piątek, 22 sierpnia 2014

Opowiadanie „lekkiego megalomana” przywianego powiewem wiatru od morza z GSR - Nr 02

Przypomnienie początkowego fragmentu opowiadania „lekkiego megalomana” przywianego wiatrem od morza z GSR z części Nr 01:

Cytuję:

„Znaczy takie mydło z powidłami, bo takie, co nieco dla każdego i na różne tematy, – czyli polityczne i prześmiewcze moje „plotki”.
Pobudka w dniu 14 sierpień 1980 roku godz. 5 z minutami rano.
Codzienna poranne higiena w tym golenie, a czasem przygotowanie jakiegoś śniadania do pracy, o ile było, z czego je zrobić w tamtym socjalistycznym „dobrobycie”.
Wyjście z domu i marsza na stację PKP w Pszczółkach wzdłuż torów kolejowych, które prowadziły w kierunku przeciwnym do Kościerzyny.
W pociągu podmiejskim jadącym z kierunku Tczewa czasem z Laskowic Pomorskich, Bydgoszczy czy Inowrocławia, bo dziś dokładnie już nie pamiętam, jakiej relacji był ten podmiejski pociąg - modrak.
W wagonach jak zwykle dość tłoczno o tej porze, lecz nie zauważyłem niczego nowego, co by burzyło zapamiętane w mojej pamięci codzienny widok codziennego pasażera na tej trasie.
Nie widziałem też nikogo, kto by kolportował ulotki, a tym bardziej Lecha Wałęsy, o którym się później dowiedziałem, że miał kolportować ulotki nawołujące do strajku w Stoczni Gdańskiej im. Lenina.
Jak co dzień dojechałem do Dworca Głównego PKP w Gdańsku, na którym przesiadłem się do innego „Modraka” (ten z Tczewa nie zatrzymywał się na tej stacji), który zatrzymywał się na mojej stacji docelowej, jaką była Gdańsk-Politechnika.
W tym „Modraku” widać było porozkładane liczne ulotki, z których wziąłem komplet, o ile dobrze pamiętam dwie sztuki.
Podczas jazdy szczególną uwagę zwracałem na Stocznię Gdańską im. Lenina, lecz nic specjalnego nie zauważyłem ani na bramie nr 3 czy na/lub w budynkach przy ulicy Jana z Kolna, a dobrze widocznych z okien kolejki elektrycznej – trójmiejskiego modraka.
Była godzina 6:20 – 6:30, bo z całą pewnością nie później, bo pracę w GSR rozpoczynałem o godz. 7:00.
Po dojechaniu na stację Gdańsk-Politechnika pieszo przeszedłem do ulicy Okrąg, przy której był przystanek zakładowej komunikacji Gdańskiej Stoczni Remontowej w Gdańsku, skąd dojechałem do pętli autobusowej przy bramie i budynku dyrekcji GSR.
Jak, na co dzień w budynku dyrekcji odbiłem swoją kartę zegarową, a następnie udałem się na przystanek stoczniowego „tramwaju” (tramwajem był ciągnik, który ciągnął taką niskopodłogową przyczepę o stalowej i śliskiej podłodze), którym jak się jechało to należało się solidnie trzymać, bo nieźle w nim szarpało i kolebało, gdy jechał po kamiennym bruku?
Obok przystanku czekał na mnie, jak co dzień samochód dostawczy, którym udałem się na swój wydział.
Kierowcą był młody mężczyzna o imieniu Arek, ten sam, z którym następnego dnia udałem się do okolicznych sklepów sprzedających alkohol, a zlokalizowanych wokół gdańskich stoczni.”

Koniec cytatu z części nr 01.


Kolejna część opowiadania musi rozpocząć się podobnie, a wręcz identycznie, i tak:

