności. Lech Wałęsa kilka tygodni spędził w dwupokojowym apartemencie, pilnowany przez funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa . Pozoruje rzekome skucie kajdankami. Gdy tymczasem inni działacze Solidarności skazani, aresztowani i internowani byli uwięzienie w takich lub podobnych przepełnionych celach. 

W których nie było zasłonek, ani tym bardziej kącika sanitarnego. Poczytajmy to, co możemy przeczytać w czytelni IPN, w którego "niedopracowaniu" też pokręcono fakty i daty oraz dodano otoczkę ochronną dla TW Bolka, chociaż znawcy tematu i historii i z tego załgania wyłapią całkiem niezłe smaczki jak choćby daty faktycznego internowania czy zwolnienie, bo tak w jednym jak i drugim przypadku są nieścisłości. Skoro następnego dnia (9.11.1982 r.) po napisaniu listu przez kaprala Wałęsę w dniu 8.11.1982 r. pojawił się w Arłamowie Kiszczak. Następnie 14.11.1982 roku w Naczelnej Prokuraturze Wojskowej (w Warszawie, ma się rozumieć) odmawia podpisania jakiegoś dokumentu, to nasuwa się pytanie: Gdzie był i co robił TW Bolek w dniach od 12 do 14 listopada 1982 roku, skoro z Arłamowa wyszedł rzekomo w dniu 12 listopada 1982 r.? Czyżby wówczas były nadal realizowany plany reaktywowania spacyfikowanej “Solidarności”, która miała znaleźć się pod kontrolą partii, lecz TW Bolek nie podjął się tak karkołomnego zadania. Widocznie zaszkodziły mu te 333 załączniki w szkle z alkoholem w Arłamowie, prawda? [quote]30 lat temu, Lech Wałęsa, przewodniczący NSZZ “Solidarność”odzyskał wolność po trwającym blisko rok internowaniu w ośrodkach rządowych pod Warszawą i w Bieszczadach. Podawane są dwie daty: 12 i 14 listopada 1982 roku. Zwolnienie Lecha Wałęsy z miejsca internowania w Arłamowie miało związek z napisanym przez niego 8 listopada 1982 roku listem do Wojciecha Jaruzelskiego. W tym tzw. “liście kaprala do generała”Wałęsa pisał: “Wydaje mi się, że nadchodzi już czas wyjaśnienia niektórych spraw i działania w kierunku porozumienia. Proponuję spotkanie i poważne przedyskutowanie interesujących tematów, a rozwiązanie przy dobrej woli na pewno się znajdzie”. Jak tłumaczył we wspomnieniach był to z jego strony krok ryzykowny, ale ryzyko to było mniejsze niż straty spowodowane przedłużającym się impasem politycznym. [...] W miejscach internowania Lech Wałęsa miał dobre warunki, mogła odwiedzać go żona i dzieci, przedstawiciele episkopatu, księża. Był świadomy, że spotkania te są podsłuchiwane. Chwalił wyżywienie, jednak z powodu braku dostatecznej ilości ruchu mocno przytył. Jak sam mówił, władza więziła go w złotej klatce, zapewniała dobre warunki, chcąc pokazać, że mógłby żyć tak jak prominenci. Wspominał, że nosił się z planem ucieczki i że miał zostać uwolniony przez ludzi “Solidarności”. [...] [/quote] I znów na posterunku, gdzie nic nie robił a tylko pilnował udając, że drzemie lub śpi, gdy tymczasem w czasie całego strajku współorganizowanego przez Kiszczaka nastawiał swoje konfidenta uszy. Możemy to zobaczyć na własne oczy na filmie dokumentalnym Drugi Sierpień, chodzi o strajk w sierpniu 1988 roku w Stoczni Gdańskiej im. Lenina. To wówczas Stelmachowski pochwalił się osiągnięciami zdrajców w rozmowach z komunistycznymi zbrodniarzami, w tym z Kiszczakiem. Druga izba senat i wolne wybory do tej nowej izby powołanej w miejsce skompromitowanej Rady Państwa, częściowe wolne wybory do sejmu, ponowna rejestracja (nie reaktywacja) Solidarności itd. itp. bo oni wiedzieli nie tylko jak oni mają się ustawić ale i to, że uda im się zapędzić do zagrody "polskie bydło", które bez ich galaktycznej mądrości nie potrafiłoby w ogóle przetrwać choćby dnia. No bo według ich mniemania polskiego motłochu w ogóle nie należy pytać o nic, bo oni wszak mieli pozjadane na deser wszystkie najmądrzejsze rozumy świata. [quote] Brał udział w organizowaniu strajku w Stoczni Gdańskiej w 1988 roku, zaś w 1989 roku przewodniczył stronie opozycyjnej w rozmowach Okrągłego Stołu z władzami PRL. [/quote] To już w bieżącym roku 2013 zdrajcy powinni świętować święto swojej zdrady i pyrrusowe zwycięstwo, które zakończyło się nałożeniem Polsce i Polakom kolejnych nowych okupacyjnych kajdan. Skrócona wersję możemy przeczytać TU: 
