poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Rosja stosuje na Ukrainie doktrynę Jewgienija Messnera?

Demonstracje i manifestacje na tyłach wroga. Sianie niepokoju. Demoralizacja ludzi plus terror. Brak jakichkolwiek zasad. To doktryna opracowana przez byłego oficera carskiego Jewgienija Messnera. Oto na czym polega.

Były przewodniczący Parlamentu Europejskiego, który za rządów Wiktora Janukowycza negocjował uwolnienie Julii Tymoszenko, w wywiadzie dla DGP sytuację na Ukrainie określa mianem strategii wielkiego kłamstwa. Separatystyczne rebelie w Donbasie i na Charkowszczyźnie, które Kreml nazywa rosyjską wiosną, jego zdaniem są współczesną próbą rozbioru niepodległego państwa. 

Prowokowanie secesji doskonale się wpisuje w opracowaną w latach 60. XX wieku przez byłego carskiego oficera Jewgienija Messnera koncepcję wojny-chaosu – bez zasad, bez linii frontu, z natłokiem propagandowych półprawd i kłamstw, wielką presją gospodarczą oraz dyplomatyczną. 

 http://pl.wikipedia.org/wiki/Jewgienij_Messner


 Napisał kilka książek, w tym "Мятеж – имя Третьей Всемирной" (1960) i "Всемирная Мятежевойна" (1971).


Opisywał i analizował w nich konflikt zbrojny nowego typu (ukuł dla niego termin "мятежевойна"), a także takie formy wojowania, jak globalny terroryzm, ruch powstańczy, czy partyzantka ludowa. Zmarł w 1974 r.

Władimir Putin oprócz próby podporządkowania sąsiada testuje nowy model wojny. Koncepcja Messnera jest obecnie realizowana nad Dnieprem.


Oto jej elementy.

1. Zamęt i rebelia

Po tym jak w lutym Wiktor Janukowycz zbiegł z kraju, na wschodzie i południu Ukrainy głośno formułowano żądania szerokiej autonomii, a w skrajnym wariancie – niepodległości. Nieoznakowane siły „samoobrony Krymu”, a faktycznie oddziały Federacji Rosyjskiej oderwały półwysep od Ukrainy. Dziś podobny scenariusz z umiarkowanym powodzeniem realizowany jest we wschodnich obłastiach. Donieck, Charków, Ługaństw, Mikołajów – tam separatyści zajmują budynki władz lokalnych i delegatur służb specjalnych. Liderzy są z importu, o czym świadczy ich słaba znajomość topografii miast. W Charkowie zamiast budynku miejskich władz zajęto np. teatr.

2. Akty terroru

Uzupełnieniem rebelii w wojnie-chaosie są akty terroru. W ograniczonej skali dochodziło już do nich na Ukrainie. W marcu w Armiańsku porwano piątkę dziennikarzy i aktywistów, których następnie przez kilka dni więziono w Sewastopolu. W tym czasie na porwanych symulowano egzekucje, przystawiając do skroni nienaładowaną broń. Pod koniec marca porwano również płk. Jurija Mamczura, dowódcę Sewastopolskiej Brygady Lotnictwa Taktycznego w Belbeku. Wraz z nim pięciu innych ukraińskich oficerów. Po kilku dniach wszyscy zostali zwolnieni. W Charkowie z kolei w ubiegłym tygodniu zajęto i zaminowano budynek SBU. Rząd w Kijowie przed zaplanowanymi na koniec maja wyborami prezydenckimi obawia się zamachów w stolicy. Takie wydarzenia działają na korzyść Kremla, który z jednej strony eksploatuje tezę o rozpadzie państwa ukraińskiego, a z drugiej – szuka pretekstu do wsparcia rosyjskojęzycznej ludności.

