Właśnie 25 czerwca 2014 roku minęła kolejna już, bo 38 rocznica mojego udziału w pierwszym
strajku politycznym w PRL, o której dziś wspominam już z rozrzewnieniem i
zarazem ogromną wewnętrzną goryczą.
Gdy I sekretarz KC PZPR Edward Gierek ze swoją komunistyczną bandą
namiestniczą Moskwy wprowadził w czerwcu podwyżki cen żywności doszło do
robotniczych wystąpień w Radomiu, Ursusie i Płocku.
Doszło do bardzo licznych represji
komunistyczno-milicyjno-esbeczo-ormowskich.
Polacy dowiedzieli się też o sławnych wówczas „ścieżkach zdrowia”, którym
byli poddawani Polacy po zatrzymaniu przez siepaczy komunistycznych z SB, MO,
ZOMO i ORMO.
Nim trafiłem do Gdańskiej Stoczni Remontowej na kurs spawacza pracowałem w biurze,
jako referent ds. klasyfikacji nasion siewnych i zbóż oraz organizator
bezpłatnych 3, 5 tonowych dostaw bezpośrednich zbóż od rolników do Państwowych
Zakładów Zbożowych (PZZ-ów).
http://goo.gl/maps/vcKfK
Zdobytą praktykę ze zbożami i nasionami wykorzystałem w czasie strajku
sierpniowego 1980 roku, gdy przyszło nam kontrolować ciężarówki, które
wjeżdżały w liczbie mnogiej do elewatora PZZ na wyspę Ostrów przez most
pontonowy w ciągu ulicy Na Ostrów w Gdańsku, an, którym był punkt kontrolny
Stoczniowej Straży Porządkowej Komitetu Strajkowego Gdańskiej Stoczni
Remontowej – dalej GSR i zlokalizowanej w całości na gdańskiej wyspie Ostrów.
Na widocznym lewym przyczółku mostu pontonowego należącym do GSR był posterunek
Straży Porządkowej, na którym spędziłem większość czasu podczas sierpniowego
strajku 1980 roku.
Zmieniłem pracę, bo zamierzałem uciec na zachód w ramach wyjazdu do Szwecji
na kontrakt przy budowie największego doku pływającego, (55 DWT) jaki był
wówczas realizowany w GSR.
Zostałem zatrudniony, jako uczestnik kursu spawacza elektrycznego w lipcu
1975 roku. Nauczycielem spawania był śp. Jerzy (Jurek) Kowalski, spawacz z
brygady Kasprzaka.
Nauka praktycznego spawania odbywała się pod budowanym dokiem pływającym
pochylni Zakładu Budowy Doków Z-1 GSR, który służył nam za halę spawalniczą –
dach.
TU: http://goo.gl/maps/hWnLF
Widoczny jest kanał stoczniowy u góry z pochylnią po lewej, plac z magazynem
blach i hala produkcyjna Z-1 u dołu.
Po ukończeniu kursu spawacza i otrzymaniu wymaganych uprawnień
klasyfikacyjnych pracowałem przy budowie, jako spawacz elektryczny na tym
największym wybudowanym przez GSR doku pływającego nad Bałtykiem, który służy
po dziś dzień szwedzkiej stoczni w Göteborgu.
Do ucieczki na zachód przygotowywał się razem ze mną mój kolega spawacz z
innej brygady o ps. „Profesor”, z którym planowaliśmy ucieczkę w
zbiorniku/komorze balastowej ostatniej sekcji tego potężnego doku, w którym
moglibyśmy się ukryć, lecz nie zaryzykowaliśmy, bo nie wiedzieliśmy, które
zbiorniki będą napełnione wodą podczas transportu przez Bałtyk.
Po
zakończeniu prac przy ostatniej sekcji doku pływającego – części 7 i 8, które
zostały zespolone na wodzie przy użyciu takiego podwodnego tunelu, który był
przyssany do dna doku pływającego na całej jego szerokości przy stoczniowym
nabrzeżu nieopodal Stoczni Remontowej Radunia i Wydziału Remontu Masowców Z-2
GSR.
