piątek, 3 stycznia 2014

Jestem gdańszczanką, Polką


Miałem niewątpliwą przyjemność spotkać na swojej drodze życia ludzi skromnych i jednocześnie wielkich o nieposzkalowanym charakterze bez skazy, którzy emanowali ciepłem i miłą osobowością, tak przyjazną, że nie chciało się z nimi żegnać choćby na krótką chwilę.
Do takich osób, ponadprzeciętnych postacie Gdańska należała Pani Profesor dr hab. Irena Jabłońska-Kaszewska, o której rodzinnej historii możemy przeczytać w annałach polskich, gdańskich, Pomorza Gdańskiego i Wolnego Miasta Gdańska.
Taki ludzi Polacy nie mogą zapomnieć, bo to są nasze rodowe klejnoty w Naszej polskiej historii, kulturze i tradycji.
Jestem gdańszczanką, Polką
Informację zamieścił Oskar Polsky
Strona www Oskar Polsky



Balbina Bellwon z Jaroszewskich (†1950 Gdańsk)
więźniarka KL Ravensbrück, babcia autorki wspomnień
Pani Irena Jabłońska-Kaszewska jest emerytowaną profesor Akademii Medycznej w Gdańsku (obecnie Gdański Uniwersytet Medyczny). Lekarzem, nauczycielem akademickim, naukowcem o dużym dorobku. Nie to jednak w tej historii jest najważniejsze. Pani profesor jest urodzoną gdańszczanką, córką i wnuczką wybitnych Polaków z Wolnego Miasta Gdańska. Reprezentuje rodzinę, która dla Polski poniosła wiele ofiar i która zawsze o tej polskości pięknie świadczyła. Najwybitniejszą postacią w tej rodzinie był dziadek pani profesor ze strony mamy Michał Bellwon – współorganizator Poczty Polskiej w Wolnym Mieście Gdańsku, długoletni prezes Towarzystwa Ludowego „Gwiazda”, członek Zarządu Gminy Polskiej.
Pani profesor zgodziła się na publikację w „Naszym Dzienniku”, którego jest czytelniczką, najważniejszych fragmentów swoich wspomnień, dotyczących zwłaszcza początku wojny i sytuacji Polaków w Wolnym Mieście, włączonym dekretem Hitlera do Rzeszy we wrześniu 1939 roku.
* * *
Noc z 31 sierpnia na 1 września 1939 r. była w Gdańsku niespokojna. Moi wujkowie, bracia mojej mamy, już nie nocowali w domu rodzinnym. Romek nocował u kolegów, a Antoś i Stefek przekroczyli granicę Wolnego Miasta z Polską i noc spędzili w Tczewie.
Już o 4 rano
– jeszcze przed pierwszymi strzałami goszczącego z „kurtuazyjną wizytą” w Gdańsku okrętu wojennego Schleswig-Holstein, hitlerowskie zbiry wpadły do polskiej kolonii przy ulicy Heeresanger (obecnie Legionów) i wyciągali ze snu wszystkich mężczyzn. Także mojego wujka Wiktora Bellwona i jego 14-letniego syna Feliksa. Z kościoła św. Stanisława Biskupa wywlekli ks. Bronisława Komorowskiego, którego Ojciec Święty Jan Paweł II wyniesie 60 lat później na ołtarze (1999). Niektórzy z wypędzonych mężczyzn nie zdążyli się nawet ubrać. Zabrano ich w bieliźnie, półnagich do Viktoria Schule, gdzie spotkało się w tak dramatycznych okolicznościach wielu Polaków z Wolnego Miasta Gdańska. Komisarzowi Generalnemu RP, panu Marianowi Chodackiemu, pozwolono zabrać bagaż dyplomatyczny. Otworzył walizki i rozdawał swoje ubrania potrzebującym rodakom.
Bandyckie praktyki
Zanim uwięzieni Polacy dostali się do pomieszczeń szkoły, musieli przejść przez korytarz, wzdłuż którego stali oprawcy z pałkami, kastetami i nożami, bijąc przechodzących więźniów. Ksiądz Komorowski, który szedł wyprostowany i nie uchylał się przed razami, nie zasłaniał rękoma głowy, wyszedł z tego tunelu złoczyńców cały zakrwawiony.
W tym samym czasie, około 5 rano, aresztowano w domu rodzinnym moją ciocię Łucję Bellwon, pracowniczkę firmy Amada, współpracowniczkę Polskiej Agencji Telegraficznej, i zawieziono ją do Viktoria Schule, gdzie również przechodziła przez bandycki korytarz. Koledzy doradzili jej, by szła początkowo wolno, aby powstała przestrzeń przed poprzedzającymi ją rodakami, a potem szybko, chroniąc głowę rękami…
Znalazł się tam również najmłodszy z rodziny mojej mamy, 22-letni Roman Bellwon, który ze względów bezpieczeństwa nie nocował w ostatnich dniach sierpnia w domu. Został aresztowany wraz z kolegami w Sopocie. W czasie bandyckich „przesłuchań” w piwnicach Viktoria Schule pokazano mu kałużę krwi i powiedziano, że to krew jego brata Edmunda… Zrobiono mu tą krwią czerwony krzyż na czole…
Wujka Edmunda Bellwona, lat 33, który pełnił służbę zawiadowcy stacji w Łapinie, aresztowano wcześnie rano wraz z żoną Heleną i 3- letnim synkiem Kazimierzem. Żonę i dziecko potem zwolniono, a wujek trafił do więzienia w pobliskim Pruszczu (dziś Pruszcz Gdański), potem do Nowego Portu, wreszcie do gdańskiego więzienia na Schiessstange, gdzie w roku 1917 Niemcy trzymali komendanta Józefa Piłsudskiego i późniejszego ministra spraw wojskowych Kazimierza Sosnkowskiego. Na koniec trafił do KL Stutthof, nazwanego później „pomorskim Auschwitz”. Spotkał się tam z braćmi i z kuzynem Leonem Kubickim. Takie to były nasze miejsca rodzinnych spotkań w tych smutnych czasach…
Mój dziadek Michał