Pobudka w dniu 14 sierpień 1980 roku godz. 5 z minutami rano.
Codzienna poranne higiena w tym golenie, a czasem przygotowanie jakiegoś śniadania do pracy, o ile było, z czego je zrobić w tamtym socjalistycznym „dobrobycie”.
Wyjście z domu i marsza na stację PKP w Pszczółkach wzdłuż torów kolejowych, które prowadziły w kierunku przeciwnym do Kościerzyny.
W pociągu podmiejskim jadącym z kierunku Tczewa czasem z Laskowic Pomorskich, Bydgoszczy czy Inowrocławia, bo dziś dokładnie już nie pamiętam, jakiej relacji był ten podmiejski pociąg - modrak.
W wagonach jak zwykle dość tłoczno o tej porze, lecz w przeciwieństwie do poprzednich dni było diametralnie w tym dniu inaczej.
Od razy zauważyłem to coś nowego i odróżniającego codzienną monotonię w minionego okresu, gdy codziennie pokonywałem tę trasę z miejsca mojego zamieszkania w Pszczółkach do zakładu pracy jakom od lipca 1975 roku była Gdańska Stocznia Remontowa w Gdańsku – dalej GSR.
 To, co widziałem tego dnia definitywnie burzyło zapamiętane w mojej pamięci codzienny widok i zachowanie codziennego pasażera na tej trasie, bo oto każdy w tym dniu w swoim otoczeni rozmawiał na jeden kluczowy w tym dniu temat, a przy tym zadając pytanie czy stoczniowcy ze Stoczni Gdańskiej im Lenina nadal strajkuję i czy ich zakłady też zastrajkują.
Niektórzy martwili się już na zapas i czyniąc przy tym swego rodzaju wymówki i usprawiedliwienie, że oto oni jadą do swoich zakładów, jak co dzień i w ogóle nieprzygotowani na to by tam strajkować.
Na gdańskich Stogach mieszkałem w latach 1975-1979 z krótką przerwą na przełomie 1976-1977, gdy mieszkałem na pokoju na gdańskich Siedlcach przy ul. Sowińskiego, w którym formalnie mieszkałem do jesieni 1977 roku. Na gdańskich Siedlce mieszkałem przez prawie dwa miesiące przy ulicy Ojcowskiej, który to okres wspominam niechętnie, bo była to najgorsza z możliwych kwater, w jakich miałem okazję mieszkać w latach 70. I 80. XX wieku.
Ujmując to w jednym zdaniu: - Syf, kiła i mogiła.
Ponownie zamieszkałem na gdańskich Stogach w pierw u teściów, a później na nowej kwaterze w centrum dzielnicy Stogi, którą znaleźliśmy z moją żoną w bezpośrednim sąsiedztwie rodziny mojej żony, a moich teściów, bo w bloku obok.
 Jesienią 1979 roku zmieniliśmy dotychczasową kwaterę na gdańskich Stogach na mieszkanie na pierwszym piętrze w domku jednorodzinnym u Stanisława Grzyba w Pszczółkach - brygadzisty w Mostostalu Gdańsk oraz przyszłego budowniczego pomnika Poległych Stoczniowców w Gdańsku jesienią 1979 roku, a jednocześnie kolegi Mojego Brata - również budowniczego tego gdańskiego pomnika.
Wszyscy członkowie brygady pracowali społecznie w ramach urlopów wypoczynkowych, co znajduje potwierdzenie w opublikowanych publicznie i dostępnych ich deklaracjach na oficjalnej stronie Solidarności poświęconej budowie tego gdańskiego pomnika.
Nim zamieszkaliśmy z Pszczółkach musieliśmy we własnym zakresie wykończyć, zagospodarować i wyposażyć wynajmowane przez nas pierwsze piętro, co nie było w tamtych czasach socjalistycznego i świetlanego „dobrobytu” łatwą i prostą sprawą.
Gdy mieszkałem na gdańskich Stogach jak i później, gdy już mieszkaliśmy w Pszczółkach oraz na gdańskiej Oruni od lipca 1981 roku byliśmy częstymi gośćmi u zaprzyjaźnionej rodziny Państwa Lewandowskich w bloku przy ulicy Wrzosy 26 i tej samej klatce schodowej „C”, lecz piętro wyżej, co mieszkała rodzina Wałęsy.
Ponadto bardzo często bywaliśmy też z zaprzyjaźnionego małżeństwa Sadowskich w baraku komunalnym, który był tuż obok ulicy Wrzosy 26 C.
O tym, kto tam imiennie mieszkał, kim była i jest ta osoba dla naszej rodziny także i dziś i co opowiedziała jej śp. Matka - Eryka Lewandowska - napisałem już w opowiadaniu „lekkiego megalomana” w części nr 01 i na portalu www.niepoprawni.pl
 Śp. Eryka Lewandowska była zaprzyjaźniona z żoną Lecha Wałęsy, Danutą, której pomagała w prowadzeniu gospodarstwa rodzinnego i często opiekowała się dziećmi, gdy ta musiała coś załatwiać poza mieszkaniem, a czeredą dzieci nie miał się, kto zaopiekować.

