Przypomnienie początkowego fragmentu
opowiadania „lekkiego megalomana” przywianego wiatrem od morza z GSR z części
Nr 01:
Cytuję:
„Znaczy takie mydło z powidłami,
bo takie, co nieco dla każdego i na różne tematy, – czyli polityczne i
prześmiewcze moje „plotki”.
Pobudka
w dniu 14 sierpień 1980 roku godz. 5 z minutami rano.
Codzienna poranne higiena w tym
golenie, a czasem przygotowanie jakiegoś śniadania do pracy, o ile było, z
czego je zrobić w tamtym socjalistycznym „dobrobycie”.
Wyjście z domu i marsza na
stację PKP w Pszczółkach wzdłuż torów kolejowych, które prowadziły w kierunku
przeciwnym do Kościerzyny.
W pociągu podmiejskim jadącym z
kierunku Tczewa czasem z Laskowic Pomorskich, Bydgoszczy czy Inowrocławia, bo
dziś dokładnie już nie pamiętam, jakiej relacji był ten podmiejski pociąg -
modrak.
W wagonach jak zwykle dość
tłoczno o tej porze, lecz nie zauważyłem niczego nowego, co by burzyło
zapamiętane w mojej pamięci codzienny widok codziennego pasażera na tej trasie.
Nie widziałem też nikogo, kto by
kolportował ulotki, a tym bardziej Lecha Wałęsy, o którym się później
dowiedziałem, że miał kolportować ulotki nawołujące do strajku w Stoczni
Gdańskiej im. Lenina.
Jak co dzień dojechałem do
Dworca Głównego PKP w Gdańsku, na którym przesiadłem się do innego „Modraka”
(ten z Tczewa nie zatrzymywał się na tej stacji), który zatrzymywał się na
mojej stacji docelowej, jaką była Gdańsk-Politechnika.
W tym „Modraku” widać było
porozkładane liczne ulotki, z których wziąłem komplet, o ile dobrze pamiętam
dwie sztuki.
Podczas jazdy szczególną uwagę
zwracałem na Stocznię Gdańską im. Lenina, lecz nic specjalnego nie zauważyłem
ani na bramie nr 3 czy na/lub w budynkach przy ulicy Jana z Kolna, a dobrze
widocznych z okien kolejki elektrycznej – trójmiejskiego modraka.
Była godzina 6:20 – 6:30, bo z
całą pewnością nie później, bo pracę w GSR rozpoczynałem o godz. 7:00.
Po dojechaniu na stację
Gdańsk-Politechnika pieszo przeszedłem do ulicy Okrąg, przy której był
przystanek zakładowej komunikacji Gdańskiej Stoczni Remontowej w Gdańsku, skąd
dojechałem do pętli autobusowej przy bramie i budynku dyrekcji GSR.
Jak, na co dzień w budynku
dyrekcji odbiłem swoją kartę zegarową, a następnie udałem się na przystanek
stoczniowego „tramwaju” (tramwajem był ciągnik, który ciągnął taką niskopodłogową
przyczepę o stalowej i śliskiej podłodze), którym jak się jechało to należało
się solidnie trzymać, bo nieźle w nim szarpało i kolebało, gdy jechał po
kamiennym bruku?
Obok przystanku czekał na mnie,
jak co dzień samochód dostawczy, którym udałem się na swój wydział.
Kierowcą był młody mężczyzna o
imieniu Arek, ten sam, z którym następnego dnia udałem się do okolicznych
sklepów sprzedających alkohol, a zlokalizowanych wokół gdańskich stoczni.”
Koniec cytatu z części nr 01.
Źródło części o nr 01: http://obiboknawlasnykoszt.blogspot.com/2014/07/opowiadanie-lekkiego-megalomana.html
Kolejna część opowiadania musi rozpocząć się
podobnie, a wręcz identycznie, i tak:
Pobudka
w dniu 14 sierpień 1980 roku godz. 5 z minutami rano.
Codzienna poranne higiena w tym
golenie, a czasem przygotowanie jakiegoś śniadania do pracy, o ile było, z
czego je zrobić w tamtym socjalistycznym „dobrobycie”.
Wyjście z domu i marsza na
stację PKP w Pszczółkach wzdłuż torów kolejowych, które prowadziły w kierunku
przeciwnym do Kościerzyny.
W pociągu podmiejskim jadącym z
kierunku Tczewa czasem z Laskowic Pomorskich, Bydgoszczy czy Inowrocławia, bo
dziś dokładnie już nie pamiętam, jakiej relacji był ten podmiejski pociąg -
modrak.