– emerytowany już wówczas inspektor Poczty Polskiej w Gdańsku, jeden z jej założycieli – usłyszał strzały i zaniepokojony tym, co dzieje się na poczcie, schodził właśnie ze schodów, gdy przyszło po niego gestapo. Zawieźli dziadka na komisariat policji w Gdańsku-Wrzeszczu, skąd właśnie odszedł transport Polaków do tej strasznej Viktoria Schule. Wydawało się, że dziadek też tam trafi, ale w komisariacie pełnił służbę emerytowany szupowiec (zmobilizowany w związku z wybuchem wojny), który znał dziadka, wiedział kim jest i – chociaż Niemiec – bardzo go szanował. Postanowił pomóc. Oddał mu gdański paszport i doradził, by najbliższą drogą udał się do domu i nie pokazywał się nikomu. W ten sposób dziadek uniknął aresztowania, a ponieważ był wykreślony przez tegoż szupowca z listy, nie szukano go. Jak wiele mogła w tych dniach pomóc dobra wola jednego człowieka! Niestety, takie przypadki były nieliczne. Gdy potem w naszym domu odbywały się rewizje, dziadek się ukrywał. Rodzina udawała, że nie wie, gdzie jest, i dla zachowania pozorów pytała Niemców z udawanym zaniepokojeniem, co się z nim dzieje. Ci odpowiedzieli kiedyś brutalnie: „Der Alte ist schon irgendwo kreipiert” – ten stary gdzieś już zdechł)… To ich podłe przeświadczenie uratowało dziadkowi życie.
Dać świadectwo
Tak to rozpoczynała się gehenna gdańskich Polaków, którą przedstawiam na przykładzie jednej tylko, mojej własnej rodziny. Był to czas wielkiej próby. Trzeba było wiedzieć, kim się jest, i trzeba było mieć odwagę, by dać temu świadectwo. Nie każdemu starczało tej odwagi, by godnie przejść próbę ognia. Dziś, z perspektywy tylu lat, jestem dumna, że moja rodzina taką próbę przeszła zwycięsko, choć kosztowało to życie wielu moich kochanych bliskich. Ich twarze ożywają mi ciągle przed oczyma. Im jestem starsza, tym wyraźniej i piękniej je widzę. Oni są ze mną.
21 marca 1940 r. stanęła przed niemiecką komisją moja babcia Balbina Bellwon, ze swym synem Romanem, przywiezionym przed komisję prosto z KL Stutthof. Wystarczyło im powiedzieć, że są „tutejsi”, „Danziger”, a byliby wolni. Powiedzieli jednak dumnie, że są Polakami, więc wujek Roman wrócił do obozu, a babcię aresztowano 19 kwietnia i osadzono w strasznym KL Ravensbrück, gdzie kilkakrotnie, dzięki pomocy współwięźniarki pani Boltowej, żony wojewody pomorskiego, cudem uniknęła śmierci. W 1945 r. została uratowana przez hrabiego Bernadotte, który najstarsze więźniarki wywiózł do Szwecji. Wróciła w grudniu 1945 r. do zniewalanego kraju i w roku 1950 umarła w biedzie.
Może wtedy, w roku 1940, powinna się z synem kamuflować? Nie mówić prawdy przed zbrodniarzami? Nikt by im tego nie miał za złe, zważywszy na okoliczności i bezpośrednie zagrożenie życia. Wujek Roman wyjaśnił to w liście do swej siostry, który jest jednym z najpiękniejszych i najbardziej wzruszających dokumentów z naszego rodzinnego archiwum: „Ponieważ jestem, kim jestem, wrócę tam, gdzie byłem”… Nic to, nawet jeśli przyjdzie umrzeć. Bo przecież: „I ten szczęśliwy, kto padł wśród zawodu, jeżeli poległym ciałem dał innym szczebel do sławy grodu”… W takim momencie cytować Mickiewicza! Wracać do obozu śmierci, który zdążył już poznać z najgorszej strony, świadomie, z własnego wyboru! Jakże on nie chciał tam wracać! A jednak wrócił, by dać świadectwo. Te kilka dni „urlopu” z obozu uratowało mu jednak życie. Gdy go nie było, zbrodniarze urządzili tam pamiętny Wielki Piątek, 22 marca 1940 r. (dziś mówi się czasem o tym wydarzeniu: „pomorski Katyń”), zabijając w pobliskim lesie wyselekcjonowanych Polaków z Wolnego Miasta Gdańska. Wujka Romana też wywoływano na tym apelu śmierci…
Wiktor Bellwon
Mój wujek był ochotnikiem w wojnie z bolszewikami w roku 1920, potem kolejarzem Polskich Kolei Państwowych w Gdańsku. 20 kwietnia 1940 r. został osadzony, poprzez Stutthof, w KL Mauthausen-Gusen. Jak poświadczyli później współwięźniowie, którzy przeżyli obóz, 17 grudnia 1940 r. wracał z kamieniołomów z ciężkim głazem w rękach. Niemcy kazali mu go nieść. Dla „żartu”? Doszedł nadludzkim wysiłkiem. Upadł pod barakiem, nie miał już sił, by ponownie stanąć na nogi. Koledzy na placu usłyszeli strzał. Gdy wrócili z apelu, już go nie zastali…
Żołnierz Gryfa
Jego syn Feliks Bellwon, zwolniony po 14 dniach z Viktoria Schule jako młodociany, został wraz z mamą i trojgiem rodzeństwa – uprzednio wyrzuconych z mieszkania – aresztowany i wywieziony do obozu w Potulicach, a właściwie do podobozu w Toruniu, tzw. Szmalcówki. Trzeba tu dodać, że te obozy, choć w nazwie „przesiedleńcze”, miały wszelkie cechy obozów koncentracyjnych. Tam się umierało z głodu i z ciężkiej pracy. Feliks został stamtąd przewieziony, wraz z kuzynem Zbyszkiem, synem cioci Łucji, do obozu pracy w Gdańsku. Współpracował z Tajną Organizacją Wojskową Gryf Pomorski. W roku 1943, po wielkiej wsypie Gryfa, został osadzony w KL Stuthoff. Na początku 1945 r., w czasie marszu śmierci więźniów obozu, upadł bez sił do rowu. Uratowała go współwięźniarka.
Mama Feliksa, Paulina Bellwon, z młodszym rodzeństwem: Urszulą, Bernardem i Zygmuntem, przebywała w różnych niemieckich obozach do końca wojny. Takie to było wojenne życie prawie całej naszej rodziny!
Ofiara Łucji
Łucja Bellwon, jedna z nielicznych kobiet w tej strasznej Viktoria Schule, została po kilku dniach zwolniona i zmuszona do pracy u esesmanów. 1 września 1941 r. wywieziono ją z synem Zbyszkiem do obozu w Toruniu. Gdy w obozie wybuchła epidemia tyfusu, zgłosiła się na opiekunkę dzieci polskich, które umierały w baraku zakaźnym osamotnione, w mękach, bez matczynej opieki. Łucja nie patrzyła na zagrożenie własnego życia. Zaraziła się i umarła na tyfus 22 kwietnia 1942 roku. Trzy lata później, w podobnych okolicznościach, umrze w KL Dachau bł. ks. Stefan Wincenty Frelichowski, patron harcerstwa polskiego. A przecież moja kochana ciocia Łucja była współzałożycielką pierwszej polskiej żeńskiej drużyny harcerskiej w Gdańsku! Była wspaniałą instruktorką harcerską i wychowawczynią młodzieży polskiej w Wolnym Mieście Gdańsku. Dwoje wybitnych instruktorów harcerskich, nie wiedzących nic o sobie wzajemnie, oddalonych od siebie o kilkaset kilometrów, podejmuje taką samą decyzję, w takim samym miejscu… Jak tu nie wierzyć błogosławionemu druhowi Wickowi, gdy pisze w swoim przedwojennym pamiętniku, że „społeczeństwa, które składałyby się z harcerzy, byłyby najszczęśliwsze”…