Z perspektywy upływu lat tzw. transformacja ustrojowa jawi się jako zorganizowana gra operacyjna SB i WSW/WSI i ich agentur ulokowanych w strukturach pierwszej Solidarności (druga to już nie miała prawa mieć w kierownictwie radykałów, których w porozumieniu usunięto od 13.12.1981 r. do sierpnia 1988 r., która dokonała transferu władzy w sypiącym się całego komunizmy w ręce skrupulatnie wybranych osób w większości niepolskiego pochodzenia, a poprzednio związanych z PZPR i jej aparatem siłowym. Inicjatywa dogadania się z komunistami wypłynęła w 1988 roku od byłych członków PZPR, trockistów Kuronia i Michnika. Jeśli jest to informacja prawdziwa, ro pierwszy kontaktu z SB zostały zrealizowane za pośrednictwem pułkownika Lesiaka czego w dalszej konsekwencją była Magdalenka i jej święty okrągły ołtarz nazwany “Okrągły Stołem”. Funkcjonariusze aparatu przemocy i ucisku uniknęli w ten sposób pociągnięcia do jakiejkolwiek odpowiedzialności, a przy okazji dokonali grabieży majątku narodowego na ogromną skalę, garbiono co się dało. Między innymi umożliwiając za sowite prowizje dla siebie przejęcie go przez rozmaite międzynarodowe korporacje za ułamek rzeczywistej wartości nawet najnowocześniejsze na świecie zakłady jak kwidzyńska Celuloza, którą zawłaszczono za ułamek jej rzeczywistej i rynkowej wartości. Podobnie działo się i przy innych prywatyzacjach, przy których w grę wchodziła symboliczna na stole i w papierach u notariuszy, a miliony na prywatnych i partyjnych kontach aferałów, nowych posiadaczy nie swojego. bo ogólnonarodowego mienia Polaków, które grabili i niszczyli, a przy okazji likwidując miliny miejsc pracy i wspomagając wrogą konkurencję obcych nam koncernów. Bardzo wiele tych zakładów zostało celowo i z premedytacją doprowadzonych do upadłości tylko po to, ażeby je przejąć za grosze albo po to aby je zamknąć i pozbyć się konkurencji, a poza tym likwidacji miejsc nie tylko pracy ale i organizowania się Polaków, których likwidacja też była jednym z celów tych zdrajców z Magdalenki. Sama nomenklatura oczywiście też się uwłaszczała jeszcze pod koniec rządów Rakowskiego i nie wiem z jakiego powodu zachwalana reforma Wilczka, którą ja poznałem z jak najgorszej strony walcząc z komunistycznymi złodziejami nim powstała ta druga ułomna i bezzębna Solidarność Bolka, Borsuka i Kiszczaka, która dawała ochronę i obronę nowej koalicji z Magdalenki. Chyba każdy pamięta parasole trzymane nad złodziejami przez Solidarność Kiszczaka, prawda? Dukaczewski, Petelicki, Czempińskiego, Olechowski, Płażyński, Piskorski ....... – “ojca założyciela” Platformy Obywatelskiej za liczone w milionach dolarów łapówki za “pomoc” przy prywatyzacji najcenniejszych kawałków polskiego majątku narodowego. Był to tylko czubek ogromniej góry lodowej obrazującej to co WSW/WSI i SB/UOP ale także GRU, STASI i inne obce służby zrobiły z naszym krajem. Pomogły w tym naszpikowany towarzyszami i agentami ale nigdy nie zlustrowany aparat prokuratorsko-sądowniczy dzięki któremu, w żadnej z tysięcy z wielkich afer, nie udało się nikogo skazać, a czasem nawet oskarżyć. To m.in. dlatego brakuje teraz pracy w Polsce pomimo tego, że bardzo dużo liczba osób wyemigrowało za pracą. eżeli ktoś ma jeszcze jakieś wątpliwości co do prawdziwej roli Wałęsy w Solidarności a następnie w transformacji ustrojowej – jako GWARANTA UKŁADU poprzez piastowanie najwyższego stanowiska w państwie – to warto przypomnieć sobie słynną frazę po owocach poznacie ich. 
Zainteresowanych zachęcam do zajrzenia pod poniższe linki: - Zeznania Janusza Stachowiaka oficera SB prowadzącego teczkę Bolka: 

