poniedziałek, 27 stycznia 2014

BYŁ LAS... Andrzej Gwiazda

Był las, ale bonzowie z PO postanowili las sprzedać. Dlaczego? Odpowiedź znamy z historii. W ubiegłych wiekach wielu magnatów, by spłacić karciane długi, absolutnie musiało sprzedać należące do nich lasy.

Fotografia: @Obibok na własny koszt


Teraz też chodzi o spłatę długów. Rząd przeforsował przez Sejm ustawę, która nakłada na Lasy Państwowe wpłatę olbrzymiej daniny do budżetu. To wstęp do prywatyzacji lasów, dzięki której będzie można łatać dziurę budżetową. Proces ten ma już długą historię. Sprywatyzowaliśmy, czyli sprzedaliśmy huty, kopalnie, stocznie i prawie cały przemysł, a mimo to długi urosły do biliona złotych.
Prywatyzacja lasów ma być reklamowana jako środek na rozbudowę dróg. Rząd ma nadzieję, że wielu uzna, iż lepiej jeździć przez poręby lepszą drogą niż gorszą przez lasy. Ale to tylko piar. W tygodniku „wSieci” czytamy: „Krajowy Fundusz Drogowy ma 42 mld zł długu, a tylko w 2014 r. musi za 9 mld zł wykupić swoje weksle. Nie będzie więc nowych, lepszych dróg, tylko poręby i stare drogi rozjeżdżone przez tiry wywożące sprzedane drewno”.

Kupiecka, moskiewska siekiera
„Nie było nas, był las, nie będzie nas, będzie las”. Wyszliśmy z lasu, w głębi lasu stawaliśmy się ludźmi, tworzyliśmy zręby kultury i obyczaju. Wiemy, że las bez nas przeżyje, ale nie wiemy, czy my możemy przeżyć bez lasu. Zbudowaliśmy sobie luksusowe jaskinie, ze sztucznym ogniskiem, z ciepłym wodospadem w łazience. Całkowicie bezpieczne, pod warunkiem że nie urwie się jakiś drut lub komputer się nie pomyli. Ale nie czujemy się szczęśliwi. Celne niemieckie przysłowie z XVIII w., określające pewien rodzaj głupoty, mówi: „Nie widać lasu spoza drzew”. Las to przecież nie tylko skupisko drzew. Potrafimy opisać las z punktu widzenia gospodarki, rekreacji, klimatu czy botaniki, lecz opis lasu jako ponadczasowej wartości emocjonalno-kulturowej o wielkim znaczeniu dla kształtowania się pokoleń ludzi okazuje się niezwykle trudny. Być może nie potrafimy zdefiniować lasu dlatego, że tak głęboko wrósł w naszą kulturę tworzoną jeszcze w głębi nieprzebytych puszcz, że stał się pojęciem podstawowym. Otwieram „Słownik mitów i tradycji kultury”, znajduję 15 polskich rzeczowników określających formy lasu, tekst o lesie zajmuje w nim aż dwie strony. Zamiast jednak definicji lasu, autor cytuje Mickiewicza:

„Drzewa moje ojczyste! Jeśli niebo zdarzy
Bym wrócił was oglądać przyjaciele starzy
Czyli was znajdę jeszcze? Czy jeszcze żyjecie...
Pomniki nasze! Ileż co rok was pożera
Kupiecka lub rządowa, moskiewska siekiera
Nie zostawia przytułku ni leśnym śpiewakom
Ni wieszczom...”.

Poezja przywraca nas do rzeczywistości, do problemu „kupieckiej lub rządowej, moskiewskiej siekiery”, który już od 200 lat pozostaje aktualny aż do dzisiaj. Zniszczony most lub budynek możemy odbudować w rok. Zniszczony las odrasta przez 60 lat i żadne środki nie mogą tego przyspieszyć. Dlatego gospodarka leśna musi być prowadzona z perspektywą 100-letnią, a nawet dłuższą. Do takiej perspektywy nie jest zdolne żadne przedsiębiorstwo komercyjne. W ukraińskich Karpatach jeszcze dziś wyróżniają się lasy, w których przed wojną była prowadzona wzorowa gospodarka leśna. Z przedwojennych map można odczytać, że są to tereny lasów państwowych, biskupich i własności niektórych magnatów kresowych. Łączy je wspólna cecha: były to tak duże obszary, że pozwalały na prowadzenie racjonalnego leśnictwa  ich właścicielom, kierującym się ideą wiecznego państwa, Kościoła lub rodu. Tam gdzie własność była rozdrobniona, ślad po dobrym leśnictwie nie przetrwał kołchozów.

Farma Harry’ego
Gdy jechaliśmy szosą przez Kanadę, w kilku miejscach widzieliśmy nowoczesną, czyli tanią eksploatację lasu: zajmuje się dolinę i tnie drzewa od dołu zbocza aż po krawędzie grani. Ścięte pnie ściągane są po stromiźnie na dno doliny, a dźwigi ładują je na wagony. To bardzo tani sposób pozyskiwania drewna. Lecz ogołocone w ten sposób doliny wyglądają przerażająco. Granitowe podłoże w kanadyjskich górach pokrywa tak cienka warstwa ziemi, że wycięty las raczej nie ma szans się odrodzić. Zakipieliśmy na ten widok z oburzenia: to skandal, trzeba powiadomić ochronę przyrody, ekologów. Rodacy jednak nas powstrzymali: to lasy wykupione przez koncern, nabawicie się tylko kłopotów, to nie jest bezpieczne.
W Kanadzie są też parki narodowe, ogromne połacie Gór Skalistych z zapierającą dech przyrodą, po których można chodzić z namiotem. Mieszkają w nich zwierzęta, które nie boją się ludzi. Trzeba pilnować, by nocą jelenie nie wyjadały resztek z menażki, by świstaki nie zabierały spod ręki jedzenia, a plecaki lepiej wciągać na świerk w obawie przed niedźwiedziem.

Las należy do narodu
Jeszcze 30 lat temu mogliśmy w Polsce wyjść z miasta i godzinami wędrować miedzami pośród pól i łąk. Dziś na miedzach pojawiły się kołki z drutami. Niepostrzeżenie zabrano nam wolność poruszania się po tych przestrzeniach. Resztki wolnej przestrzeni w Polsce stanowią dziś tereny, których właścicielem jest naród. Właścicielem Lasów Państwowych jest naród, urzędnicy państwowi to tylko zarządcy wynajęci przez ten naród do opieki nad terenami leśnymi. Projekt prywatyzacji jest w rzeczywistości projektem wywłaszczenia, odebrania nam naszej wspólnej własności. Sejm nie ma prawa podjąć takiej decyzji, gdyż posłowie, stając do wyborów, zataili zamiar wyprzedaży mienia narodowego. Gdyby PO ten zamiar ujawniła w programie wyborczym, nie zasiadałaby w poselskich ławach. Mamy zatem do czynienia z wyborczym oszustwem.
Pierwszą próbę „napadu” na nasze lasy podjął Jerzy Buzek, drugą w 2010 r. – Donald Tusk. Opinia publiczna obie te próby udaremniła. Mam nadzieję, że obecne działania, dążące do prywatyzacji naszych lasów, zostaną udaremnione równie skutecznie.

Autor: Andrzej Gwiazda

Fotografia: @Obibok na własny koszt

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.