Leon Kubicki
Wujek został przewieziony z KL Stutthof do KL Mauthausen, gdzie umierał w wielkim cierpieniu, w roku 1941. Według relacji ocalonych współwięźniów, wszy i pył z kamieniołomów spowodowały rany na klatce piersiowej i we wszystkich miejscach owłosionych. Podobnie jak wujek Wiktor, należał do pierwszej grupy więźniów Mauthausen-Gusen, którzy budowali baraki i żyli w strasznych warunkach sanitarnych. Zgodnie z niemieckimi planami wyniszczenia polskiej inteligencji, szybko ginęli. Wyrósł, podobnie jak Bellwonowie, w patriotycznej rodzinie gdańskiej.
Zawsze wierni
Dziadek Michał, zdając sobie sprawę z tego, że w Gdańsku się nie ukryje, a na drugiego dobrego szupowca liczyć nie może, powziął ryzykowny plan. Wykupił bilet przez Prusy Wschodnie do Warszawy i dojechał ze swoim gdańskim paszportem do córki. Przeżył Powstanie Warszawskie w domu przy ulicy Pięknej, potem był obóz w Pruszkowie, i po wojnie wrócił do Gdańska. Nestor Polonii gdańskiej otoczony był przez Polaków szczególnym szacunkiem. Po wojnie był mężem zaufania Polonii gdańskiej w komisji weryfikacyjnej. Nie zapomnę pogrzebu dziadka i tłumów, które odprowadzały go na cmentarz. To był ostatni akt historii Polaków z Wolnego Miasta Gdańska – udręczonych, straszliwie okaleczonych za wierność Polsce, rozczarowanych rzeczywistością powojennej, komunizowanej Polski. Dla Polaków gdańskich słowa „Bóg, Honor i Ojczyzna” to nie były tylko hasła na sztandarach, lecz drogowskazy, które pozwoliły im przetrwać ciężki okres próby.
Ostatni przedstawiciele Polonii gdańskiej odchodzą. Mam nadzieję, że działalność i ofiara życia gdańskich rodzin – naszych dziadów, ojców i matek, braci i sióstr – złożona na ołtarzu Ojczyzny Polski – tu przedstawiona z konieczności tylko fragmentarycznie i tylko na przykładzie mojej własnej rodziny, nie zostanie przez rodaków zapomniana.
* * *
Tyle pani profesor, a ja z rozmów dowiedziałem się jeszcze, że to przede wszystkim babcia Balbina wychowywała dzieci i wnuki w polskim duchu. Dbała, by – w morzu otaczającej ich niemczyzny – dobrze znały język ojczysty w mowie i w piśmie, by znały historię swego kraju. W saloniku na poczytnym miejscu leżał poczet królów polskich i inne książki historyczne.
Babcia uczyła też dzieci pacierza. Mama Irenki poszła do szkoły. To była niemiecka Marienschule, bo w czasie zaborów polskich szkół w Gdańsku nie było. Przed lekcją trzeba było zmówić pacierz po niemiecku. „Mama, oczywiście, nie umiała go odmówić, no bo skąd?! Gdy zgłosiła problem babci, ta powiedziała zdecydowanie: ’Moje dziecko, ja cię pacierza po niemiecku nie nauczę. Modlić się należy w języku ojczystym!’”. Babcia Balbina była nie tylko kapłanką domowego ogniska. Młode pokolenie Bellwonów zawdzięczało jej umiłowanie Boga i Ojczyzny.
Michał Bellwon jeszcze w okresie zaboru pruskiego działał na niwie narodowej wśród gdańskich Polaków. Był współzałożycielem i długoletnim wiceprezesem Towarzystwa Ludowego „Jedność” oraz członkiem Tajnego Komitetu Nauczania Języka Polskiego w Gdańsku. W latach 1918-1919 był współzałożycielem i członkiem Zarządu pierwszego Związku Urzędników Pocztowych Polaków na Gdańsk, Pomorze, Warmię i Mazury. Jego decyzja o przejściu do pracy w Poczcie Polskiej była aktem odwagi, narażała go bowiem na utratę praw emerytalnych, a rodzinę na niepewny los. Nie wahał się. Zaangażował się w organizację Poczty Polskiej w Gdańsku. 10 lutego 1920 r. był w delegacji polskich gdańszczan na uroczystości zaślubin Polski z morzem. To on wręczył pierścienie gen. Józefowi Hallerowi. Często wyjeżdżał w teren motocyklem do wsi Wolnego Miasta Gdańska, gdzie mieszkało wielu Polaków: do Piekła, Trąbek Wielkich, Ełganowa. Podtrzymywał polskiego ducha, wygłaszał przemówienia.
W roku 1937 przyczynił się do połączenia dwóch organizacji Polonii gdańskiej w jedną pod nazwą Gmina Polska – Związek Polaków i został członkiem jej Zarządu. „Byłam wówczas u dziadków i pamiętam, jak dziadek wrócił rozradowany, że udało się zjednoczyć Polaków. Spór polegał na tym, że członkowie Gminy Polskiej czuli się w Gdańsku u siebie, na swojej ojczystej ziemi, a nie na obczyźnie. Jednak obydwie grupy czuły się Polakami spod znaku Rodła i w końcu się zjednoczyły”.
Plurimos annos, Pani Profesor! Czekamy na wspomnienia, które ożywią na nowo wspaniałych Polaków z byłego Wolnego Miasta. Niech wdzięczna pamięć o nich trwa.
Szkoda, że dziś twarzą przedwojennego Gdańska, w polityce obecnych władz miasta, jest niemiecki pisarz Günter Grass, a nie męczennicy Polonii Wolnego Miasta Gdańska. Nadano mu honorowe obywatelstwo Gdańska i wspaniałomyślnie puszczono w niepamięć, że był w młodości esesmanem, co ukrywał przed światem przez kilkadziesiąt lat – do czasu odkrycia prawdy przez innych – i o czym nie wiedziała kapituła Literackiej Nagrody Nobla.
Prof. dr hab. Irena Jabłońska-Kaszewska
Zdjęcia pochodzą z archiwum prof. dr hab. Ireny Jabłońskiej-Kaszewskiej.