3. Brak wyraźnej linii frontu

W teorii wojny-chaosu Messnera kluczowe jest doprowadzenie do sytuacji, w której trudno jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie: czy to już wojna? Dla Rosjan na Ukrainie taka sytuacja jest wygodna – obniża temperaturę międzynarodowej krytyki. Jawna inwazja wiązałaby się ze znacznie wyższymi kosztami. Przynajmniej na kilka miesięcy Władimir Putin musiałby się liczyć z izolacją. W grę wchodzą również znacznie dotkliwsze niż obecnie sankcje. Wojna prowadzona jest punktowo: w ratuszu miejskim, budynkach administracji obwodowej, na centralnych placach wschodnioukraińskich miast.

4. Wsparcie ze strony regularnej armii

Mimo braku jednoznacznie zakreślonej linii frontu koncepcja Messnera zakłada wsparcie wojny-chaosu regularnymi oddziałami. Ich siła ma być gwarancją dla rebeliantów. W tej chwili na granicy z Ukrainą stacjonuje 40 tys. rosyjskich żołnierzy. Według dowódcy zjednoczonych sił NATO w Europie gen. Philipa M. Breedlove’a te siły w ciągu 12 godzin można przygotować do inwazji na pełną skalę. Breedlove jest przekonany, że Rosjanom wystarczy od trzech do pięciu dni na osiągnięcie celu. Od zachodu Ukrainę otaczają rosyjskie siły stacjonujące w Naddniestrzu, separatystycznej republice, która na początku lat 90. oderwała się od Mołdawii.

5. Finansowe i organizacyjne wsparcie z zagranicy

Nie ma żadnych dowodów, że rosyjska wiosna na wschodzie i południu Ukrainy jest finansowana z Rosji. Według szefa MSW Arsena Awakowa ślady prowadzą wprost do prezydenta Władimira Putina. Faktem jest jednak pomoc organizacyjna. Służba Bezpieczeństwa Ukrainy zatrzymała w ostatnich kilku tygodniach więcej rosyjskich szpiegów i dywersantów niż podczas 22,5 roku istnienia niepodległej Ukrainy.
Z kolei na antenie radia Russkaja Służba Nowostiej pojawiła się rozmowa z dowódcą oddziału, który zajął administrację obwodową w Doniecku. Na pytanie dziennikarki, czy jest Ukraińcem, odparł: – Nie, przyjechałem z Tuły, żeby pomóc bratniemu narodowi.

6. Problemy humanitarne i ich celowa eskalacja

Separatyści grają na strachu mieszkańców południa i wschodu kraju przed zmitologizowanym banderowskim Sektorem Prawicowym. W Zagłębiu Donieckim kolportowano plotkę o tym, że Kijów ma pobrać od górników jednorazowy 30-proc. podatek na odbudowę Majdanu Nezałeżnosti. Tworzą się obywatelskie patrole poszukujące banderowców. – Faszyści chcą nas zakazić szczepionkami. Nie pozwalajcie szczepić dzieci. Mężczyzn chcą zlikwidować, kopalnie zakryć, a kobiety – do robót polowych – krzyczano na wiecu w Ługańsku. Eskalacji problemów humanitarnych, związanych ze złą sytuacją finansów publicznych, służy też kolejny punkt koncepcji Messnera, czyli presja gospodarcza.

7. Presja gospodarcza

Kijów boryka się z dramatycznym spadkiem kursu hrywny. Wczoraj dolar na rynku międzybankowym osiągał cenę 13,8 hrywny, podczas gdy uzasadniony ekonomicznie wydaje się kurs bliższy 10 hrywnom. Dramat byłby mniejszy, gdyby nie działania Moskwy. Gazprom pozbawił Ukrainę zniżek na dostarczany gaz, w wyniku czego między marcem a kwietniem jego cena wzrosła ze 268 dolarów do 485 dolarów za 1 tys. m sześc. Rosjanie nie wykluczają, że będą się domagali zwrotu równowartości zniżek (nawet 11 mld dol.). Do tego należy dodać problemy ukraińskiego biznesu w Rosji, czego symbolem jest blokada przez siły specjalne fabryki Roszena w rosyjskim Lipiecku. Roszen należy do Petra Poroszenki, faworyta majowych wyborów prezydenckich na Ukrainie.