Jak co dzień dojechałem do dworca PKP Gdańsk Główny, na którym przesiadłem się do innego „Modraka”, bo ten z Tczewa nie zatrzymywał się na tej stacji Gdańsk-Politechnika, która była moją stacją docelową.
Po przesiadce i podczas jazdy szczególną uwagę zwracałem na Stocznię Gdańską im. Lenina.
Tego dnia widać już było, że w Stoczni Gdańskiej im. Lenina coś się dzieje, bo widać było bardzo dużo stoczniowców na/lub w budynkach oraz na murze ogrodzeniowym wzdłuż ulicy Jana z Kolna i na bramie nr 3 widoczna już była straż porządkowa.
Widziałem to bardzo dobrze z okien kolejki elektrycznej, trójmiejskiego „Modraka”, którą jechałem do pracy w GSR.
Była godzina 6:20 – 6:30, nie później, bo pracę w GSR rozpoczynałem o godz. 7:00.
Po dojechaniu na stację Gdańsk-Politechnika pieszo przeszedłem do ulicy Okrąg, przy której był przystanek zakładowej komunikacji autobusowej Gdańskiej Stoczni Remontowej, skąd dojechałem do pętli autobusowej przy bramie obok budynku dyrekcji GSR.
Przed budynkiem dyrekcji GSR trwał już wiec z udziałem kilkuset stoczniowców, GSR (według mnie było to coś w okolicach tysiąca ludzi), którzy ciągle przybywali wraz z przyjazdem kolejnych wypełnionych stoczniowcami autobusów.
Na terenie stoczni i niedaleko przystanku i na wprost budynku dyrekcji, GSR czekał na mnie, jak co dzień samochód dostawczy, którego kierowcą był młody mężczyzna o imieniu Arek.
Samochód dostawczy był codziennie do dyspozycji naszego wydziału.
 W tym czasie do zgromadzonych na placu przed budynkiem dyrekcji GSR stoczniowców przemawiał Hanys - Ślązak, Henryk Matysiak, młody pracownik GSR, z którym chwilę później udało mi się zamienić kilka słów w tym przedstawiłem moją propozycję udania się do okolicznych sklepów z misją polegającą na wstrzymaniu sprzedaży alkoholu w pobliskich jak i okolicznych wokół gdańskich stoczni sklepach.
Nie musiałem nic uzasadniać, bo decyzja zapadła natychmiast.
Usłyszałem: - „Tak, jedź natychmiast i żądaj wstrzymanie sprzedaży wszelkich alkoholi.”
 Wsiadłem do samochodu dostawczego i z kierowcą o imieniu Arek (nazwiska niestety już dziś nie pamiętam) udałem się do okolicznych sklepów sprzedających alkohol, które były zlokalizowane wokół gdańskich stoczni.
Pierwszym sklepem, w który sprzedawano wszelkie alkohole od piwa po spirytus był sklep samoobsługowy na stoczniowym osiedlu GSR „Zielony Trójkąt” przy ul. Mikołaja Reja, kolejny był sklep monopolowy przy ulicy Jana Kochanowskiego róg Mickiewicza.
W sklepie samoobsługowym na osiedlu „Zielony Trójkąt” naszej prośby nie musieliśmy uzasadniać, bo panie ze stoiska monopolowego natychmiast zaczęły zdejmować z półek butelki z alkoholem, wkładać, co plastikowych kontenerów i wynosić je na zaplecze.
Działo się to szybko i bardzo sprawnie, co utkwiło, bo wyryło się jak w skale tak i w mojej pamięci po dziś dzień.
 Kolejnym sklepem, który odwiedziliśmy był sklep przy ulicy Chwaszczyńskiej, nieopodal przystanku komunikacji zakładowej, GSR, która była przy ulicy Okrąg.
Kolejnym sklepami były sklepy przy ulicy Jana z Kolna i przy ulicy Wałowej, Łagiewniki i przy ulicy Jana Heweliusza.
Na teren Głównego Miasta Gdańska wówczas nie pojechaliśmy, bo i tak wykonaliśmy ponadnormatywne zadanie w stosunku do planu w chwili wyjazdu z terenu GSR.
 Podsumowując sprawę dotyczącą nieformalnego wstrzymania sprzedaży alkoholu w Gdańsku wokół strajkujących w dniu 15 sierpnia 1980 roku gdańskich stoczni nastąpiło już we wczesnych godzinach rannych w dniu 15 sierpnia 1980 roku.
Formalny zakaz sprzedaży alkoholu na terenie województwa gdańskiego na wniosek MKS nastąpił w dniu 18 sierpnia 1980 roku na podstawie zarządzenia wydanego przez Wojewodę Gdańskiego Jerzego Kołodziejskiego.
