Pierwszy dzień, 25 czerwca 1972 roku minie 44 lata od daty, gdy brałem udział w biegu przełajowym na 3.000 metrów na bieżni białostockiego stadionu przy ulicy Zwierzynieckiej, w którym to zająłem 5 miejsce.
Zwycięzcą biegu został Zenon Poniatowski, późniejszy wicemistrz Polski seniorów z roku 1978 w biegu na 5.000 metrów.
Wicemistrzostwo Polski zdobył będąc zawodnikiem Klubu Wawel Kraków z czasem 13:46,4 w Warszawie.
Osiągnięcia Zenona Poniatowskiego:
Rekordowe wyniki Zenona Poniatowskiego na 3.000 metrów, gdy biegał w Klubie Podlasie Białystok:
Czas: 8.13.0 Zenon Poniatowski (Podlasie Białystok) 18.09.1974 roku Warszawa
Czas: 8.10.2 Zenon Poniatowski (Podlasie Białystok) 28.05.1975 roku Warszawa
Rekordowe wyniki Zenona Poniatowskiego na 5.000 metrów, gdy biegał w Klubie Podlasie Białystok:
Czas: 14.09.4 Zenon Poniatowski (Podlasie Białystok) 29.06.1975 roku Bydgoszcz
Czas: 14.03.8 Zenon Poniatowski (Podlasie Białystok) 28.07.1975 roku Bydgoszcz
Jako uczeń szkoły średniej brałem też udział w 1972 roku w I Białostockiej Olimpiadzie Młodzieży Szkolnej, a w tym w biegu inauguracyjnym - otwarcia - na 1500 metrów na nowym stadionie białostockiej Gwardii przy stacji PKP Białystok Stadion. Poza pudłem, bo ze względu na małą wagę ciała specjalizowałem się w biegach dłuższych na 3.000 metrów i 5.000 metrów.
Niestety biegów na dystansach powyżej 1.500 metrów nie było.
Mimo to w kolejnych dniach reprezentowałem moją szkołę w biegach na 400 i 800 metrów by zdobyć punkty do klasyfikacji generalnej.
Biegi odbyły się na stadionie Juvenia (chyba przy ul. Jagielońskiej), który był zlokalizowany w samym centrum Białegostoku.
W pierwszej połowie lat 70. ubiegłego wieku poznałem nie tylko przyszłych mistrzów Polski ale i Europy oraz świata w różnych dyscyplinach lekkoatletycznych jak np. Jacka Wszołę.
Pozdrawiam wszystkich uczestników Olimpiady w Białymstoku zakwaterowanych w internacie w okolicach dworca PKP w Białymstoku, z którymi urządziliśmy zawody w jedzeniu pierogów.
Po upływie ponad 40. lat nadal z moimi wynikami z pierwszej połowy lat 70. XX wieku na 400, 800 i 1000 metrów znajduję się na pudle w mojej szkole średniej, co nie zaprzeczę łechce moją próżność.
Musze po latach przyznać, ze pierogi z twarogiem i masełkiem były wyśmienite i smakowite.
Po podjęciu studiów wieczorowych w Gdańsku i pracy zawodowej, a właściwie nauki zawodu spawacza w Gdańskiej Stoczni Remontowej (GSR) po przygodzie ze skupem i klasyfikacją zbóż na rzecz PZZ i nasion siewnych całkowicie zaprzestałem uprawianie sportu wyczynowo-amatorskiego.
Gdańska Stocznia Remontowa im. Józefa Piłsudskiego
Podejmując pracę w GSR nie wiedziałem, że moja decyzja okaże się brzemienną w skutkach na całe moje późniejsze życie, która ma skutki po dziś dzień, lecz o tym po kolei.
Dok był budowany w 8 sekcjach, które następnie były po dwie sekcje montowane i spawane na wodzie i pod wodą w 4 sekcje, które były holowane przez Morze Bałtyckie do Szwecji - celu planowanego wyjazdu w ramach kontraktu - pracy przy jego końcowym zespolenia.
Niestety biegów na dystansach powyżej 1.500 metrów nie było.
Mimo to w kolejnych dniach reprezentowałem moją szkołę w biegach na 400 i 800 metrów by zdobyć punkty do klasyfikacji generalnej.
Biegi odbyły się na stadionie Juvenia (chyba przy ul. Jagielońskiej), który był zlokalizowany w samym centrum Białegostoku.
W pierwszej połowie lat 70. ubiegłego wieku poznałem nie tylko przyszłych mistrzów Polski ale i Europy oraz świata w różnych dyscyplinach lekkoatletycznych jak np. Jacka Wszołę.
Pozdrawiam wszystkich uczestników Olimpiady w Białymstoku zakwaterowanych w internacie w okolicach dworca PKP w Białymstoku, z którymi urządziliśmy zawody w jedzeniu pierogów.