Fotografie profesor Ireny Jabłońskiej – Kaszewskiej:









Bene Meritus dla profesor Ireny Jabłońskiej-Kaszewskiej



W dniu 16 stycznia bieżącego roku na wstępie posiedzenia Gdańskiego Oddziału PTL Przewodniczący prof. Julian Stolarczyk przekazał prof. Irenie Jabłońskiej-Kaszewskiej przyznaną przez Zarząd Główny PTL Odznakę „Bene Meritus”.
Jak głosi tekst, na tym dyplomie odznakę przyznaje się „za ofiarną służbę w ochronie zdrowia i życia ludzkiego, za tworzenie nieprzemijających wartości dla dobra społeczeństwa oraz za wybitne zasługi dla Polskiego Towarzystwa Lekarskiego”.
Odznaczenie to zostało nadane w Gdańskiej ALMA Mater prof. Irenie Jabłońskiej-Kaszewskiej, co uhonorowaną głęboko wzruszyło i dziękując inicjatorom za przyznanie jej tego medalu, w pięknych słowach wyraziła wdzięczność swoim Nauczycielom śp. profesorom Włodzimierzowi Mozołowskiemu i Marianowi Górskiemu.
Prof. dr hab. med. Irena Jabłońska-Kaszewska - emerytowany profesor zwyczajny Akademii Medycznej w Gdańsku przez całe swoje życie zawodowe, jak i aktualnie jest czynnym członkiem Oddziału Gdańskiego PTL. Była przez jedną kadencję członkiem Zarządu Głównego PTL. Od wielu lat jest członkiem Zarządu Oddziału, a nawet 16 lat wiceprzewodniczącą tegoż Oddziału. Organizowała szereg zebrań szkoleniowo- naukowych i sympozjów Oddziału.
Jest też członkiem wielu Towarzystw Naukowo-Lekarskich i od 1972 roku członkiem Gdańskiego Towarzystwa Naukowego. Pełniła przez dwie kadencje funkcję prezesa Oddziału Gdańskiego Katolickiego Stowarzyszenia Lekarzy Polskich i nadal jest członkiem zarządu. Jest również honorowym członkiem Gdańskiego Komitetu Obywatelskiego i przewodniczącą sekcji zdrowia „Klubu Seniora AMG”.