W wagonach jak zwykle dość
tłoczno o tej porze, lecz w przeciwieństwie do poprzednich dni było
diametralnie w tym dniu inaczej.
Od razy zauważyłem to coś nowego
i odróżniającego codzienną monotonię w minionego okresu, gdy codziennie
pokonywałem tę trasę z miejsca mojego zamieszkania w Pszczółkach do zakładu
pracy jakom od lipca 1975 roku była Gdańska Stocznia Remontowa w Gdańsku –
dalej GSR.
To, co widziałem tego dnia definitywnie
burzyło zapamiętane w mojej pamięci codzienny widok i zachowanie codziennego
pasażera na tej trasie, bo oto każdy w tym dniu w swoim otoczeni rozmawiał na
jeden kluczowy w tym dniu temat, a przy tym zadając pytanie czy stoczniowcy ze
Stoczni Gdańskiej im Lenina nadal strajkuję i czy ich zakłady też zastrajkują.
Niektórzy martwili się już na zapas i czyniąc przy tym swego
rodzaju wymówki i usprawiedliwienie, że oto oni jadą do swoich zakładów, jak co
dzień i w ogóle nieprzygotowani na to by tam strajkować.
Na gdańskich Stogach mieszkałem
w latach 1975-1979 z krótką przerwą na przełomie 1976-1977, gdy mieszkałem na
pokoju na gdańskich Siedlcach przy ul. Sowińskiego, w którym formalnie mieszkałem
do jesieni 1977 roku. Na gdańskich Siedlce mieszkałem przez prawie dwa miesiące
przy ulicy Ojcowskiej, który to okres wspominam niechętnie, bo była to najgorsza
z możliwych kwater, w jakich miałem okazję mieszkać w latach 70. I 80. XX
wieku.
Ujmując to w jednym zdaniu: - Syf,
kiła i mogiła.
Ponownie zamieszkałem na
gdańskich Stogach w pierw u teściów, a później na nowej kwaterze w centrum
dzielnicy Stogi, którą znaleźliśmy z moją żoną w bezpośrednim sąsiedztwie rodziny
mojej żony, a moich teściów, bo w bloku obok.
Jesienią 1979 roku zmieniliśmy dotychczasową
kwaterę na gdańskich Stogach na mieszkanie na pierwszym piętrze w domku
jednorodzinnym u Stanisława Grzyba w Pszczółkach - brygadzisty w Mostostalu
Gdańsk oraz przyszłego budowniczego pomnika Poległych Stoczniowców w Gdańsku jesienią
1979 roku, a jednocześnie kolegi Mojego Brata - również budowniczego tego
gdańskiego pomnika.
Wszyscy członkowie brygady
pracowali społecznie w ramach urlopów wypoczynkowych, co znajduje potwierdzenie
w opublikowanych publicznie i dostępnych ich deklaracjach na oficjalnej stronie
Solidarności poświęconej budowie tego gdańskiego pomnika.
Nim zamieszkaliśmy z Pszczółkach
musieliśmy we własnym zakresie wykończyć, zagospodarować i wyposażyć
wynajmowane przez nas pierwsze piętro, co nie było w tamtych czasach socjalistycznego
i świetlanego „dobrobytu” łatwą i prostą sprawą.
Gdy mieszkałem na gdańskich Stogach
jak i później, gdy już mieszkaliśmy w Pszczółkach oraz na gdańskiej Oruni od
lipca 1981 roku byliśmy częstymi gośćmi u zaprzyjaźnionej rodziny Państwa
Lewandowskich w bloku przy ulicy Wrzosy 26 i tej samej klatce schodowej „C”,
lecz piętro wyżej, co mieszkała rodzina Wałęsy.
Ponadto bardzo często bywaliśmy
też z zaprzyjaźnionego małżeństwa Sadowskich w baraku komunalnym, który był tuż
obok ulicy Wrzosy 26 C.
O tym, kto tam imiennie mieszkał,
kim była i jest ta osoba dla naszej rodziny także i dziś i co opowiedziała jej śp.
Matka - Eryka Lewandowska - napisałem już w opowiadaniu „lekkiego megalomana” w
części nr 01 i na portalu www.niepoprawni.pl
Śp. Eryka Lewandowska była zaprzyjaźniona
z żoną Lecha Wałęsy, Danutą, której pomagała w prowadzeniu gospodarstwa rodzinnego
i często opiekowała się dziećmi, gdy ta musiała coś załatwiać poza mieszkaniem,
a czeredą dzieci nie miał się, kto zaopiekować.
Jak co dzień dojechałem do dworca
PKP Gdańsk Główny, na którym przesiadłem się do innego „Modraka”, bo ten z
Tczewa nie zatrzymywał się na tej stacji Gdańsk-Politechnika, która była moją
stacją docelową.