 Ryszard Czajkowski działacz WZZ o Wałęsie: 
oraz
Henryk Lenarciak były brygadzista o Wałęsie w Grudniu 1970:

Paweł Bożyk – doradca ekonomiczny Gierka przytacza w swojej książce scenę kiedy szef MSW Stanisław Kowalczyk oznajmia Gierkowi w sierpniu 1980, że Wałęsa to ich człowiek z którym współpracują od wielu lat. link: 
 Ponadto są stenogramy z posiedzenia Biura Politycznego PZPR z 1984 r., gdzie Rakowski mówi że zupełnie niepotrzebny jest “ostrzał” Wałęsy, bo to jest człowiek podstawiony i nim się steruje. 
[Archiwum Akt Nowych, KC PZPR, sygn. V/246, fragment stenogramu z posiedzenia Biura Politycznego KC PZPR w dniu 27 listopada 1984 r., wypowiedź Mieczysława F. Rakowskiego]. W roku 1989 była Magdalenka, a krótko potem Wałęsa został prezydentem i zaczął kompletować swój sztab współpracowników m.in. Mieczysława Wachowskiego [oficera SB i współpracownika KGB] który sam się do niego zgłosił zaraz po powstaniu Solidarności jako “kierowca”, mianował go podsekretarzem stanu. Ponadto otoczył się innymi zaufanymi ludźmi jak Janusz Ziółkowski [sekretarz stanu - współpracownik KGB], Tomasz Kwiatkowski [TW], Lech Falandysz [TW ”Wiktor”], Jerzy Milewski [TW ”Franciszek”], Andrzej Olechowski [KO ”Must”] i ksiądz Franciszek Cebula [osobisty kapelan - TW ”Franko”]. I na marginesie przypomnę to, co już pisałem, a co wiąże się w sposób oczywisty z notką Autora. Otóż jak opowiadała mi śp. sąsiadka Wałęsów z gdańskich Stogów, mieszkająca w tym samym bloku i tej samej klatce schodowej przy ulicy Wrzosy, to kilka razy widziała akcje z wyrywaniem i rozrywaniem wieńców, z którymi wychodził z mieszkania na podwórze przed blokiem mieszkalnym. Mówiła mi, że wyglądało to jakby na wyreżyserowane scenki, bo ani LW ani tajniacy nie byli aż nazbyt agresywni, tak jakby nie chcieli aby stała się komukolwiek przy tym niszczeniu na oczach mieszkańców wiązanki. Było to dla tej sąsiadki jakieś takie sztuczne uładzone, bo później zabierali LW ze sobą samochodem po czym LW pojawiał się w domy tego samego dnia jakby nic się nie stało. Inny sprawa związana z dniem 14 sierpnia 1980 roku, to dzień rozpoczęcia strajku w Stoczni Gdańskiej im. Lenina, w którym to dniu Lech Wałęsa ze swoją wirtualną, bo według mnie zmyśloną "Grupą Stogi", która tego dnia miała przeprowadzić akcję ulotkową w pociągach i kolejkach na trasie Tczew - Gdańsk. Jechałem tego dnia kolejką PKP do pracy z Pszczółek w GSR około godz. 6:00 i nie widziałem nikogo kto by kolportował ulotki, którą zauważyłem po przesiadce na dworcu Gdańsk Główny do kolejki jadącej do przystanku Gdańsk - Politechnika, w której było dużo ulotek jak i widziałem młodych mężczyzn rozdających ulotki. Ulotki leżały też na siedziskach i stolikach przyokiennych. Gdy przejeżdżałem koło bramy nr 1 na wysokości przystanku Gdańsk Stocznia nie zauważyłem nic szczególnego tak na bramie jak i na budynkach czy murach, co było widoczne już gdy wracałem do Stoczni remontowej około 14:30 z Gdańska z zakupionym towarem dla GSR. Na murach i w oknach oraz na bramie stali już stoczniowcy, pojawiły się pierwsze napisy na murach. Nie zauważyłem też nikogo kto by się wdrapywał jak to pokazał towarzysz Wajda w swoim filmie o agencie TW Bolek, który to fragment pokazały okupacyjne TiVizorownie w PRL II. (Pisze o gdańskich Stogach, bo mieszkałem na gdańskich Stogach od sierpnia 1975 r. do wiosny 1980 r. i nami razu nie słyszałem, by była jakaś inna grupa poza tą związana z kwiaciarkami Kazimiery K. spod hali targowej w Gdańsku, u której mieszkaliśmy razem z bratem, budowniczym pomnika +++ w Gdańsku oraz ze moją żoną .tak u teściów jak i na wynajętym pokoju, na których bywam i dziś, bo mieszka tam liczna nasza rodzina i dużo znajomych z tamtych lat.) Pozdrawiam bardzo serdecznie nie Bolków. Obibok na własny koszt PS Dudek udzielając wywiadu o agenturze na uczelniach mówi o niej tylko (z małym wyjątkiem) jedynie do roku 1983, gdy tymczasem i w latach kolejnych ona się szybko rozrastała, bo osiągnęła ponad 100% wzrost. 
Dudek udziela wywiadu Joannie Lichockiej: http://7dni.wordpress.com/category/prl/
Obibok na własny koszt