8. Presja propagandowa

Rosyjskie kanały informacyjne przeszły na tryb wojenny. Według ekspertów rosyjskiej grupy Antipropaganda, analizującej treści przekazywane przez telewizje, nawet 93 proc. czasu antenowego programów informacyjnych ma zabarwienie propagandowe, dezinformujące. Do awangardy należy państwowy Pierwyj Kanał. Hitem rosyjskiego internetu był niejaki Andrij Pietkow. NTW przedstawiła go w swoim materiale jako działacza Sektora Prawicowego, który przywiózł z Niemiec 500 tys. euro wsparcia i trenował sektorowców w dziedzinie zamachów terrorystycznych. Z kolei kanał Rossija uczynił Pietkowa... ofiarą napaści sektorowców. „Nawet dekoracji nie zmienili” – napisał znany rosyjski bloger Rustiem Adagamow.

9. Presja dyplomatyczna

Propaganda jest uzupełniana przez akcje dyplomatyczne. Celem Kremla jest przekonanie świata, że nowe władze Ukrainy są nielegalne, a jedynym wyjściem dla kraju jest spełnienie żądań Moskwy: federalizacja kraju i uczynienia z rosyjskiego drugiego języka urzędowego. Tej tezie towarzyszy sugestia, że majowe wybory mogą zostać przez Moskwę uznane za nielegalne. Takie jest naczelne przesłanie w kontaktach Kremla z przedstawicielami USA i Europy.

 ========================================================================

Tak to m.in. wygląda w praktyce gdzie usłużni idioci z wszystkich stron wykonują nieświadomie zadana wyznaczone przez Putina i jego bandytów.


Mija termin kolejnego ultimatum kijowskich władz wobec prorosyjskich separatystów na Ukrainie. Pełniący obowiązki prezydenta Ukrainy Ołeksandr Turczynow zapowiadał wcześniej, że ci, którzy złożą broń, nie zostaną ukarani.
Okupacja budynków władz w kilku miastach na wschodzie kraju trwa. M.in. w Doniecku prorosyjskie bojówki już od tygodnia zajmują tamtejszą siedzibę administracji obwodowej. Również w Słowiańsku, gdzie w walkach z uzbrojonymi bojówkami są już ofiary śmiertelne, separatyści wciąż zajmują komisariat milicji.
Prorosyjskie oddziały kontrolują m.in budynek lokalnych władz w Mariupolu.
Niezależnie od tego na wschodzie Ukrainy trwa operacja antyterrorystyczna z udziałem wojska. Ma zapobiec rozruchom i przejmowaniu państwowych instytucji.
W nocnym wywiadzie dla jednego z ukraińskich portali sekretarz Narodowej Rady Bezpieczeństwa Andriej Parubyj zapewniał, że akcja jest skierowana wyłącznie przeciw inicjatorom zamieszek, nasyłanym przez rząd rosyjski.
"Dla nich obywatele Ukrainy są tylko mięsem armatnim. W czasie, gdy wszyscy powinniśmy się jednoczyć rozumiemy doskonale, że ci ludzie są nam obcy, bo sieją zamęt" - mówił w wywiadzie.
Podkreślał, że władza, którą reprezentuje, zrobi wszystko, by temu zapobiec.
Andriej Parubyj potwierdził, że na terytorium jego kraju zatrzymano oficerów rosyjskiej Służby Bezpieczeństwa, organizujących antyukraińskie zamieszki. O ich narodowości i pełnionych funkcjach świadczą zarówno zeznania, jak i znalezione przy nich dokumenty. Sekretarz Ukraińskiej Rady Bezpieczeństwa twierdzi, że sam był świadkiem aresztowania takich ludzi. Może więc powiedzieć z całą odpowiedzialnością, że na terytorium Ukrainy działają zarówno oficerowie FSB, jak GRU.