Po przesiadce i podczas jazdy szczególną
uwagę zwracałem na Stocznię Gdańską im. Lenina.
Tego dnia widać już było, że w Stoczni
Gdańskiej im. Lenina coś się dzieje, bo widać było bardzo dużo stoczniowców na/lub
w budynkach oraz na murze ogrodzeniowym wzdłuż ulicy Jana z Kolna i na bramie
nr 3 widoczna już była straż porządkowa.
Widziałem to bardzo dobrze z
okien kolejki elektrycznej, trójmiejskiego „Modraka”, którą jechałem do pracy w
GSR.
Była godzina 6:20 – 6:30, nie
później, bo pracę w GSR rozpoczynałem o godz. 7:00.
Po dojechaniu na stację
Gdańsk-Politechnika pieszo przeszedłem do ulicy Okrąg, przy której był
przystanek zakładowej komunikacji autobusowej Gdańskiej Stoczni Remontowej,
skąd dojechałem do pętli autobusowej przy bramie obok budynku dyrekcji GSR.
Przed budynkiem dyrekcji GSR
trwał już wiec z udziałem kilkuset stoczniowców, GSR (według mnie było to coś w
okolicach tysiąca ludzi), którzy ciągle przybywali wraz z przyjazdem kolejnych
wypełnionych stoczniowcami autobusów.
Na terenie stoczni i niedaleko
przystanku i na wprost budynku dyrekcji, GSR czekał na mnie, jak co dzień
samochód dostawczy, którego kierowcą był młody mężczyzna o imieniu Arek.
Samochód dostawczy był codziennie
do dyspozycji naszego wydziału.
W tym czasie do zgromadzonych na
placu przed budynkiem dyrekcji GSR stoczniowców przemawiał Hanys - Ślązak, Henryk
Matysiak, młody pracownik GSR, z którym chwilę później udało mi się zamienić kilka
słów w tym przedstawiłem moją propozycję udania się do okolicznych sklepów z
misją polegającą na wstrzymaniu sprzedaży alkoholu w pobliskich jak i
okolicznych wokół gdańskich stoczni sklepach.
Nie musiałem nic uzasadniać, bo
decyzja zapadła natychmiast.
Usłyszałem: - „Tak, jedź
natychmiast i żądaj wstrzymanie sprzedaży wszelkich alkoholi.”
Wsiadłem do samochodu
dostawczego i z kierowcą o imieniu Arek (nazwiska niestety już dziś nie pamiętam)
udałem się do okolicznych sklepów sprzedających alkohol, które były
zlokalizowane wokół gdańskich stoczni.
Pierwszym sklepem, w który sprzedawano
wszelkie alkohole od piwa po spirytus był sklep samoobsługowy na stoczniowym
osiedlu GSR „Zielony Trójkąt” przy ul. Mikołaja Reja, kolejny był sklep
monopolowy przy ulicy Jana Kochanowskiego róg Mickiewicza.
W sklepie samoobsługowym na osiedlu
„Zielony Trójkąt” naszej prośby nie musieliśmy uzasadniać, bo panie ze stoiska
monopolowego natychmiast zaczęły zdejmować z półek butelki z alkoholem, wkładać,
co plastikowych kontenerów i wynosić je na zaplecze.
Działo się to szybko i bardzo
sprawnie, co utkwiło, bo wyryło się jak w skale tak i w mojej pamięci po dziś
dzień.
Kolejnym sklepem, który
odwiedziliśmy był sklep przy ulicy Chwaszczyńskiej, nieopodal przystanku komunikacji
zakładowej, GSR, która była przy ulicy Okrąg.
Kolejnym sklepami były sklepy
przy ulicy Jana z Kolna i przy ulicy Wałowej, Łagiewniki i przy ulicy Jana
Heweliusza.
Na teren Głównego Miasta Gdańska
wówczas nie pojechaliśmy, bo i tak wykonaliśmy ponadnormatywne zadanie w
stosunku do planu w chwili wyjazdu z terenu GSR.
Podsumowując sprawę dotyczącą nieformalnego wstrzymania
sprzedaży alkoholu w Gdańsku wokół strajkujących
w dniu 15 sierpnia 1980 roku gdańskich stoczni nastąpiło już we wczesnych
godzinach rannych w dniu 15 sierpnia 1980 roku.
Formalny zakaz sprzedaży alkoholu na terenie województwa gdańskiego
na wniosek MKS nastąpił w dniu 18 sierpnia 1980 roku na podstawie zarządzenia
wydanego przez Wojewodę Gdańskiego Jerzego Kołodziejskiego.