szanowny @Obiboku nwk :) Obrazek użytkownika gość z drogi gość z drogi - 9 Września, 2013 - 20:22 gość z drogi czytam Twoje swiadectwa prawdy i wspomnienia,Twoje i pana Lech Zborowskiego...i kątek oka oglądam stokrotkę z wajdą...mam nadzieję,że Ty tego nie oglądasz... mnie osobiście szlak trafia i i gdyby nie to,ze siły nie te,to ciepnęłabym telewizorem przez okno... 0chyda... jedyne co można zrobić to przypominać ,obnażać i nie pozwalać na złocenie tego "cielca" pozdrowienia dla niebolków... wieczorne serdeczności i zdrowia ,zdrowia...bo pracy mnóstwo ....
Witaj Obibok 
Obrazek użytkownika Sawicki Marek 
Sawicki Marek (niezweryfikowany) - 9 Września, 2013 - 20:32 
Tak jest,cały czas piętnować czerwone świnie i ich POmagierów,takich jak wieprz bolek i jemu POdobnym. Dzięki za relacje,dzięki tobie sporo się dowiedziałem o tych ścierwojadach POmagającym ubecji. pozdrawiam serdecznie. 
Odgadłaś Gościówo! 
Obrazek użytkownika 
obiboknawlasnykoszt@tlen.pl 
obiboknawlasnyk... - 9 Września, 2013 - 21:05 
Mend choćby i gadających nie oglądam i nie słucham, tak więc mam ten luksus, że nie muszę się trudzić i z mieszkania telewizora wyrzucać nie muszę, bo po prostu mam ciekawsze zajęcia i o wiele ciekawszych ludzi, choćby o bardzo bardzo młodych, których towarzystwo wolę od choćby i kształconych PrOfesUrów. Mendy niech się mendolą we własnym łonowym środowisku naturalnym. 
Pozdrawiam 
Obibok na własny koszt 
 PS 
Czy współpraca z SB i zatajenie tego faktu ma wpływ na wiarygodność dziennikarza? Czy były agent SB, którego współpraca z komunistycznymi służbami specjalnymi jest nadal niejawna, ma moralne prawo do bycia dziennikarzem? Niby proste pytania, a ile choćby za chwilę tu i teraz może się pojawić masę wprost wykluczających się opinii, prawd? 
Onwk. 
PPS 
 Autor, przepraszam za OT. 
Onwk.
obiboknawlasnykoszt 
Obrazek użytkownika WZZW 
WZZW - 10 Września, 2013 - 06:11 wzzw.wordpress.com 
Dziekuje za przywolanie tych wszystkich faktow i materialow. Ciagle wnosza cos nowego. To wszystko trzeba uporzadkowac i w przystepnej formie szeroko rozpowszechniac. Masa doskonalych i waznych informacji.
Pozdrawiam 
Lech Zborowski
Szanowny @Obiboku n,w.k :) 
Obrazek użytkownika gość z drogi 
gość z drogi - 10 Września, 2013 - 06:40 
gość z drogi całym lekiem na otaczające nas z telewizorni zło jest kontakt z Młodymi...:) mam nadzieję,że ten właśnie kontakt pozwoli IM na ukształtowanie się na Dobrych i Przyzwoitych Polaków... uwielbiam nasze sobotnie wyprawy,które zawsze zaczynają się od postawienia znicza" małym Zołnierzom" czyli śląskim Harcerzom :) Pewien Mały Człowiek staje wtedy na moment na baczność i długo patrzy w ICH twarze,poczem głośno mówi tą sama formułkę... "wiem,to dzięki nim nie mówimy po niemiecku":) ot ,taki skrót historyczny....podobnie jest przy pomniku Katyńskim i tam ..podobna formułka..tylko,że ..."dzięki Nim nie mówimy teraz po rosyjsku" no coż ,zobaczymy co wyrośnie z tego Młodego i Młodziutkiego POKOLENIA... Mam Nadzieję, ze Nowa Polska :) serdeczności i uściski...dla Młodych :) 
Dobrego Dnia Tobie,Dobrego Polsko ...gdziekolwiek Jesteś :) 
 PS 
Obrazek użytkownika obiboknawlasnykoszt@tlen.pl 
obiboknawlasnyk... - 13 Września, 2013 - 00:32 
Pisałem o kwiaciarce z gdańskich Stogów, która miała kiosk z kwiatami przy gdańskiej hali targowej, a która wykonywała wraz z innymi gdańskimi kwiaciarkami wieńce i wiązanki, które były składane w dniu 3 maja i na Jana w dniu 24 czerwca pod gdańskim pomnikiem Jana III Sobieskiego oraz w w dniu 16 grudniu przy bramie Nr 2 SG przy ulicy Doki. Znalazłem w swoich albumach fotografie z lat 70. XX wieku (chyba z roku 1978 lub 1979), z której Ją wykadrowałem i dlatego fotografia jest niezbyt wyraźna. To jest ta Pani z lewej strony fotografii w ciemnej bluzce. 