Nim to się dokonało, to Pan Arkadiusz, kierowca z Zakłady Transportu GSR i piszące te słowa @Obibok na własny koszt, a wówczas pracownik GSR, już w dniu 15 sierpnia 1980 roku spowodowali wstrzymanie sprzedaży alkoholu w okolicznych sklepach położonych w bezpośrednim sąsiedztwie z gdańskimi strajkującymi stoczniami.
Kolejne dni aż do 21 sierpnia 1980 roku spędziłem na moście pontonowym, tam koczując prawie 24/24 godziny na dobę pełniąc służbę, a właściwie dowodząc cała samorzutnie powstała strażą porządkową w GSR.
Dopiero w dniu 21 sierpnia 1980 roku udałem się do Urzędu Gminy w Pszczółkach w celu dokonania zameldowania na pobyt czasowy, lecz przez przypadek i w wyniku oczywistego błędu urzędniczki zostałem zameldowany na pobyt stały, co być może (nie koniecznie) uchroniło mnie przed internowaniem, bo już w lipcu 1981 roku zmieniłem zameldowanie i dokonując prawie jednocześnie dwóch wymeldowań z posiadanych w tamtym czasie dwóch meldunków stałych, co nie było taką prostą i oczywistą sprawą, bo jeden z nich musiałem dokonać w miejscowości oddalonej od Gdańska o prawie 500 kilometrów.
Przy ówczesnej komunikacji PKP i PKS zajmowało ponad 12 godzin w jedną stronę, a środek transportu z Gdańska i do Gdańska był tylko raz na dobę.
Był, więc i kłopot związany z błędnym zameldowaniem w Pszczółkach jak i być może korzyść, jaką przez ten oczywisty błąd w zameldowaniu odniosłem w stanie wojennym.
Kto to wie?
Może któryś z ludzi Cz. Kiszczaka?
W każdym bądź razie dowód osobisty z zameldowaniem w Pszczółkach w dniu 21.08.1980 roku jak i wymeldowaniami z dwóch stałych zameldowań z 09.07.1981 roku – z adresu w Pszczółkach i z dnia 26.06.1981 roku z adresu drugiego.
To, że w latach 70. XX wieku i na początku lat 80. XX wieku udało mi się mieszkać w Gdańsku bez zameldowania choćby na pobyt czasowy należy uznać również za swego rodzaju nie lada wyczyn jak na czasy PRL, tym bardziej legalnie ucząc się i pracując na niepodrzędnych stanowiskach pracy zawodowej, a w tym, GSR, w której SB miało swoją komórkę na terenie Naszej Stoczni nieopodal stołówki przy Zakładzie Remontu Masowców Z-2 GSR.
Stołówka, która również ma swoją chwalebną historię w czasie Pierwszej Solidarności, bo to na niej organizowaliśmy spotkania z banitami Pierwszej Solidarności jak. Śp. Anną Walentynowicz, Joanna i Andrzejem Gwiazdą, Karolem Krementowskim, za co fanatyczne bojówki i wyznawcy TW Bolka żądali Naszych głów.
Nie chce mi się już powtarzać, bo sporo już na ten temat pisałem na byłych Niepoprawnych, gdzie nadal wiszą moje wpisy jak i komentarze, które na dzień dzisiejszy idioci okupujący tamtejszy bardak w pogoni za punktacja nie zdążyli pozakrywać idiotycznymi udoskonaleniami wprowadzonymi przez nawiedzonego, @gaWRiONa, dla którego automaty, skrypty i statystyki są ważniejsze od treści zawartych w notkach czy komentarzach.
Znikają bezpowrotnie moje komentarze oraz zamieszczone tam w okresie minionym moje fotografie, które z różnych przyczyn są dziś nie do odtworzenia.

Obibok na własny koszt

PS
To wszystko, co wyżej opisałem jestem w każdej chwili gotów powtórzyć, uściślić, doprecyzować, odnaleźć kierowcę Arka i zeznać pod przysięga do celów dowodowych, w IPN.
Onwk.


PPS
Pod linkiem podanym niżej można obejrzeć moje fotografie dotyczące miejsca opisanego przeze mnie wiecu w dniu 15.08.1980 roku w niniejszej mojej notce oraz jak wyglądała Msza Święta w dniu 24 sierpnia 1980 roku odprawiona na tych samych ślepych wówczas schodach, z których przemawiał Henryk Matysiak, z którym uzgodniłem sprawę dotyczącą misji wstrzymania sprzedaży alkoholu w okolicznych sklepach.

Onwk.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.