Wyrazem jej niezwykłej aktywności społecznej może być fakt, że była rzecznikiem, zastępcą rzecznika i członkiem Okręgowej Komisji Kontroli Zawodowej. Była też członkiem Komisji Zakładowej „Solidarność” w AMG, a 4.VI.1990 roku została największą liczbą głosów w Gdańsku wybrana Radną Rady Miasta Gdańska. Przewodniczyła Komisji Zdrowia i była członkiem Komisji Edukacji.
Jest Gdańszczanką z czasów Wolnego Miasta Gdańska, godnie reprezentującą polskość tego miasta. Urodzona w polskiej rodzinie w Gdańsku Oliwie przez całą swoją działalność naukową, dydaktyczną i  społeczną była związana z Gdańskiem.
W 1947 roku ukończyła Gimnazjum i Liceum im. Władysława Pniewskiego we Wrzeszczu i w tym roku podjęła studia na Wydziale Lekarskim Akademii Lekarskiej w Gdańsku. Studia ukończyła w 1952 roku, uzyskując dyplom z wyróżnieniem.
Profesor Irena Jabłońska-Kaszewska bardzo wcześnie podjęła pracę - już od 1949 roku pracowała jako asystent w Zakładzie Chemii Fizjologicznej pod kierownictwem pana prof. Włodzimierza Mozołowskiego. W 1953 roku podjęła pracę w Klinice Chorób Wewnętrznych, gdzie pod kierunkiem prof. Mariana Górskiego przeszła wszystkie szczeble rozwoju naukowego od asystenta do profesora. Jest specjalistą II stopnia z chorób wewnętrznych i posiada podspecjalizację w zakresie gastroenterologii.
W 1980 roku została wybrana prodziekanem na Wydziale Lekarskim; funkcję tę pełniła przez dwie kadencje.
W styczniu 1985 roku objęła kierownictwo III Kliniki Chorób Wewnętrznych i na tym stanowisku pracowała aż do czasu przejścia na emeryturę w 1997 roku.
Jej dorobek naukowy obejmuje ponad 100 prac wydanych drukiem i około 120 przedstawionych na zjazdach i konferencjach naukowych, głównie za granicą. W działalności naukowo- badawczej, jak napisał prof. M. Gamski: „łączy wiedzę biochemika z zainteresowaniami i doświadczeniem klinicysty”.
Była jedną z pierwszych, która w Polsce podjęła badania nad antygenem HBs - zwanym wówczas „Au antygenem” Dzięki temu w Klinice prof. M. Górskiego już w latach 1969–1970, a następnie w  Instytucie Interny AMG, monitorowano chorych w kierunku antygenemii HBs.
Warto tu podkreślić, że Klinika prof. Mariana Górskiego była miejscem, gdzie narodziła się polska współczesna hepatologia i tej gałęzi wiedzy prof. Irena Jabłońska-Kaszewska pozostała wierna do dnia dzisiejszego.
Profesor Irena Jabłońska-Kaszewska stworzyła w Gdańsku drugi po Warszawie (nieformalny) ośrodek diagnostyki i leczenia porfirii wątrobowych. Ponadto w ramach zainteresowań chorobami metabolicznymi wątroby przedmiotem jej badań jest również hemochromatoza i choroba Wilsona. Powyższymi zagadnieniami zajmuje się również obecnie współpracując z Prof. Peterem Ferenci z Kliniki Uniwersyteckiej we Wiedniu nad oznaczeniem mutacji u chorych z chorobą Wilsona i ich rodzin.
Jako gastroenterolog zajmowała się również chorobami jelita grubego, a także już w 1990 roku na Zjeździe Gastroenterologów przedstawiła pracę na temat zakażeń bakterią helicobacter pylori. Była to jedna z pierwszych prac na ten temat w Polsce.
Profesor Irena Jabłońska-Kaszewska prowadzi nadal czynne życie zawodowe, naukowe i społeczne. Jest niezwykłą postacią Polskiego Towarzystwa Lekarskiego - o bardzo szerokich zainteresowaniach. Jest humanistką, człowiekiem bardzo dobrym i życzliwym ludziom - co w pełni odzwierciedla cytowany powyżej tekst na Odznace „Bene Meritus”.
W trudnych momentach historii Kraju i Towarzystwa godnie reprezentowała Nauczycieli Akademickich i Lekarzy Gdańskich. Jest wzorem umiłowania zawodu lekarskiego, nauki i Ojczyzny.

Przewodniczący Gdańskiego Oddziału PTL
prof. dr hab. med. Julian Stolarczyk

Członek Zarządu Głównego PTL
dr med. Romuald Pruszyński


Odznaczenie „Bene Meritus” prof. Irenie Jabłońskiej-Kaszewskiej zostało wręczone przez Przewodniczącego Gdańskiego Oddziału PTL prof. Juliana Stolarczyka w dniu 16 stycznia 2004 r. na zebraniu naukowo-szkoleniowym nt. Zasad leczenia choroby nadciśnieniowej i jej powikłań - wykładowca prof. Krzysztof Narkiewicz.

Prof. Irena Jabłońska-Kaszewska w niezwykle wzruszających słowach podziękowała —

Panie Przewodniczący, Szanowni Państwo,
Pragnę serdecznie podziękować inicjatorom tego odznaczenia, jestem wzruszona i  zaszczycona taką oceną mojej działalności. Gdy człowieka spotyka jakaś ważna sprawa, zawsze zastanawia się nad swoim życiem. Mogę powiedzieć, że miałam mądrych, kochanych rodziców i słoneczne dzieciństwo, do czasu ciemnej nocy okupacyjnej, kiedy to straciłam ojca i wielu członków rodziny. A po wojnie miałam to wielkie szczęście, że spotkałam mądrych, prawych, szlachetnych ludzi. Moimi Mistrzami byli prof. Włodzimierz Mozołowski, prof. Marian Górski, którym pragnę tu oddać najwyższy hołd i szacunek. To oni uczyli nas bezinteresownej, odpowiedzialnej pracy dla chorych oraz tego, że zawód lekarza jest służbą, a nie drogą do kariery.