Pozdrawiam.
Obibok na własny koszt
@Obibok na własny koszt :) 
Obrazek użytkownika gość z drogi 
gość z drogi - 13 Września, 2013 - 09:30 
gość z drogi ukłony dla dzielnej Pani :) 
serdeczności :) 
@Gość z drogi 
Obrazek użytkownika obiboknawlasnykoszt@tlen.pl 
obiboknawlasnyk... - 13 Września, 2013 - 12:05 
Nie wiem czy jest możliwość ukłonienie się Tej Pani Kwiaciarce, bo nie mam z nią kontaktu gdyż wyjechała do syna lub córki i zięcia, którzy byli i są w Niemczech. Widoczna na fotografii druga pani jest już śp. matką zięcia tej kwiaciarki córki. Chyba napisałem zrozumiale o stosunkach rodzinnych obu pań z fotografii, czy tak? To m.in. syn tej drugiej pani Janek P., córka kwiaciarki Ewa K. oraz Barbara S. i Zbigniew S., Renata i Leszek L, mój brat ten budowniczy gdańskiego pomnika i ja byliśmy taką jakby małą samoistną grupą antysystemową z gdańskich Stogów w drugiej połowie lat 70. i pierwszych latach 80. XX wieku na gdańskich Stogach, która uczestniczyła m.in. w corocznym składaniu kwiatów w miejscach wymienionych we wcześniejszym moim komentarzu(i moim komentarzach wcześniejszych pod różnymi wątkami jak i na różnych blogach i portalach). Musiałbym koniecznie spotkać się z moimi kolegami z gdańskich Stogów (Lechem L. i Zbyszkiem S.), którzy nadal mieszkają na tej gdańskiej dzielnicy by ich zapytać czy oni może wiedzą coś więcej o rzekomo działającej innej grupie związanej z LW w latach 70-70. XX wieku na Stogach, bo mieszkali i mieszkają nadal w tm samy bloku jak i w budynku obok byłego mieszkania LW, które było przy ulicy Wrzosy. W tamtych latach mieszkałem przy ulicy Tamka pod dwoma adresami, w tym u tej gdańskiej kwiaciarki z fotografii. O mieszkaniu mojej przygodzie z nim już tu na NP pisałem w mojej notce. Stare czasy, a mimo to nadal tak ważne. Chcę wrócić do grudnia 1970 roku, bo jest to bardzo ważne dla mnie wydarzenie gdyż wówczas moglem zostać ślepcem na całe życie i być może nigdy bym nie napisał tego co napisałem i nie zrobiłbym tego wszystkiego w swoim życiu co jednak zrobiłem. Nie wiem czy zachowała się gdziekolwiek dokumentacja medyczna za okres od grudnia 1970 - moja 1971 r. jak i protokoły przesłuchać mnie jak i poszkodowanego mojego kolegi Genka B. z MO i SB z 1971 roku. Może będzie coś w IPN, ale czy zdążą Oni się do nich dokopać i odnaleźć choćby gdzieś i one tam w aktach były? Wówczas nie myślałem o tym by gromadzić dowody tak medyczne jak i zachować wezwania na przesłuchania. Najważniejszym dla mnie było wówczas to by lekarzom, którzy dokonywali co w było w ich ludzkiej mocy by przywrócić mi wzrok, a mi by go odzyskać, co też nastąpiło z boską opatrznością, bo reszta była już dla mnie jako 17. latka nieistotne i mało ważną sprawą. Chociaż odnalazłem swój pamiętnik w roku 1969, a rozpoczynający się pierwszym wpisem pod datą: Piątek - 14 III 1969 r. Data napisana jest w oryginalnym układzie ;-)
Pozdrawiam. 
 Obibok na własny koszt
@Obibok na własny koszt ,czy nie myślałeś 
Obrazek użytkownika gość z drogi 
gość z drogi - 13 Września, 2013 - 13:48 
gość z drogi o zebraniu tego wszystkiego i o napisaniu o TYM książki...serdecznie Cie do tego namawiam,bo rozrzucone wspomnienia i świadectwa o tamtych czasach...nie zawsze są uchwytne w Całości ...wszyscy jesteśmy zabiegani ,nie śledzimy bez przerwy nawet najciekawszych tekstów,bo czasu brakuje...a życie pogania co raz bardziej ze swoimi kłopotami... serdeczności dla Ciebie i dla bliskich... z drogi do nowej Polski... :) 