Po upływie ponad 40. lat nadal z moimi wynikami z pierwszej połowy lat 70. XX wieku na 400, 800 i 1000 metrów znajduję się na pudle w mojej szkole średniej, co nie zaprzeczę łechce moją próżność.
Musze po latach przyznać, ze pierogi z twarogiem i masełkiem były wyśmienite i smakowite.
Po podjęciu studiów wieczorowych w Gdańsku i pracy zawodowej, a właściwie nauki zawodu spawacza w Gdańskiej Stoczni Remontowej (GSR) po przygodzie ze skupem i klasyfikacją zbóż na rzecz PZZ i nasion siewnych całkowicie zaprzestałem uprawianie sportu wyczynowo-amatorskiego.
Gdańska Stocznia Remontowa im. Józefa Piłsudskiego
Podejmując pracę w GSR nie wiedziałem, że moja decyzja okaże się brzemienną w skutkach na całe moje późniejsze życie, która ma skutki po dziś dzień, lecz o tym po kolei.
Dok był budowany w 8 sekcjach, które następnie były po dwie sekcje montowane i spawane na wodzie i pod wodą w 4 sekcje, które były holowane przez Morze Bałtyckie do Szwecji - celu planowanego wyjazdu w ramach kontraktu - pracy przy jego końcowym zespolenia.
Na fotografii widoczna jest pochylnia i suwnica bramowa Zakładu Budowy Doków Z-1 GSR, na której były zmontowane wszystkie z ośmiu sekcji tego potężnego doku pływającego.
To przy budowanym na tej pochylni doku w roku bodajże 1975 był z "gospodarską wizytą" I sekretarz KC PZPR Edward Gierek, którego widziałem z pokładu sekcji doku z wysokości kilku pięter.
Później były tu budowane potężne pontony z przeznaczeniem na nabrzeże dla Libii oraz mikrusy dla Senegalu, do których spawania trzeba było być nie lada fachowcem z lusterkiem i innymi przyborami wykonanymi we własnym zakresie.
Podejmując się nauki spawania miałem w zamiarze ucieczkę z "dobrobytu" i "demokracji socjalistycznej" w PRL na tzw. zgniły Zachód.
Nieprzypadkowo wybrałem naukę spawacza w GSR, bo tam był budowany największy na Bałtyku doku pływający o wyporności 55 DWT dla szwedzkiej stoczni Götaverken w Göteborg, bo widziałem w tym okazję do zrealizowania mojego planu ucieczki.
https://pl.wikipedia.org/wiki/G%C3%B6teborg
Niestety nie załapałem się na kontrakt z powodu nieuregulowanego stosunku służby wojskowej.
Nie zniechęciło to mnie i mojego kolegę o ksywce Profesor, którego jeśli kiedykolwiek to przeczyta bardzo serdecznie pozdrawiam, a pozdrawia długowłosy Hipek), bo był studentem Politechniki Gdańskiej, a spawacza z innej brygady przez próbą ucieczki.
Planowaliśmy ukryć się w jednej z komór doku wielkości domków jedno i wielorodzinnych lub zainstalowanych potężnych instalacjach hydraulicznych doku.
Nie zdobyliśmy planów ze zbiornikami balastowymi, które były planowane do zalania wodą i dlatego odstąpiliśmy od planów ucieczki, bo mogliśmy stracić życie w momencie zalania komór doku podczas jego transportu drogą morską do Szwecji.
Gdy na Wydziale Zakładu Budowy Doków Z-1 GSR było mniej pracy byliśmy kierowani do prac spawalniczych na inne stoczniowe wydziały GSR.
Tak też było 25 czerwca 1976 roku, gdy całą brygadą brygadzisty Kasprzaka z Zespołu Mistrza Masłowskiego zostaliśmy do pilnego spawania sztandarowej komunistycznej jednostki, masowca M/S Manifest Lipcowy, który ucierpiał na oceanie podczas tajfunu.
Statek był przy nabrzeżu Wydziału Remontu Masowców Z-2 GSR.
Patrząc od strony był zacumowany po prawej stronie pierwszego od prawej doku pływającego.
Miała połamane spawy w części dziobowej, a szczególnie komory łańcuchowe były w opłakanym stanie.
Był upalny i słoneczny dzień.
Żar lał się z nieba.
Pod pokładem, gdzie mieliśmy naprawić popękane spawy nie szło po prostu wytrzymać pomimo wielowarstwowej zimowej odzieży roboczej, bo w cienkiej odzieży można byłoby się poparzyć.
Od marynarzy będących na wachcie, którzy posiadali nasłuch radiowy dowiedzieliśmy się, że w Radomiu i Ursusie wybuchły protesty robotnicze, że w związku z wprowadzonymi podwyżkami zamieszki uliczne.
Po uzyskaniu tej informacji nie było chętnych, którzy mieli ochotę kontynuować prace w nieludzkich warunkach.
Od słowa do słowa ze spawaczem Stanisławem Sobierajem stanęliśmy na czele brygady spawaczy, którzy w 100% stanie osobowym postanowili dokonać tzw. "przerwy w pracy".