Nim to się dokonało, to Pan Arkadiusz, kierowca z Zakłady
Transportu GSR i piszące te słowa @Obibok na własny koszt, a wówczas pracownik
GSR, już w dniu 15 sierpnia 1980 roku spowodowali wstrzymanie sprzedaży
alkoholu w okolicznych sklepach położonych w bezpośrednim sąsiedztwie z
gdańskimi strajkującymi stoczniami.
Kolejne dni aż do 21 sierpnia 1980 roku spędziłem na moście
pontonowym, tam koczując prawie 24/24 godziny na dobę pełniąc służbę, a
właściwie dowodząc cała samorzutnie powstała strażą porządkową w GSR.
Dopiero w dniu 21 sierpnia 1980 roku udałem się do Urzędu
Gminy w Pszczółkach w celu dokonania zameldowania na pobyt czasowy, lecz przez
przypadek i w wyniku oczywistego błędu urzędniczki zostałem zameldowany na
pobyt stały, co być może (nie koniecznie) uchroniło mnie przed internowaniem,
bo już w lipcu 1981 roku zmieniłem zameldowanie i dokonując prawie jednocześnie
dwóch wymeldowań z posiadanych w tamtym czasie dwóch meldunków stałych, co nie
było taką prostą i oczywistą sprawą, bo jeden z nich musiałem dokonać w
miejscowości oddalonej od Gdańska o prawie 500 kilometrów.
Przy ówczesnej komunikacji PKP i PKS zajmowało ponad 12
godzin w jedną stronę, a środek transportu z Gdańska i do Gdańska był tylko raz
na dobę.
Był, więc i kłopot związany z błędnym zameldowaniem w
Pszczółkach jak i być może korzyść, jaką przez ten oczywisty błąd w
zameldowaniu odniosłem w stanie wojennym.
Kto to wie?
Może któryś z ludzi Cz. Kiszczaka?
W każdym bądź razie dowód osobisty z zameldowaniem w Pszczółkach
w dniu 21.08.1980 roku jak i wymeldowaniami z dwóch stałych zameldowań z
09.07.1981 roku – z adresu w Pszczółkach i z dnia 26.06.1981 roku z adresu
drugiego.
To, że w latach 70. XX wieku i na początku lat 80. XX wieku
udało mi się mieszkać w Gdańsku bez zameldowania choćby na pobyt czasowy należy
uznać również za swego rodzaju nie lada wyczyn jak na czasy PRL, tym bardziej
legalnie ucząc się i pracując na niepodrzędnych stanowiskach pracy zawodowej, a
w tym, GSR, w której SB miało swoją komórkę na terenie Naszej Stoczni nieopodal
stołówki przy Zakładzie Remontu Masowców Z-2 GSR.
Stołówka, która również ma swoją chwalebną historię w czasie
Pierwszej Solidarności, bo to na niej organizowaliśmy spotkania z banitami
Pierwszej Solidarności jak. Śp. Anną Walentynowicz, Joanna i Andrzejem Gwiazdą,
Karolem Krementowskim, za co fanatyczne bojówki i wyznawcy TW Bolka żądali Naszych
głów.
Nie chce mi się już powtarzać, bo sporo już na ten temat
pisałem na byłych Niepoprawnych, gdzie nadal wiszą moje wpisy jak i komentarze,
które na dzień dzisiejszy idioci okupujący tamtejszy bardak w pogoni za
punktacja nie zdążyli pozakrywać idiotycznymi udoskonaleniami wprowadzonymi
przez nawiedzonego, @gaWRiONa, dla którego automaty, skrypty i statystyki są
ważniejsze od treści zawartych w notkach czy komentarzach.
Znikają bezpowrotnie moje komentarze oraz zamieszczone tam w
okresie minionym moje fotografie, które z różnych przyczyn są dziś nie do
odtworzenia.
Obibok na własny koszt
PS
To wszystko, co wyżej opisałem jestem w każdej chwili gotów powtórzyć,
uściślić, doprecyzować, odnaleźć kierowcę Arka i zeznać pod przysięga do celów dowodowych,
w IPN.
Onwk.
PPS
Pod linkiem podanym niżej można obejrzeć moje fotografie
dotyczące miejsca opisanego przeze mnie wiecu w dniu 15.08.1980 roku w niniejszej
mojej notce oraz jak wyglądała Msza Święta w dniu 24 sierpnia 1980 roku odprawiona
na tych samych ślepych wówczas schodach, z których przemawiał Henryk Matysiak,
z którym uzgodniłem sprawę dotyczącą misji wstrzymania sprzedaży alkoholu w
okolicznych sklepach.
Onwk.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.