przyłączam się do apelu. 
Obrazek użytkownika Dixi 
Dixi - 13 Września, 2013 - 13:52 
Zresztą od dawna namawiam do tego Szanownego Obiboka. 
"Rękopisy nie płoną", ale... Co zebrane i wydrukowane, to jest... bardziej:):):) 
Ściskam! 
-------------------------
 "Dixi et salvavi animam meam" P
@Dixi :) to jest już nas dwoje :))) 
Obrazek użytkownika gość z drogi 
 gość z drogi - 14 Września, 2013 - 12:30 
gość z drogi serdeczności....
PS
 przed chwilką wysłuchałam ciekawej rozmowy w TV Republika Pan Cenckiewicz próbował wykazać podstawowe błedy historyczne ,jakie jakie występują w nowym filmie wajdy... szcczególnie zabolało mnie fałszowanie prawdy przez reżysera w przypadku pani Annny Solidarność i żony Borsuka . W filmie podobno jest,że obie panie klaszczą w dłonie dziękując wałesie za zakończenie strajku... a prawda była wszak inna, obie panie rozbiegły się w dwie rózne strony...z nie dopuszczając do zakończenia strajku...podmalowana też jest rola Tramwajarki...a my znamy przecież z przekazów prawdziwych świadków...że TO Anna ,w obronie której strajkowano,była prawdziwą bohaterką... ciekawe co na to wszystko Nasz Obibok powie... jest jeszcze jedno w/g pana Cenckiewicza...ciekawe spostrzeżnie,że początkowo wałesa pokazywał całkiem inne miejsce,gdzie przeskaiwał mur...Cenckiewicz jest dla mnie wiarygodniejszym histrykiem o niebo od wajdzisty...mam Jego Książki,każda jest jak ogromna cegła...i wszystko co pisze podpiera żródłami serdeczności :) 
 Mam problem z Wajdą:):):)
Obrazek użytkownika Dixi 
Dixi - 14 Września, 2013 - 13:33 
Nie chodzę na jego filmy, żeby mu nie nabijać widowni i kabzy. Tak samo było z g.wnami typu "Pokłosie". Potem trudno krytykować i spotykam się z zarzutem, że wydziwiam "w ciemno". Z drugiej strony tego badziewia naprawdę nie chce mi się oglądać, nawet na kompie. "Katyń" przekonał mnie, że naprawdę nie warto. 
-------------------------
 "Dixi et salvavi animam meam"