Tego dnia jak nigdy wcześniej nie pokazał się ani brygadzista Kasprzak, ani Mistrz Masłowski ani nikt z kierownictwa Wydziału Z-1 ani tym bardziej z Dyrekcji GSR.
Na fajrant poszliśmy do wydziałowej szatni, która mieściła się w hali Wydziału Z-1, przy której był skład blach i taśmociąg, na którym poprzez wypalanie wycinano elementy blach, piaskowano i malowano.
Leżały tam przestrzelone grube blachy stalowe pamiętające grudzień 1970 roku.
Te przestrzelone z helikoptera blachy pokazał śp. Jerzy Kowalski, który był nauczycielem praktycznej nauki zawodu podczas kursu spawaczy w lipcu i sierpniu 1975 roku. Zajęcia praktyczne odbywały się pod montowaną sekcją doku na pochyli Wydziału Z-1 - foto powyżej.
Okazało się, że byliśmy w tym dniu wyjątkową brygadą na naszym Wydziale Z-1, która się zbuntowała i nie tego dnia nie pracowała.
Gdy dotarłem do miejsca zamieszkania na gdańskich Siedlcach w osiedlowym sklepie, w którym kupiłem cukier na kartki, usłyszałem, że komuniści wycofali się z podwyżek.
Następnego dnia odbyła się poranna "przyjacielska" rozmowa ostrzegawcza z brygadzistą i mistrzem, którzy zapowiedzieli dobrą pamięć przy kolejnym premiowaniu i podwyżkach grup zaszeregowania.
Później naszą brygadę spawaczy i tak rozparcelowano, bo byliśmy prowodyrami i stanowiliśmy zagrożenie.
Spotkaliśmy się jak jeden mąż w dniu 15 sierpnia 1980 roku na wiecu przed budynkiem Dyrekcji GSR, a później w różnych wydziałowych i zakładowych władzach Solidarności.
Mój kontakt z kolegami z GSR urwał się od sierpnia 1982 roku, gdy zostałem zatrzymany, aresztowany 2 września 1982 i 3 września 1982 r. osadzony oskarżony w trybie doraźnym do dwóch spraw pod celą nr 34 na III Oddziale Centralnym w Areszcie Śledczym w Gdańsku przy ulicy Kurkowej.
Po Magdalence i OS zostałem uznany za element ekstremistyczny zagrażający porozumieniom społecznym z komunistami i w związku z tym nie mogłem skorzystać z przywrócenia do pracy w GSR, z której zostałem wyrzucony w 1982 roku za działalność związkową w Komisji Zakładowej i Komisji Wydziałowej NSZZ "Solidarność".
Przygnębiające było i jest to, że pod odmową podpisali się rzekomi moi koledzy z I Solidarności dziś robiący za prawych i uczciwych, chociaż wcześniej byli fanatycznymi lokajami i wyznawcami guru TW Bolka, którzy bezwzględnie zwalczali przeciwników i krytyków ich kolegi, pana i konfidenta TW Bolka.
Jeden z nich, tak po wyjściu z wczasów w Arłamowie guru TW Bolka raczył był tak napisać w liście do konfidenta, którego przez lata całe forsował na różne stołki, a w tym na stolec prezydenta w Belwederze cytuję fragmenty z opublikowanego 20.02.2016 r. listu:
"Zawsze byłem dotąd po Twojej stronie,ze wszystkich sił zwalczałem Twoich przeciwników wewnątrz ruchu,kłóciłem się z tymi,którzy krytykowali Twoje postępowanie."
"...mówiłem współwięźniom,że mogę na Tobie polegać,że Twój instynkt polityczny,wyczucie sytuacji,Twój wielki talent nie zawiedzie."
"Jestem i zawsze będę dumny z tego,że przyszedłeś właśnie do mego domu,aby przystąpić do WZZ i od tego drobnego może faktu zaczęła się wielka dla wszystkich Sprawa."
"Zawsze byłem po Twojej stronie nie tylko z osobistych sympatii,ale dlatego,że miałeś rację."
"Twój talent i Twoja racja uczyniły z Ciebie męża opatrznościowego,za którym poszły miliony."
Pytanie:-Kto je napisał? Kto zgadnie?
Tak dużym skrócie wyglądały w moim życiu dwa dni pod datą 25 czerwca 1972 roku i 25 czerwca 1976 roku, które dzieli równe 4 lata.
Obibok na własny koszt.
Gdańsk, dnia 9 czerwca 2016 roku.
PS
Ze Stanisławem Składanowskim nie widzieliśmy się równe co do godziny 33 lata, bo widzieliśmy się około południa 31.08.1982 r., w dniu mojego zatrzymania i kolejny raz w dniu 31.08.2015 r. w czasie obchodów rocznicy przy Pomniku Poległych Stoczniowców w Gdańsku. Oba nasze spotkania wynikały z jednego wspólnego mianownika, którym była "Solidarność".
Onwk.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.