Dosłownie zanotował Romuald Pruszyński
-----------

Ku czci Polaków z Wolnego Miasta Gdańska


W Wielki Piątek 22 marca 1940 r. w lesie pobliżu obozu dla jeńców cywilnych Stutthof na podstawie wyroków śmierci, wydanych przez policyjny sąd doraźny, rozstrzelano 67 Polaków – wybitnych działaczy Wolnego Miasta Gdańska i Pomorza.
W grupie tej byli dwaj przewodnicy duchowi Polonii Gdańskiej – księża Bronisław Komorowski i Marian Górecki, beatyfikowani przez Ojca Świętego Jana Pawła II 13 czerwca 1999 r. w Warszawie, urzędnicy, bankowcy, nauczyciele, prawnicy, lekarze, kupcy, pracownicy Polskich Kolei Państwowych i Poczty Polskiej w Gdańsku. Grób masowej egzekucji odnaleziono w listopadzie 1946 r. dzięki pomocy Niemki Brandt, która była przez przypadek świadkiem bezpośrednim egzekucji, oraz inż. Wacława Lewandowskiego – więźnia politycznego KL Stutthof, który pracował w obozowym biurze projektowym i doskonale orientował się, w którym miejscu znajdowały się doły śmierci. Pogrzeb ofiar odbył się w Wielki Piątek 4 kwietnia 1947 r. na gdańskiej Zaspie na Cmentarzu Zasłużonych przy ul. Bolesława Chrobrego.
Na pamiątkę tego wydarzenia – w 70. rocznicę rozstrzelania Polaków - odbyła się uroczysta msza święta, koncelebrowana w kościele p.w. Św. Stanisława BM w Gdańsku-Wrzeszczu, której towarzyszyło spotkanie modlitewne przed pomnikiem bł. ks. Bronisława Komorowskiego (stojącym na placu nazwanym jego imieniem). Na uroczystości przybyli nieliczni już przedstawiciele Polonii Gdańskiej, wśród nich: Maria Chodakowska, członkini ZWZ-AK, więźniarka polityczna KL Stutthof i córka rozstrzelanego dr. Bernarda Filarskiego; Edward Łysakowski, syn Konrada Łysakowskiego; prof. Irena Jabłońska-Kaszewska z rodziny Bellwonów i inni, parafianie i zaproszeni goście. W uroczystościach wzięli udział dyrektor Muzeum Stutthof Piotr Tarnowski oraz kustosz Elżbieta Grot.
24 marca na zaproszenie Akcji Katolickiej działającej przy tej parafii Elżbieta Grot przedstawiła sylwetki przewodników duchowych Polonii Gdańskiej, błogosławionych gdańskich męczenników, ks. Bronisława Komorowskiego – pierwszego proboszcza kościoła p.w. Św. Stanisława BM, ks. Franciszka Rogaczewskiego – rektora kościoła p.w. Chrystusa Króla w Gdańsku oraz ks. Mariana Góreckiego – opiekuna kaplicy p.w. Matki Boskiej Częstochowskiej w Gdańsku-Nowym Porcie i prefekta Gimnazjum Polskiego Macierzy Szkolnej w Gdańsku. Księża ci wraz z działaczami Polonii zostali aresztowani 1 września 1939 r. Byli więzieni w Viktoriaschule, a następnie – w pierwszym transporcie – wywiezieni 2 września 1939 r. do obozu dla jeńców cywilnych w Stutthofie (obecnie Sztutowo). W obozie Stutthof księża ci byli szczególnie prześladowani przez esesmanów: kierowano ich do czyszczenia dołów kloacznych i wycinania drzew w pobliskim lesie; poprzez karne ćwiczenia esesmani starali się ich upokorzyć w oczach współwięźniów. Bł. ks. F. Rogaczewski został rozstrzelany w grupie 22 wybitnych działaczy Polonii Gdańskiej 11 stycznia 1940 r., bł. ks. B. Komorowski i bł. Ks. M. Górecki zginęli w kolejnej egzekucji 22 marca 1940 r.
Ze wspomnień Leona Lendziona, syna Antoniego Lendziona, więźnia niemieckich obozów koncentracyjnych Stutthof i Sachsenhausen od września 1939 r. do 3 maja 1945 r.:
Przypomniał mi się widok poniewieranego i katowanego w obozie Stutthof Ojca i innych, szczególnie znanych działaczy i księży polskich. Wracałem myślą do pamiętnego Wielkiego Piątku, kiedy niektórzy współwięźniowie poinformowali mojego starszego brata i mnie o tym, że rankiem została sformowana grupa więźniów, która została wyprowadzona z obozu i nie powróciła, przywieziono natomiast ich ubrania (byliśmy wtedy w swoich cywilnych ubraniach). Wymieniano nazwiska. Był wśród nich nasz Ojciec…, byli księża jak na przykład prefekt Gimnazjum Polskiego Marian Górecki, byli współpracujący z Ojcem działacze Zjednoczenia Zawodowego Polskiego jak na przykład: Franciszek Młodzieniewski, byli wybitni działacze Gminy Polskiej Związku Polaków jak dyrektor Biura Bolesław Paszota, nauczyciele Gimnazjum Polskiego i szkół podstawowych jak na przykład dr Władysław Pniewski i Jan Jesikiewicz, dziennikarz Wilhelm Grimsmann.
Był to wielki cios i bolesna strata dla wszystkich członków organizacji polonijnych w b. Wolnym Mieście Gdańsku. Przez pewien czas razem z bratem łudziliśmy się, że może jednak był to tylko jakiś transport do innego miejsca odosobnienia, ale dalsze lata wykazały, że po wyprowadzonych w tym dniu, 22 marca 1940 roku nie pozostał żaden ślad. Matka jako wdowa przez cały okres wojny nie uzyskała żadnej informacji co do losu Ojca. Pełne potwierdzenie Jego tragicznej śmierci uzyskała dopiero po 6 latach będąc zmuszona przeżyć w tak okrutny sposób zetknięcie się z Jego szczątkami.