TU, gdzie
stoi przycumowany statek: http://goo.gl/maps/7PEKd
Gdy skończyła się praca przy budowanym doku, brygady spawaczy z Wydziału Z-1
wykonywały różne produkcyjne prace spawalnicze – z wyłączeniem wydziałów
pomocniczych - na rzecz innych wydziałów remontowych GSR przy remontach różnych
statków i różnej bandery.
Gdy przybyłem do pracy w dniu 25 czerwca 1976 roku nic nie zapowiadałoby bym
był jednym z organizatorów dzikiego jednozmianowego strajku mojej brygady, bo
stało się to samorzutnie i spontanicznie, o czym mógłby dziś zaświadczyć mój
kolega i spawacz z brygady Stanisław Sobieraj ps. „Amigo”. Stanisław był super
fachowcem, a właściwie ówczesnym mistrz wydziałowym od żłobkowania spoin spawów
elektrodami grafitowymi – węglowymi.
Brygady spawaczy, w której byłem członkiem kierowana była przez brygadzistę
Kasprzaka z zespołu mistrzowskiego mistrza Masłowskiego z Wydziału Budowy Doków,
Z-1 GSR.
25 czerwca 1976 roku mieliśmy remontować polską jednostkę, masowca.
Zakres prac spawalniczych miał polegać na naprawieniu popękanych spawów w
komorze łańcuchowej, która ucierpiała najbardziej, bo popękała, gdy statek
znalazł się w oku tajfunu na Pacyfiku.
Tą polska jednostką był masowiec MS Manifest Lipcowy, który był w remontowany
przez pracowników Zakładu Remontu Masowców Z-2 GSR.
Statek był przycumowany do nabrzeża obok doku pływającego należącego do Z-2
– teraz jest ich więcej.
TU, na prawo od tych dwóch większych doków
pływających Wydziału Z-2: http://goo.gl/maps/B5g9v
Gdy z osprzętem dotarliśmy na MS Manifest Lipcowy
dowiedzieliśmy się od marynarzy będących tam na wachcie o protestach i
zamieszkach w Radomiu i Ursusie.
I po tej wiadomości jakoś odeszła nam wszystkim
chęć do pracy i postanowiliśmy też zaprotestować przeciwko podwyżkom oraz w
ramach solidarności z robotnikami z Radomia i Ursusa.
Pogoda nadawała się bardziej do opalania i
wypoczynku nad morzem niż do ciężkich prac spawalniczych pod nagrzanym prawie
do czerwoności pokładem w komorach łańcuchowych.
Tak, więc pozostaliśmy na pokładzie. Rozebraliśmy
się do pasa i tak siedzieliśmy na pokładzie.
Żar leciała z nieba, a będący na wachcie marynarze
nas dopingowali i częstowali napojami chłodzącymi, a i po piwku marki Żywiec o
pojemności 0, 33 litra z Baltony i prosto z chłodni też nas poczęstowali, co
było według mnie wielce nieroztropnym działaniem, bo mogli nas za to po prostu
zwolnić dyscyplinarnie z pracy za spożywanie alkoholu na terenie GSR.
Zjawiła się brygadzista i zaczął nas namawiać
niezbyt przekonywująco do pracy.
Nie straszył też zbyt przekonywująco, lecz jedynie
powiedział, że zgłosi fakt przerwy w pracy mistrzowi Masłowskiemu, który
zapewne wkrótce do nas przyjdzie i przywoła do porządku.
Nie przyszedł do dziś, a nasza „przerwa w pracy”
trwała do końca pierwszej zmiany, po czym udaliśmy się do swoich domów przez
nikogo nie niepokojeni.
Represja były później i były one bardzo
zindywidualizowane.
M.in. cofnięto tzw. rekomendację studenckie i
różne przywileje wynikające z tego faktu.