Ławrow ostrzega

Użycie przez Ukrainę siły przeciwko separatystom, doprowadzi do kryzysu - mówi minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow. To reakcja Moskwy na zapowiedź rządu w Kijowie, który ma wysłać siły antyterrorystyczne przeciwko prorosyjskim działaczom we wschodniej Ukrainie.
Siergiej Ławrow mówił podczas konferencji prasowej, że separatyści chcą dialogu. "Ci, którzy dążą do użycia armii, poniosą konsekwencje" - groził szef rosyjskiego MSZ. Zażądał też wyjaśnień w sprawie doniesień, że do Kijowa przybył szef CIA. Siergiej Ławrow dodał, że "siły, które zachęcają Kijów do użycia siły przeciwko demonstrantom muszę ponieść pełną odpowiedzialność za te działania". Oskarżył Zachód o dwulicowość, czego przejawem ma być bezkrytyczne przyjmowanie poczynań rządu w Kijowa. Powtórzył, że Moskwa nie ingeruje w sprawy wewnętrzne Ukrainy i że nie ma tam rosyjskich agentów.

Kraj znajduje się na progu wojny domowej

Ukraina znajduje się na progu wojny domowej. Z takim oświadczeniem wystąpił wczoraj w Rostowie nad Donem obalony prezydent Wiktor Janukowycz. Wezwał on żołnierzy i milicjantów, aby wypowiedzieli posłuszeństwo "samozwańczym" władzom w Kijowie.
Wiktor Janukowycz przekonywał, że za kryzys na Ukrainie odpowiedzialni są nacjonaliści, samozwańcze władze i ich zagraniczni sponsorzy. -„Dziś przelana została krew" - oświadczył były prezydent. "Od teraz nasz kraj znajduje się w nowej sytuacji. Ukraina jedną nogą stoi już na progu wojny domowej. Kijowska klika dała przestępczy rozkaz użycia siły i regularnej armii przeciwko ludności cywilnej w południowo - wschodniej Ukrainie” - powiedział Janukowycz. Zapowiedział postawienie przed sądem władz w Kijowie, zauważając, że są one tak samo odpowiedzialne za kryzys, jak Stany Zjednoczone, które działają poprzez kanały dyplomatyczne i służby specjalne. Janukowycz powiedział, że decyzję o rozpoczęciu siłowej operacji w obwodzie donieckim Kijów podjął po spotkaniu z dyrektorem CIA, który icognito przebywał na Ukrainie.

UE planuje wspólną odpowiedź

Będzie wspólna odpowiedź Unii Europejskiej na szantaż gazowy Władimira Putina. 28 krajów chce też pomóc w reformowaniu ukraińskiej milicji. Na ten temat będą rozmawiać w Luksemburgu ministrowie spraw zagranicznych Wspólnoty. Pojawi się też temat rozszerzenia sankcji wobec Rosji za jej próby destabilizacji sytuacji na Ukrainie.
Rosyjski prezydent wysłał w ubiegłym tygodniu list do 18 unijnych krajów, w którym ostrzegał przed możliwym wstrzymaniem dostaw gazu przez Ukrainę, zalegającej z płatnościami. Trwają zabiegi, by zainteresowane państwa odpowiedziały na list wspólnie.
„Unia Europejska od dawna koordynuje swoje stanowisko w sprawach Ukrainy i Rosji. Tym razem również będzie koordynacja” - powiedziała rzeczniczka Komisji Europejskiej Pia Ahrenkilde Hansen.
Samej Komisji trudno na list odpowiadać, bo nie była adresatem. Na dzisiejszym spotkaniu w Luksemburgu unijni ministrowie mają też rozmawiać o wysłaniu na Ukrainę europejskiej misji eksperckiej, która miałaby pomóc zreformować milicję i wymiar sprawiedliwości. To pomysł Polski, Szwecji i Wielkiej Brytanii.
„Wydaje się, że uzyskał już wsparcie bardzo wielu krajów unijnych, więc można sądzić, że będzie w najbliższym czasie zrealizowany” - powiedział Polskiemu Radiu ambasador przy Unii Marek Prawda. Ostatnia sprawa to sankcje wobec Rosji. Decyzji jeszcze dziś nie będzie, ale unijni ministrowie mają rozmawiać o rozszerzeniu listy osób z zakazem wjazdu do Wspólnoty i zablokowanymi aktywami finansowymi. Powrócił też pomysł wprowadzenia embarga na dostawy broni.