22 marca 1940 r. rozstrzelano następujące osoby:
1. Binnebesel Alfons, ur. 22.04.1904 r., kolejarz;
2. Block Alojzy, syn Leona ur. 22.08. 1916 r., praktykant kolejowy;
3. Block Leon, ur. 11.04.1887, urzędnik kolejowy;
4. Borzyszkowski Edmund, ur. 1904 r., nauczyciel;
5. Ciepłuch Feliks, ur. 12.05. 1905 r., nauczyciel;
6. Cymorek Rudolf, ur.11.11.1890 r., pracownik Rady Portu i Dróg Wodnych w Gdańsku;
7. Czyżewski Mieczysław, ur. 22.01.1885 r., właściciel drukarni i wydawca;
8. Dettlaff Edmund, ur. 7.09.1913 r., asystent kolejowy;
9. Filarski Bernard, ur. 1.08.1880 r., dr medycyny, stomatolog PKP i Gimnazjum
Polskiego w Gdańsku;
10. Gauza Józef, ur. 1901 r., nauczyciel;
11. Garyantysiewicz Alfons, ur. 14.07.1906 r., referendarz kolejowy;
12. Gierszewski Feliks, ur. 1.04.1908 r., pocztylion Poczty Polskiej w Gdańsku;
13. Goldmann Stefan, ur. 19.07.1897 r., kupiec, dyrektor Centrali Rolników w Gdańsku;
14. Górecki Marian, ur. 21.05. 1903 r., ksiądz, opiekun kaplicy pw. Matki Bożej
Częstochowskiej w Gdańsku – Nowym Porcie, prefekt Gimnazjum Polskiego w Gdańsku,
beatyfikowany 13.06.1999 r. w Warszawie;
15. Grabowski Leon Zygmunt, ur. 26.03.1880 r., kontroler ruchu PKP;
16. Gregorkiewicz Józef, ur. 3.03.1884 r., starszy asystent kolejowy;
17. Grimsmann Zygmunt, ur. 2.05. 1910 r., asystent pocztowy;
19. Jesikiewicz Jan, ur. 8.06.1916 r., nauczyciel;
20. Jurkiewicz Antoni, ur. 20.11.1895 r., starszy asystent kolejowy;
21. Klimkiewicz Teodor, ur. 16.04.1881 r., emerytowany inspektor Poczty Polskiej;
22. Knitter Wincenty, ur. 28.01.1898 r., kolejarz;
23. Komorowski Bronisław, ur. 28.01.1899 r., ksiądz, proboszcz kościoła p.w. Św. Stanisława
BM w Gdańsku – Wrzeszczu, beatyfikowany 13.06. 1999 r. w Warszawie;
24. Kosznik Paweł, ur. 3.06.1899 r.; inspektor kolejowy;
25. Kramer Gustaw, ur. 6.06.1898 r., inżynier elektryk, kupiec;
26. Kryn Jan, ur. 4.09.1909 r., asystent Poczty Polskiej w Gdańsku;
27. Lange Bogdan, ur. 4.02. 1906 r., adiunkt kolejowy;
28. Lendzion Antoni, ur. 10.07.1888 r., działacz związkowy Zjednoczenia Zawodowego
Polskiego, poseł do Volkstagu WMG;
29. Łysakowski Konrad, ur. 28.12.1893 r., handlowiec, pracownik firmy PAGED w Gdyni;
30. Majkowski Jan, ur. 24.08.1893 r. , urzędnik bankowy;
31. Mionskowski Augustyn, ur. 18.08.1894 r., pracownik PKP w Gdańsku;
32. Młodzieniewski Franciszek, ur. 6.12.1894 r. pracownik Rady Portu i Dróg Wodnych w
Gdańsku;
33. Muzyk Feliks, ur. 6.03. 1898 r., prokurent banku polsko – brytyjskiego w Gdańsku;
34. Nitka Edward, ur. 11.10.1892 r., asystent kolejowy;
35. Nitka Brunon, ur. 19.06. 1897, restaurator;
36. Ossowski Józef, ur. 20.12.1893 r. , starszy asystent kolejowy;
37. Papka Alfons, ur. 1.12.1906 r., starszy asystent Poczty Polskiej w Gdańsku;
38. Paszota Bolesław, ur. 31.08.1884 r., emerytowany naczelnik Poczty Polskiej w Gdańsku;
39. Piasecki Bolesław, ur. 14.07. 1900 r., pracownik cywilny Wydziału Wojskowego
Komisariatu Generalnego Rzeczypospolitej Polskiej w Gdańsku;
40. Planeta Juliusz, ur. 4.06.1902 r., Starszy asystent Poczty Polskiej w Gdańsku;
41. Pniewski Władysław, ur. 3.02.1893 r., dr filologii polskiej, profesor Gimnazjum
Polskiego w Gdańsku;
42. Reetz Stanisław, ur. 8.05.1897 r., starszy ekspedient Poczty Polskiej w Gdańsku;
43. Sojecki Konrad, ur. 19.02.1890 r., starszy asystent PKP w Gdańsku;
44. Suchecki Brunon, ur. 1902 r., nauczyciel w Złotowie;
45. Szarski Gustaw, ur. 31.01.1899 r., inspektor celny;
46. Szuca Michał, ur. 4.04.1886 r., dr praw, radca finansowy Rady Portu i Dróg Wodnych w
Gdańsku;
47. Thomas Henryk, ur. 20.09.1898 r., inżynier, pracownik Dyrekcji PKP w Gdańsku;
48. Trzebiatowski Leon, ur. 6.04. 1890 r., kolejarz, pracownik PKP w Gdańsku;
49. Wesołowski Augustyn, ur. 11.10.1882 r., kupiec, wiceprezes Gminy Polskiej w WMG;
50. Wieczorkowski Henryk, ur. 22.06.1886 r., dziennikarz;
51. Wika – Czarnowski Anastazy, ur. 30.05.1887 r., emerytowany dyrektor Poczty Polskiej w
Gdańsku;
52. Witkowski Szymon, ur. 15.09.1878 r., kolejarz;
53. Woyda Piotr, ur. 28.09.1877 r., dr praw, wicewojewoda pomorski w l. 1920-1924;
54. Ziółkowski Tadeusz, ur. 5.06.1888 r., komandor pilotów w Gdańsku, pracownik Rady
Portu i Dróg Wodnych;
55. – 67. – nazwiska ofiar nieznane.
(eg)