Za całkowity brak asertywności zostałem po ponad roku publicznie oskarżony przez autora teksów w miejscu, w którym nie pisałem i nie komentowałem i nie zamierzam czynić tego w przeszłości, bo w pewnych miejscach nawet wirtualnych się nie bywa, a szczególnie nie bywają ludzie posiadający zdolności honorowe i szanujący samych siebie przed lustrem.

Postanowiłem skopiować i zawiesić moje komentarze na moim blogu, bo jako niechciane i nieprzystające do narracji autora mogłyby ulec zniknięciu.
Nie mogę polegać na kimś kto raczył publicznie kłamać, manipulować, dezinformować i pisać na podstawie swoich łgarstm paszkwile niegodne człowieka ani istoty ludzkiej.
 
Obibok na własny koszt

PS
Na nowym NIE @gaWRiONa najzabawniejsze są chochliki, które opałowały stare teksty i komentarze sprzed okresy gdy rozpoczął się misyjny i obłąkańczy wynalazek dla idiotów z piaskownicy.
Onwk.

PPS
To jest moja dedykacja dla "wybitnego działacza", a przede wszystkim konfidenta z ogromnymi i wieloletnimi doświadczeniami, któremu ksywy i nazwiska wypadają same z pyska.



1 komentarz:

  1. Bloger i komentator oraz wieloletni kolega @jazgdyni vel. Janusza Kamińskiego dziś o tym gdyńskim kłamcy, łajdaku, mitomanie od martyrologii rodzinnej (syn tytana pracy na rzecz PRL i LWP, dekownika i budowniczego PRL), chamie, człowieku bez zdolności honorowych, złodzieju mojej tożsamości internetowej napisał że nadto to był też czerwoną świnią, bo był w PZPR.

    Cytuję za @lju:


    lju: MS, fajnie że jesteś - a ty co sądzisz o zakazaniu uczczenia pamięci o Rotmistrzu Pileckim przez ukraińskie władze? Mam nadzieje, że napiszesz coś własnego w tej kwestii, bo oskarżano cię dość często o plagiat... Napisz mi gdzie widzisz sowietów, masz na myśli Jazgota, który powtarza brednie Senyszyn? Był w PZPR, to w sumie wyjaśnia "jego" poglądy.

    Źródło: http://niepoprawni.pl/shoutbox

    ©: autor tekstu w serwisie Niepoprawni.pl | Dziękujemy! :). <- Bądź uczciwy, nie kasuj informacji o źródle - blogerzy piszą za darmo, szanuj ich pracę.

    Ta czerwona świnie jest kolegą klubowym Lecha Zborowskiego, bo do klubu łajdaczych spadów dołączył składając publiczną deklaracje na Nasze Blogi, a ponadto zdradzając i denuncjując mnie tej gdyńskiej kanalii, co każdy może przeczytać w opublikowanej radosnej twórczości konfidenta z Gdyni, który zadenuncjował publicznie konfidenta z Bostonu.

    Dowód na to, że Lech Zborowski w maili mnie zdradziła i na mnie zakablował nie pytany do czerwonej świni z Gdyni:

    http://niepoprawni.pl/blog/jazgdyni/obibok-na-wlasny-koszt-koledzy-sie-go-bali

    http://obiboknawlasnykosz.blogspot.com/

    Lech Zborowski poza tym jest kłamcą, manipulantem, dezinformatorem, paszkwilantem, człowiekiem bez zdolności honorowych, którzy poważył się swoje łgarstwa i paszkwile podeprzeć trumną Mojej zmarłej śp. mamy z która raczyła sobie tańczyć na Nasze Blogi i mnie Jej trumną okładać dla uwiarygodnienia swojego załganego paszkwilu nie godnego istoty ludzkiej.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.