Później brygady i zespoły mistrzowskie
zreorganizowano, a strajkujący z mojej brygady znaleźli się w różnych
jednostkach i wydziałach na terenie GSR, która zatrudniała ponad 6.800 ludzi.
Tak, więc mieliśmy zginąć w tym ponad 6-cio
tysięcznym tłumie.
Lecz komuniści nie przywidzieli się jednego,
sierpnia 1980 roku, podczas którego strajkujący znaleźli się w różnych
strukturach komitetów strajkowych GSR, a później przy tworzeniu od postaw
potężnej i mobilnej organizacji związkowej Solidarność, a następnie w jej
zakładowych władzach, którzy jak mało gdzie wykonali swoje zadania jak należy
oraz zachowali się jak należy.
Spotkaliśmy się prawie w komplecie na wicu
rozpoczynającym strajk, GSR przez budynkiem dyrekcyjnym TU: http://goo.gl/maps/yfYpV
W stanie wojennym w grudniu 1981 roku to Stoczniowcy
GSR dwukrotnie wzniecali strajki. Strajkowaliśmy w dniach 14-16 grudnia 1981
roku tj. do brutalnej pacyfikacji Naszej Stoczni w dniu 16 grudnia 1981 roku
przez ZOMO i LWP.
Drugi strajk odbył się w dniu 28 grudnia 1981 roku
w obronie imienia Stoczni – Patrona Marszałka Józefa Piłsudskiego, które Załoga
GSR sama wybrała w powszechnym stoczniowym plebiscycie.
Uroczyste nadanie imienia Marszałka miało miejsce
w dniu 11 listopada 1981 roku i wyglądało tak:
Album z fotografiami i kawałkami linki podtrzymującej flagę w barwach narodowych Polski z odsłonięcia nazwy na budynku portierni - widocznej na moich fotografiach (również tej u góry):
Tak wyglądał mniej więcej mój pierwszy w życiu udział
w strajku w czerwcu 1976 roku. Nic nadzwyczajnego, za to konsekwencje były
wprost nieproporcjonalne, bo znacząco utrudniły mi kontynuowane studia.
Bo przecież nic w swoim ziemskim jak i boskim życiu
nie otrzymujemy za friko, bo to, co jest za friko, jest mało lub w ogóle nic
nie warte, tak jak obecny PRL Bis, o który Polacy przecież nie walczyli, lecz
zadali się na innych, a padło akurat na zaprzańców i zdrajców z Magdalenki i od
jej okrągłego fałszywego ołtarza nazwanego „okrągłym stołem”.
Polacy oddali swoją już prawie wywalczoną dla
siebie Polskę za friko dla komunistycznych zbrodniarzy, pospolitych zdrajców, oszustów,
bandytów i złodziei.
I dlatego mamy to, co mamy i żyjemy tak jak sobie
sami pościeliliśmy.
Ech!
I taka uwaga i pytanie na koniec.
Gdy w GSR wymieniono przepustki stałe na nowy
model z ważnością w latach parzystych lub nieparzystymi, to czy nie było już w
zamyśle komunistów by w bardzo łatwe sposób je unieważnienie, szczególnie gdy
planowało się wprowadzenie stanu wojennego na przełom roku 1981/1982?
By @Obibok na własny koszt
PS
W związku z tym, że tematy się zazębiają i wypływają jedne z drugich, to dlatego musiałem pewne fakty z przyszłości wywołać i o nich przypomnieć pisząc o zapomnianym strajku w GSR w czerwcu 1976 roku.
Wprowadza to pewien galimatias, lecz tak wyglądało moje przyszłe życie po roku 1976, które miało swój początek jeszcze wcześniej, bp w grudniu 1970 roku, gdy o mały włos mogłem być niewidomym człowiekiem po strzale ZOMO-wca w moją twarz z rakietnicy. Właściwie to mogłem już nie żyć w wieku 17 lat, bo podjąłem próbę targnięcia się na swoje życie po tym jak straciłem całkowicie wzrok.
@Onwk.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.