---------------

Apel do Rzecznika Praw Obywatelskich o powołanie Komisji Zaufania Publicznego w sprawie 11/11


Szanowna Pani
Prof. Irena Lipowicz, Rzecznik Praw Obywatelskich
Dostrzegając poważne zagrożenie dla demokracji i swobód obywatelskich, gwarantowanych Konstytucją Rzeczypospolitej Polskiej,
wnosimy o pilne powołanie:
KOMISJI ZAUFANIA PUBLICZNEGO
w celu szczegółowego zbadania wydarzeń z dnia 11 listopada 2011 roku w Warszawie oraz przekazania opinii publicznej i organom polskiego państwa informacji o wyniku jej prac.
KOMISJA ZAUFANIA PUBLICZNEGO powinna składać się z osób o wybitnym autorytecie społecznym, szeroko znanych jako rzetelne i uczciwe, w tym osób z przygotowaniem prawniczym.
Zadaniem tej Komisji powinno być w szczególności:
1. Zbadanie czy i kto sterował kampanią medialną przed 11 listopada, ukazującą uczestników Marszu Niepodległości jako elementu chuligańskiego o tendencjach faszystowskich. Te działania  odebraliśmy jako poniżające uczestników Marszu. Nie rozumiemy, dlaczego nie spotkały się one z napiętnowaniem ze strony organów państwa. Nie rozumiemy również, dlaczego stacje telewizyjne ukazały wydarzenia 11 listopada w Warszawie wyłącznie w kontekście aktów przemocy, nie ukazując faktycznego przebiegu Marszu Niepodległości.
2. Ustosunkowanie się do działań organizacji zrzeszonych w Koalicji 11 Listopada, której oficjalnym i przez wiele tygodni publicznie głoszonym celem było niedopuszczenie do przejścia ulicami Warszawy legalnego Marszu Niepodległości. W tym kontekście konieczne jest rozpatrzenie działań Prezydenta Warszawy, która wyraziła zgodę na stacjonarne manifestacje w miejscach, przez które miał przejść zarejestrowany Marsz. Zbadania wymaga również, dlaczego służby miejskie spowodowały zmianę jego trasy w trakcie jego trwania, a nie wcześniej, doprowadzając do powstania chaosu i niezadowolenia wśród jego uczestników. Istotne jest także wyjaśnienie, kto i z jakich powodów doprowadził do wzburzenia i dezorientacji kilkunastotysięcznego tłumu poprzez podanie dezinformacji o zdelegalizowaniu Marszu Niepodległości.
3. Wyjaśnienie, kto zaprosił, współpracował i dawał wsparcie bojówkarzom (anarchistom) z Niemiec, którzy bili na ulicach Warszawy ludzi niosących polskie symbole narodowe. Doprowadziło to, między innymi, do zmiany trasy przemarszu pustymi ulicami, defilady grup rekonstrukcyjnych i Wojska Polskiego.
4. Zbadanie prawidłowości postępowania policji, w tym formacji w ubraniach cywilnych i noszących żółte kamizelki z napisem „Policja” oraz powodów, dla których Marsz Niepodległości nie był na części jego trasy ochraniany.
Z wyrazami szacunku
Waldemar Jaroszewicz, Katolickie Stowarzyszenie Civitas Christiana
Kazimierz Smoliński, Klub Inteligencji Katolickiej w Gdańsku
Anna i Sławomir Mrozowicz, Poradnictwo Rodzinne
Jadwiga Sielska, Stowarzyszenie Gaudium Vitae Gdynia
Ewa Kowalewska, Forum Kobiet Polskich
Grażyna Sidorowicz, Stowarzyszenie Rodzin Katolickich w Archidiecezji Gdańskiej
Michał Szalenga, Ruch kultury Chrześcijańskiej „Odrodzenie” w Gdańsku
Antoni Szymański, Kapituła Pro Ecclesia et Populo
Romuald Plewa, parafialna Akcja Katolicka przy Kolegiacie Najświętszego Serca Jezusa
Krystyna Dudzis, Diakonia Życia Ruchu Światło-Życie
Krystyna i Jarosław Paszek, Liderzy Ośrodka Spotkań Małżeńskich Archidiecezji  Gdańskiej
Jan Klawiter, Organizator Konkursu Biblijnego w Województwie Pomorskim  – radny Powiatu Wejherowskiego
Bogusław Olszonowicz, Katolickie Stowarzyszenie Dziennikarzy Oddział Gdańsk
Prof. zw. dr hab. Irena Jabłońska  Kaszewska- Honorowy Prezes Katolickiego Stowarzyszenia Lekarzy Polskich
Jerzy Karpiński, Prezes Akcji Katolickiej Archidiecezji Gdańskiej
Do wiadomości:
środki masowego przekazu

 PS
Szanowna Pani Ireno, rad jestem, że było mi dane poznać Panią osobiście, przebywać w Pani towarzystwie i pracować wspólnie przez parę lat pro publico bona na rzecz Polski, Polaków, Miasta Gdańska i Jego Mieszkańców. Dziękuję.
B.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.