Niezbędne jest szybkie działanie

Niezbędne jest szybkie, zdecydowane wsparcie dla Ukrainy - mówi w radiowej Jedynce Paweł Kowal. Eurodeputowany podkreśla, że dotychczasowe, ograniczone sankcje były po prostu nieskuteczne.
Gość Polskiego Radia widzi przede wszystkim dwa obszary działania dla polityków Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych.
Po pierwsze państwa zachodnie powinny obciąć transfer nowoczesnych technologii do Rosji i zaprzestać przekazywania kapitału na wydobywanie gazu łupkowego. Ma to ogromne znaczenie dla rosyjskiej gospodarki.
Druga dziedzina - to współpraca wojskowa. Unia Europejska i NATO powinny, zdaniem polityka, zorganizować szkolenia dla ukraińskiej kadry wojskowej i milicji, a także uruchomić kredyty na zakup nowoczesnego sprzętu i rozwój techniki wojskowej.
Zdaniem europosła takie działania wywołałyby natychmiastową reakcję na Kremlu. Uświadomiłoby rosyjskim decydentom że Europa i Ameryka działają poważnie i zdecydowanie. Być może doprowadziłyby do ostudzenia nastrojów rosyjskich władz i zapobiegły dalszej ekspansji na wschodzie i południu Ukrainy.

Wszystko zależy od Ukraińców

Przyszłość Ukrainy zależy w dużym stopniu od samych Ukraińców - powiedział Zbigniew Brzeziński w wywiadzie dla telewizji CNN. Według Brzezińskiego Ukraińcy uzyskają znacząca pomoc Zachodu tylko wtedy jeśli zbrojnie przeciwstawią się Rosji.
Zbigniew Brzeziński powiedział, że jeśli Ukraińcy nie będą walczyć z Rosją, jak to miało miejsce na Krymie, to Zachód nie udzieli im zbyt dużej pomocy. "Gdy zdecydują się na opór, to prawdopodobnie będą przegrywać krok po kroku. Jeśli jednak ten opór się utrzyma, to Zachód, czy tego chce czy nie, będzie pod rosnącą presją opinii publicznej, by pomóc Ukraińcom".
Zbigniew Brzeziński dodał, że pomoc USA i Zachodu nie musi polegać na wysłaniu na Ukrainę wojsk ale uzbrojenia. "Szczerze mówiąc, taki scenariusz może być konieczny i nie powinniśmy się tego bać".
Zbigniew Brzeziński dodał, że jeśli Ukraińcy będą wiedzieć, że Ameryka im pomoże, to wzrośnie prawdopodobieństwo ich zbrojnego oporu. To z kolei sprawi, że Rosjanie dwa razy pomyślą zanim podejmą decyzję o inwazji.

Aby przygotować interwencję, Turczynow zwołał posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Narodowego. Ale tu okazało się, że armia nie jest skłonna do interwencji.
– Minister obrony Michaił Kowal zapowiedział, że siły zbrojne nie wyjdą z koszar, dopóki nie zostanie ogłoszony stan wojenny, bo to by było sprzeczne z konstytucją. Na ogłoszenie stanu wojennego nie zgodzili się jednak inni członkowie Rady Bezpieczeństwa, bo to uniemożliwiłoby przeprowadzenie wyborów prezydenckich za miesiąc – mówi „Rz" Mykoła Kniażycki, deputowany rządzącej partii Batkiwszczyna.
Poza prawnymi są też inne powody odmowy podjęcia działań przez armię. Tak przynajmniej uważa Walentin Badrak, szef kijowskiego Centrum Badań nad Armią i Rozbrojeniem (CACDS).
– Wojsko przez lata było przez kolejne ukraińskie rządy niedofinansowane, podpułkownik zarabia kwotę odpowiadającą 1,5 tys. zł miesięcznie. Trudno w tej sytuacji spodziewać się ze strony sił zbrojnych jakiejś szczególnej lojalności. Dlatego od wybuchu rewolucji na Majdanie cztery miesiące temu armia ani razu nie interweniowała po którejkolwiek ze stron – wskazuje Badrak.
Znacznie lepiej uposażone są na Ukrainie wojska wewnętrzne. To około 30 tys. funkcjonariuszy. Jednak część jednostek, jak Berkut i Alfa, została albo rozwiązana, albo stały się przedmiotem śledztwa. Kijów nie może też być pewien lojalności ze strony pozostałych funkcjonariuszy, którzy choć nie walczyli z Majdanem, to przecież mieli uprzywilejowaną pozycję za poprzedniego prezydenta Wiktora Janukowycza.
Zdaniem szefa MSW Arsena Awakowa w tej sytuacji należałoby uruchomić świeżo utworzoną Gwardię Narodową. 12 tys. osób mogłoby pojechać na wschodnią Ukrainę pod dowództwem zawodowych oficerów. Nie jest jednak jasne, na ile skutecznie mogliby oni sobie poradzić z bardzo zdyscyplinowanymi i doskonale uzbrojonymi paramilitarnymi oddziałami rosyjskimi.
Kijów powstrzymuje także strach przed Rosją. Część ukraińskich polityków obawia się, że wybuch walk w obwodzie donieckim to pretekst, na który czeka Kreml, aby interweniować na Ukrainie. Zdaniem NATO tuż za granicą Rosjanie zgromadzili przynajmniej 40 tys. żołnierzy.
– Jeśli Turczynow zdecyduje się na interwencję w Doniecku, skończy się to straszną tragedią, bo ludzie się nie poddadzą – ostrzega Łukianienko.
Referendum Turczynowa
Z kolei szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow, występując w poniedziałek na konferencji prasowej, starannie unikał odpowiedzi na pytanie, w jakich okolicznościach Moskwa zdecydowałaby się na interwencję na Ukrainie.

Na początku kwietnia rosyjscy separatyści próbowali zająć budynki rządowe w największych miastach wschodniej Ukrainy: Charkowie, Doniecku, Ługańsku. Nie udało im się jednak wywołać powstania przeciwko władzom w Kijowie, a w jednym przypadku (Charków) ukraińskie oddziały specjalne odbiły nawet budynek rządowy od separatystów.

Dlatego w ostatnich dniach Kreml zmienił taktykę. Oddziały paramilitarne zajęły przynajmniej dziesięć mniejszych miast w obwodzie donieckim, ustawiły także zapory na drogach regionu. Aby skutecznie przeciwstawić się tak szerokiej operacji, ukraiński rząd musiałby wysłać bardzo dużo żołnierzy, którymi być może nie dysponuje.

Turczynow w tej sytuacji postanowił przynajmniej częściowo wyjść naprzeciw postulatom zgłaszanym przez separatystów. Zapowiedział, że wystąpi do Rady Najwyższej o rozpisanie w dniu wyborów prezydenckich referendum w sprawie decentralizacji kraju. Ale Anna Wachocka, rzeczniczka Turczynowa, zastrzega w rozmowie z „Rz": w żadnym wypadku nie chodzi o federalizację kraju. Ukraina pozostanie jednolitym, narodowym państwem.

Sam Ławrow już zresztą zapowiada, że pomysł Turczynowa Moskwie nie wystarcza.
– W opracowaniu nowej konstytucji muszą wziąć udział przedstawiciele wschodnich obwodów Ukrainy – oświadczył rosyjski minister.

A tymczasem:

 13:10
Amerykański Ambasador na Ukrainie Geoffrey Pyatt zauważył, że rosyjscy żołnierze obecni na Ukrainie wyposażeni są w granatniki RPG-30, które są produkowane od 2013 roku tylko dla armii rosyjskiej.

 Itd. itp.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.